Około trzy tysiące rozwścieczonych Serbów zablokowało drogi wokół miasta Bujanovac w serbskiej strefie zdemilitaryzowanej na pograniczu z Kosowem. Zapory ustawiono również na torach kolejowych, które łączą Jugosławię z Macedonią i Grecją.

Protestujący domagają się usunięcia z rejonów przygranicznych albańskiej partyzantki. Wczoraj bojówki Armii Wyzwolenia Kosowa zerwały kilkutygodniowy rozejm z władzami Jugosławii i ostrzelały posterunek policyjny w jednej z serbskich wiosek. Na szczęście nikomu nic się nie stało. W ubiegłym miesiącu prezydent Jugosławii Voislav Kosztunica groził, że jeśli ataki na serbską policję w strefie zdemilitaryzowanej będą się powtarzać, to wyśle w ten rejon regularne wojsko.

W listopadzie w dolinie Preszeva, w strefie buforowej między Kosowem i Serbią, doszło do walk między serbską policją a albańską Wyzwoleńczą Armią Preszeva, Medvedji i Bujanovaca. W starciach zginęło czterech serbskich policjantów. Partyzanci zajęli kilka wsi po stronie serbskiej. Po mediacjach podpisano jednak porozumienie w sprawie zawieszenia broni na czas nieokreślony. Wczoraj przedstawiciele Demokratycznej Opozycji Serbii, ugrupowania prezydenta Kosztunicy, ostrzegli, że Albańczycy planują nową ofensywę na 20 grudnia, przed rozpisanymi na 23 grudnia wyborami parlamentarnymi w Serbii. Partyzanci albańscy chcą przyłączyć do Kosowa tereny południowo-zachodniej Serbii, zamieszkane przez stanowiących tu większość Albańczyków. Odziały albańskie twierdzą, że bronią ludności albańskiej przed serbskimi prześladowaniami. Z powodu starć z południowej Serbii do Kosowa uciekło już ponad

cztery tysiące Albańczyków.

Foto EPA

01:30