Palermo kojarzy się raczej z takimi słowami jak mafia czy Capo di tutti Capi. Tymczasem stało się ono świadkiem spotkania przedstawicieli prawie 150 państw świata, które powiedziały mafii "stop".

To swego rodzaju prowokacja, że narody świata mogą wypowiadać wojnę zorganizowanej przestępczości w miejscu, w którym ta się rodziła. Odwaga ONZ nie jest jednak aż tak szaleńcza, by nie przedsięwziąć nadzwyczajnych środków ostrożności. Z całych Włoch ściągnięto do Palermo policjantów i karabinierów, by strzegli bezpieczeństwa obradujących tu delegacji. 20 tysięczna rzesza wszechobecnych policjantów, żołnierze z bronią maszynową stojący przy mostach i wiaduktach, śmigłowce latające nisko nad miastem i wyłączone z ruchu centrum tak wygląda dziś Palermo. Mimo starań organizacja konferencji jest mocno niedoskonała. Połączenie onzetowskiej biurokracji z włoska fantazją powoduje, że tłumy delegatów i dziennikarzy oblegają Pałac Sprawiedliwości i teatr, w którym podpisana zostanie konwencja.

W kilkudziesięciostronicowym dokumencie zapisano m.in. to, że każde państwo, które ją ratyfikuje będzie musiało uznać za przestępstwo przynależność do gangu, pranie brudnych pieniędzy, korupcję czy zastraszanie świadków. Konwencja przewiduje też współpracę policji różnych krajów w zwalczaniu międzynarodowej przestępczości, współpracę polegającą m.in. na stosowaniu podsłuchu czy przesyłki kontrolowanej. "Nie zaakceptujemy świata, w którym dzieci musiałyby dorastać w strachu" - mówił przed podpisaniem konwencji Kofi Annan. "Podpisanie tego dokumentu w Palermo to hołd złożony ofiarom mafii, m.in. sędziemu Falcone" - deklarował z kolei Aleksander Kwaśniewski, który przemawiał tam jako ten, który przed czterema laty zainicjował stworzenie konwencji.

12:45