Więzień aresztu śledczego w Łodzi zginął w pożarze, który wybuchł tam w nocy. Drugi aresztowany - z objawami zaczadzenia - znalazł się w szpitalu.

Straż pożarna dowiedziała się o wszystkim od dziennikarzy, ponieważ kierownictwo aresztu nie wezwało strażaków na pomoc. Nie wiadomo dokładnie, co było przyczyną pożaru. Prawdopodobnie, któryś z więźniów zaprószył ogień, od którego zapaliły się płyty pilśniowe wygłuszające cele. Choć pożar był niewielki czad zabił jednego z więźniów. Ofiara ognia to były pabianicki policjant, skazany za zabójstwo konkubiny. Z kolei zatruty czadem inny więzień to lekarz, neurochirurg, oskarżony w związku ze sprawą tak zwanej łódzkiej ośmiornicy. Policja wyklucza jednak, by wybuch pożaru w areszcie miał z tym cokolwiek wspólnego.

Wiadomości RMF FM 10:45