Załoga zakładów mięsnych w Nisku przerwała strajk. Powodem są zbyt duże koszty ponoszone przez protestujących pracowników.

Związkowcy i pracownicy doszli do wniosku, że nie można od ludzi wymagać dodatkowych kosztów związanych z dojazdem do zakładu. Siedmiuset pracowników Niska nie dostało wypłat od maja. Właściciel firmy zobowiązał się do wypłaty zaległych wynagrodzeń. Gdy nie dotrzymał umowy, pracownicy zakładu zdecydowali się na strajk. Tarnobrzeski sąd gospodarczy umorzył postępowanie ugodowe z wierzycielami Niska. Uznał, że spółka nie dotrzyma zobowiązań i nie spłaci zaległości. Wierzycielami Niska jest ponad 1200 rolników, dostawców Żywca. Upadło także kilka firm współpracujących z zakładem. Właścicielem zakładów mięsnych jest warszawska spółka, która wciąż nie ma pieniędzy dla załogi. Dlatego komitet strajkowy zdecydował o zakończeniu protestu. "Nie mają pieniędzy na dojazdy, na bilety. Nie mają pieniędzy na chleb. Szkoda każdej złotówki wyciągać im z kieszeni. Są tylko wyznaczeni pracownicy do ochrony mienia zakładu, którzy przebywają codziennie przez 24 godziny" - powiedział Andrzej Szewczyk z zakładowej "Solidarności". Załoga Niska liczy na to, że jakiś zdesperowany wierzyciel zakładu, złoży wreszcie wniosek o jego upadłość. Wtedy pojawi się szansa, że 700 ludzi dostanie pieniądze na życie.

14:15