Śledczy z mogileńskiej prokuratury nie mają wystarczających dowodów, że małżeństwo Polaków mieszkających w Anglii kupiło dziecko od mieszkanki Golejewa w Kujawsko-Pomorskiem.

Jak udało mi się ustalić nieoficjalnie, prokuratura w Mogilnie boleje nad tym, że para z Anglii... nie przyznaje się do winy. Małżonkowie Maria i Krzysztof W. twierdzą, że żadnego dziecka nie kupili, a małego Maksymiliana chcieli jedynie zabrać na Wyspy, by zapewnić mu lepsze warunki.

Krzysztof W. jest kuzynem konkubenta kobiety, która oddała noworodka, śledczym trudno jest więc podważyć tę wersję. Ostatecznie dziecko trafiło przecież "do krewnych". Sprawę zapłaty, czyli 2 tysięcy złotych także łatwo wyjaśnić - małżeństwo z Anglii przekazało pieniądze na "pomoc" dla piątki pozostałych dzieci kobiety; rodzinie się przecież pomaga.

Niewykluczone więc, że zarzutu handlu ludźmi nie uda się utrzymać, a oskarżeni najprawdopodobniej odpowiedzą tylko za wprowadzenie w błąd Urzędnika Stanu Cywilnego.