Nie 2 miliony 400 tysięcy złotych, ale 750 tysięcy złotych zadośćuczynienia dostaną rodzice Mateusza, który w wyniku błędu anestezjologa nie chodzi, nie mówi i prawie nie ma z nim kontaktu. Pięć lat temu czteroletni wówczas chłopiec trafił do szpitala dziecięcego w Poznaniu na zabieg wycięcia migdałków. Doszło do niedotlenienia mózgu. Dziś sąd apelacyjny zmienił wcześniejszy wyrok sądu okręgowego zasądzającego 2 miliony 400 tysięcy złotych. Dyrektor szpitala nie ukrywa zadowolenia z wyroku sądu.

Gdy wybuchła afera związana z błędem lekarki dyrektor szpitala miał mi za złe, że ujawniłem tę sprawę. Rodzice Mateusza poprosili mnie wtedy – młodego poznańskiego dziennikarza – o pomoc. Reakcja dyrektora bardzo mnie wtedy zaskoczyła. Chciał bym czekał na wyjaśnienie sprawy. Uważał, że to sprawa między nim, a rodzicami. I to nadszedł ostateczny wyrok sądu apelacyjnego (ojciec Mateusz raczej nie przewiduje kasacji choć nie można tego wykluczyć). Postawa dyrektora nie zmieniła się. Według niego rodzice żądając milionów złotych odszkodowania „chcąc zarobić”. Poza tym błąd lekarki, według dyrektora, nie jest błędem szpitala. Błąd nauczyciela jest błędem szkoły. Błąd sędziego jest błędem całego wymiaru sprawiedliwość.

W czasie zabiegu doszło do niedotlenienia mózgu. Chłopiec nie wróci do dawnej sprawności. Nie chodzi, nie mówi. Odebrano mu dzieciństwo i szansę na normalne życie. Będzie musiał korzystać z opieki do końca życia. Po zasądzonych pieniądzach nie będzie śladu.