Sekretarz stanu USA John Kerry przyznał, że ma nadzieję na powrót do negocjacji pokojowych z afgańskimi talibami. Ostrzegł jednak, że jeśli rozmowy nie ruszą z miejsca, niedawno otwarte przedstawicielstwo talibskie w Katarze być może trzeba będzie zamknąć. "Decyzja należy do talibów" - zaznaczył.

Szef amerykańskiej dyplomacji przebywał w sobotę w stolicy Kataru, Dausze. Wziął tam udział w spotkaniu Przyjaciół Syrii, poświęconym konfliktowi w tym kraju. Wcześniej do Kataru przybył w specjalny wysłannik USA do Afganistanu i Pakistanu James Dobbins, odpowiedzialny m.in. za negocjacje z talibami. Miał on wziąć udział w zaplanowanych rozmowach między sekretarzem stanu USA Johnem Kerrym a przedstawicielami Kataru. Nie wiadomo dokładnie, kiedy miałyby się one rozpocząć.

Według nieoficjalnych zapowiedzi przedstawicieli amerykańskich władz, rozmowy z talibami o zakończeniu wojny w Afganistanie miały się rozpocząć już w miniony czwartek. Inicjatywa ta jednak szybko stanęła pod znakiem zapytania. Stało się tak po deklaracji rządu afgańskiego, który zapowiedział, że nie weźmie udziału w negocjacjach, dopóki nie będzie to proces pokojowy, któremu w pełni przewodzą Afgańczycy. Zarzucił też USA rozbieżność między czynami a słowami w kwestii talibów.

Władze w Kabulu oświadczyły, że warunkiem rozpoczęcia rozmów jest usunięcie z otwartego niedawno biura talibów w Dausze flagi i tablicy mogącej sugerować, że talibskie przedstawicielstwo jest dyplomatyczną placówką konkurencyjną wobec ambasady Afganistanu.