Nasz bohater to statystyczny przedstawiciel mniejszości romskiej w Polsce. Mamy XXI wiek, ale niektórzy Romowie jeszcze ani razu nie korzystali z pomocy medycznej. W potrzebie odwołują się do wiary i starych metod z pogranicza natury i magii. Lekarza, nawet za darmo, nie chcą.

Romowie z woj. kujawsko-pomorskiego sprawiają lokalnym władzom spory kłopot. Dwa lata temu Urząd Marszałkowski ruszył z jedynym w Polsce i jednym z nielicznych w Europie programem badań profilaktycznych dla tej zamkniętej i niedostępnej mniejszości. Przebadać udało się około 30% Romów. Urzędnicy, niezadowoleni z efektów, na jakiś czas zawieszą program. - Na razie skupimy się na szkoleniu młodych liderów, którzy będą mieli przekonać do badań pozostałych - deklaruje Beata Krzemińska, rzecznik marszałka. - Program można by wznowić w 2010 roku.

Zdaniem urzędników, do Romów niezwykle trudno dotrzeć. - To zamknięta społeczność. 75% z nich nie uczy się, nie pracuje, nie jest ubezpieczona. Żyją we własnym świecie.

Miejscowi Romowie przekonują jednak, że pogram jest potrzebny, a zmian w tradycji i mentalności romskiej nie da się dokonać od razu. - Starszyzna jest za tym, by go kontynuować - mówi Cezary Majewski, jeden z liderów społeczności romskiej we Włocławku. - To dlaczego Romowie nie chcą się leczyć? - pytam. - U nas to skomplikowane i dotyczy często sfery intymnej, ma związek z folklorem i tradycją. Nie zawsze kobieta czy mężczyzna może się np. rozebrać.

Społeczność romska w kujawsko-pomorskiem to ok. 2000 osób.