Za nami kolejna sesja pod znakiem wzrostu notowań eurodolara. Dziś para EUR/USD zdołała nawet naruszyć poziom 1,4000 i wzrosnąć aż do 1,4028. Pod koniec sesji jednak kurs powrócił pod tę wartość, a odreagowanie sięgnęło poziomu 1,3930. Korekta po przebiciu kolejnego oporu jest naturalną reakcją rynku, a trend wzrostowy w notowaniach eurodolara pozostaje niezagrożony.

Dziś zgodnie z oczekiwaniami Europejski Bank Centralny oraz Bank Anglii pozostawiły koszt pieniądza na niezmienionym poziomie. Pewnym zaskoczeniem była jednak decyzja brytyjskich władz monetarnych o nie rozszerzaniu zakresu łagodzenia ilościowego, spodziewano się bowiem dodatkowych zastrzyków płynności dla rynku. W reakcji na tę informację notowania GBP/USD zwyżkowały chwilowo ponad 1,6000, sesja europejska zakończyła się jednak poniżej tej wartości.

Komentarz do decyzji ECB nie wniósł niczego nowego w kwestii przyszłości polityki pieniężnej w Eurolandzie - J. C. Trichet wyraził jedynie swój negatywny stosunek do łagodzenia ilościowego i zasilania gospodarki dodatkową płynnością. O godz. 11.00 na rynek napłynęły dużo lepsze od oczekiwań dane z Niemiec. Po wczorajszej bardzo dobrej publikacji zmówień w niemieckim przemyśle, dziś poznaliśmy optymistyczny odczyt produkcji przemysłowej, która wzrosła w sierpniu o 1,7 proc. m/m, podczas gdy oczekiwano wzrostu o 0,5 proc. m/m.

Jakkolwiek dobre dane z największej gospodarki strefy euro cieszą inwestorów, jednak z drugiej strony wskazują one na rosnący rozdźwięk w fundamentach gospodarczych pomiędzy najlepiej i najsłabiej rozwiniętymi krajami Eurolandu. W dłuższej perspektywie sytuacja ta może stworzyć poważne zagrożenie dla spójności polityki monetarnej strefy euro.

Złoty na dzisiejszej sesji nie wykazywał większych zmian - kurs EUR/PLN zwyżkował w ramach przedziału 3,9200 - 4,0000, a wartość dolara wyrażona w złotym oscylowała powyżej 2,8200 PLN. Notowania pozostałych walut naszego regionu również pozostawały stabilne z lekką tendencją deprecjacyjną. Źródłem napięcia w regionie są trwające dyskusje nad przyszłorocznymi ustawami budżetowymi poszczególnych krajów. W czasie dzisiejszej debaty w sejmie nad kształtem budżetu w 2011 r. minister finansów J. Rostowki powiedział, iż deficyt finansów publicznych nie powinien przekroczyć poziomu 6,5 proc. PKB. Na rynku utrzymują się jednak spore obawy o kondycję polskiego sektora publicznego. Na Węgrzech z kolei rząd ma przedstawić w przyszłym tygodniu złożenia budżetowe - inwestorzy liczą na sprowadzenie deficytu w tym kraju poniżej poziomu 3,0 proc. PKB. Niepewność wokół sytuacji fiskalnej nie pozwala walutom naszego regionu w pełni korzystać z poprawy nastrojów na globalnym rynku.

Joanna Pluta