Krakowska policja zatrzymała dwóch bandytów, którzy w marcu ubiegłego roku napadli na samotnie mieszkające małżeństwo w Lednicy koło Wieliczki. W czasie napadu jeden z przestępców został postrzelony w nogę. Rannego przewieziono do szpitala Żeromskiego w Krakowie, gdzie zorganizowano dla niego specjalny zabieg. Jednak o leczeniu gangstera nie powiadomiono policji. Dlaczego?

Jak dowiedziała się sieć RMF pomimo, że w tym dniu w szpitalu nie było ostrego dyżuru, specjalnie otworzono salę operacyjną i przyjęto rannego. Na miejsce wezwano też chirurga, który miał wtedy wolne. Przestępca przez kilka dni leżał na oddziale intensywnej terapii. W tym czasie nikt nie powiadomił o sprawie ani policji ani prokuratury. Lekarze mówili, że nie było podstaw do powiadomienia organów ścigania – twierdzą, że pacjent miał obrażenia powstałe po upadku z dużej wysokości. Początkowo nie można było zweryfikować ich opinii, bo pacjenta-bandyty nie udało zatrzymać się w szpitalu. Teraz, kiedy bandyta znalazł się w areszcie okazało się, że obrażenia powstały w wyniku postrzału. Jak twierdzi prokuratura nie ma żadnych wątpliwości, że mężczyzna dokonał morderstwa a później był leczony w szpitalu. Potwierdzają to badania DNA przestępcy. Całej sprawie, pikanterii dodaje fakt, że gdy policjanci przyszli do szpitala aresztować zabójcę, ktoś ostrzegł go i morderca mógł uciec. Nie wiadomo czy zrobili to lekarze, ale wiadomo, że zarzuty postawiono trzem osobom. „Są to osoby, które udzieliły pomocy w zakresie przechowywania sprawcy przestępstwa, dostarczenia do szpitala, pomocy w zorganizowaniu zabiegu oraz wywiezienia za szpitala przed przybyciem policji” – powiedziała sieci RMF FM prokurator Joanna Kowalska. Sprawę bada prokuratura.

07:20