Egipski przewodnik, który uprowadził i przetrzymuje w pobliżu Luksoru czterech niemieckich turystów zagroził, że zacznie ich zabijać, jeśli jego żądania nie zostaną spełnione. Egipcjanin domaga się opieki nad swymi synami, które jego niemiecka żona, wywiozła ze sobą do swego rodzinnego kraju.

Egipskie władze twierdzą, że wiedzą gdzie jest porywacz i jego ofiary. Niemiecki rząd chciał wysłać do Egiptu grupę antyterrorystyczną, która miałaby pomóc w uwolnieniu zakładników, jednak Kair odrzucił tę ofertę twierdząc, że rozwiąże kryzys własnymi siłami. Cały czas toczą się negocjacje ale Ibrahim Ali nie zgadza się na przyjęcie od rządu Egiptu gwarancji bezpieczeństwa i uwolnienie Niemców. Jego zdaniem, niemieckie władze opóźniają rozwiązanie problemu, nie pozwalając matce dzieci na przyjazd z nimi do Egiptu. Porywacz twierdzi, że rozmawiał telefonicznie z żoną. Ta wpierw miała się zgodzić na powrót do Egiptu, potem jednak zrezygnowała pod rzekomym naciskiem władz niemieckich. Zdaniem Egipcjanina porwani "nie mają z całą sprawą nic wspólnego, rozumieją jego sytuację i mu współczują. Jednego z zakładników, który rozmawiał z egipską telewizją, powiedział, że są przez porywacza "traktowani dobrze i przebywają w dobrych warunkach". Dodał jednak, że porywacz jest uzbrojony.

Egipcjanin i żona mają trójkę dzieci. Najstarsze z nich - córka przebywa z ojcem. Tymczasową opiekę nad dwójką chłopców, trzy i siedmioletnim, niemiecki sąd przyznał matce. Kobieta opuściła męża wraz z synami w ubiegłym roku, po małżeńskiej kłótni.

13:45