Bogdan Zalewski: Proszę Pani, proszę wyjaśnić, co się ostatnio dzieje w Argentynie. Rząd zamraża konta. Nie można wybrać tygodniowo więcej niż 250 dolarów, miesięcznie 1000 dolarów. Argentyńczycy są przerażeni. Ja czytałem komentarze w internetowych wydaniach lokalnych gazet. Ludzie mówią, że nie rozumieją tych posunięć ministra ekonomii. Głośno mówią, że sytuacja w Argentynie przypomina Kubę. Co się tam dzieje?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, że jest to przede wszystkim efekt długiego okresu, kiedy był tak zwany zarząd walutą, czyli że peso argentyńskie było równe dolarowi, a gospodarka była oczywiście zupełnie inna niż amerykańska i nieefektywna na tyle. Okazuje się, że ta waluta argentyńska nie jest warta tego jednego dolara i stąd ograniczenia w korzystaniu. To samo było w Polsce, w stanie wojennym, oczywiście to jest inna gospodarka. Swego czasu Francja, w latach 80 miała ograniczenia wywozu walut za granicę dla Francuzów. Frank leciał na łeb, na szyję.

Bogdan Zalewski: Przeczytałem ostatnio, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy chce by państwa mogły ogłaszać bankructwo. Na czym to miałoby polegać?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Międzynarodowy Fundusz Walutowy ma taką specjalną pomoc dla państw, co postępują z reformami, ale mają przejściowe trudności. Przede wszystkim to, że wtedy państwo było odcięte od wszelkich źródeł finansowych. Na czym polega bankructwo? Na tym, że człowiek traktuje niewiarygodnie, tak jak spółkę, tak w tym przypadku państwo, ale proszę mi wierzyć, że państwo naprawdę trudno bankrutuje.

Bogdan Zalewski: Ale gdyby tak się miało wydarzyć? Gdyby Argentyna musiała ogłosić takie bankructwo? Jakby to wyglądało w praktyce, zdaniem Pani?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Wie Pan, przede wszystkim powiedzieliby, że jest jakieś bardzo długie moratorium na długi, albo, że w ogóle nie spłacą swoich długów. W jakimś sensie Polska przed 89 rokiem była taką gospodarką, bo nikomu już nie pożyczano pieniędzy, rosły odsetki, myśmy nie oddawali i gdyby nie zmiany w roku 89, byłoby dramatycznie. I tak nie wszyscy są zadowoleni, ale byłoby dużo gorzej.

Bogdan Zalewski: W Polsce dużo mówi się tez o dziurze budżetowej, pokazuje się takie czarne plany na przyszłość. Czy nam nie grozi podobna sytuacja, jak to się dzieje w Argentynie? Czy ta sytuacja w Argentynie nie może się też przełożyć na inne systemy finansowe w innych państwach?

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Ja myślę, że ona może się przełożyć w takim sensie, że banki będą się pozbywać papierów z innych państw, żeby pokrywać straty, które niestety poniosły w Argentynie, czyli po prostu, żeby mieć jak najmniejszą stratę, wtedy sprzedają papiery i to jest taki efekt zakażenia. Jest duża różnica. Przede wszystkim Polska ma zdrowy system kursowy, ma system płynny, także wiedzą o tym wszyscy inwestorzy. Na szczęście nie jest przywiązana do jednej waluty, tak jak niektórzy chcieliby to widzieć – do euro, tylko ma system płynny w ogóle. To też automatycznie się nie przeniesie, ponieważ to musi tkwić błąd w systemie naszej gospodarki. Ona nie jest co prawda najsilniejsza, ale nie jest też dramatycznie chora.

Foto: Archiwum RMF