Samoeliminacja Tuska otwiera przed nami nowe możliwości - twierdzi Marek Migalski w Kontrwywiadzie RMF FM. Eurodeputowany przyznaje, że Lech Kaczyńśki jest dla PiS-u symbolem i jeśli przegra wybory, to wywoła to w partii dyskusję. Apeluje także do PO, by wreszcie wystawiła swojego kandydata. Nie ma sensu go dłużej kryć, masować, golić wąsów albo dodawać lat.

Konrad Piasecki: Czy w Prawie i Sprawiedliwości ogłoszono czas wielkiej smuty, panie pośle?

Marek Migalski: Nic o tym nie wiem.

Konrad Piasecki: Widział pan w mediach ostatnio jakiegoś szczęśliwego, rozradowanego polityka Prawa i Sprawiedliwości?

Marek Migalski: Siebie widziałem.

Konrad Piasecki: No, ale pan taki nie do końca "pisowski" jest.

Marek Migalski: Dlaczego nie.

Konrad Piasecki: Znaczy coraz bardziej "pisowski" coraz miej "politologiczny" , to prawda.

Marek Migalski: No zgoda. Bo zacząłem być politykiem a nie politologiem. To prawda.

Konrad Piasecki: Ale do partii pan jeszcze nie wstąpił?

Marek Migalski: Nie, nie wstąpiłem.

Konrad Piasecki: A prawdziwych partyjniaków ja w mediach nie widzę, a jeśli widzę mają smętne miny i ponuro mówią, że Tusk to tchórz. Radości niewiele.

Marek Migalski: Bo jak pan ogląda tylko swoje media, to być może tak. Ale oni gdzieś się jednak błąkają po mediach, a poza tym nie mają smutnych min, tylko jest dokładnie odwrotnie. Na minach "pisowców" maluje się raczej radość, a nie smutek. Smutni to są "platformersi" bo im się Donald Tusk wycofał.

Konrad Piasecki: Kurski, Bielan, Brudziński, Kamiński, Ziobro, że wymienię tylko taką najbardziej znaną i najczęściej pojawiającą się w mediach piątkę, milczą. Zachowują się jakby złożyli śluby milczenia. Jeden z nich mi wytłumaczył: "Twardego Prawa i Sprawiedliwości w mediach ma nie być, tak kazał prezes". To był sms.

Marek Migalski Cieszę się, że się pan stęsknił za " pisowcami". Mam nadzieję, że podobne uczucia są w co najmniej 51 procentach polskich domów.

Konrad Piasecki: A dlaczego twardego PiS ma nie być?

Marek Migalski: Nie, to w ogóle jakiś absurd.

Konrad Piasecki: Też mi się wydaje, że absurd. Tylko zastanawiam się, co przyświeca temu absurdowi.

Marek Migalski: Nie ma czegoś takiego, że PiS a już zwłaszcza "twardy" zniknął z mediów.

My jesteśmy "twardzi", bo my jesteśmy "twarde" chłopaki i "twarde" dziewczyny oczywiście.

Konrad Piasecki: A jest tak, że otwieracie szampany i już umawiacie się na pielgrzymkę do Częstochowy po tym co się stało, dokładnie siedem dni temu.

Marek Migalski: Pan już dawno nie był na pielgrzymce, bo jeśli pan uważa, że się otwiera szampana, a później idzie na pielgrzymkę, to znaczy, że pan.

Konrad Piasecki: Teraz się otwiera szampana i się umawia na sierpniową pielgrzymkę.

Marek Migalski: A rozumiem.

Konrad Piasecki: A, że dawno nie byłem to prawda.

Marek Migalski: Ja rzadko chodziłem na pielgrzymki, a szampana nie lubię, więc nie ma pojęcia jaka jest korelacja między jednym a drugim. Natomiast oczywiście, że tak. Nie ma co

ukrywać , że samoeliminacja Donalda Tuska otwiera przed nami jeszcze większe perspektywy, niż sądziliśmy to przed dwoma tygodniami. Dlatego, że każdy następny kandydat Platformy, będzie wiadomo dla wyborów Platformy, że to jest kandydat z secondo handu , z łapanki, z przypadku. Ktoś kto nie miał być a jest, tylko dlatego, że Donald Tusk się wycofał. I to oczywiście dla nas jest powodem radości.

Konrad Piasecki: Czyli kiedy Tusk mówi o Jarosławie Kaczyńskim: "Chłop powinien się cieszyć, że bratu odpadł groźny konkurent", to pan się tutaj z Donaldem Tuskiem zgadza?

Marek Migalski: Ja się przede wszystkim nie zgadzam z nazywaniem swojego….

Konrad Piasecki: …prezesa.

Marek Migalski: … partnera politycznego "chłopem", co zresztą jest charakterystyczne dla Donalda Tuska, że on niespecjalnie wie, co mu wypada. Jak zapowiadał swoją autodestrukcję, powiedział jakiś kompletnie nieładny greps pod tytułem: "Ja jestem sam ich jest dwóch" , teraz o jakimś "chłopie". To nie wypada po prostu premierowi.

Konrad Piasecki: Ale co pan powiedziałby o Jarosławie Kaczyńskim: "mała dziewczynka" wzorem Michała Kamińskiego?

Marek Migalski: A pan uważa, że Jarosława Kaczyńskiego można nazwać albo "chłopem" albo "małą dziewczynką"? Jest dorosłym mężczyzną.

Konrad Piasecki: Nie jest tak, że prezes się boi, że ma już wizję tego, że jak brat przegra z Komorowskim albo Sikorskim, jak pan mówi z kandydatami z second handu , już mu nikt tego nie wybaczy?

Marek Migalski: Kiedy pan widział ostatni raz Jarosława Kaczyńskiego?

Konrad Piasecki: Widziałem go gdzieś tam skrycie filmowanego na konferencji w Krakowie i mówiącego, że ma jakieś tajemne sondaże, które sprawiły, że Tusk się wycofał.

Marek Migalski: Ale czy on wyglądał na wystraszonego? Czy pan widział kiedyś Jarosława Kaczyńskiego wystraszonego?

Konrad Piasecki: Nie wyglądał na szczęśliwego.

Marek Migalski: To czemu pan wywołuje pytanie pt. "Czy on jest wystraszony?". Znaczy pomiędzy wystraszeniem a szczęściem. Pan ma jakąś tendencję do łączenia rzeczy, których łączyć nie wolno albo do proponowania alternatyw, które są niepełne.

Konrad Piasecki: Nie do końca się z panem zgodzę.

Marek Migalski: No to dobrze, bo inaczej byłby pan już u nas w PiS.

Konrad Piasecki: Gdyby prezes przegrał te wybory, a gdyby Lech Kaczyński przegrał te wybory, to byłby koniec prezesa?

Marek Migalski: Nie, ale to oczywiście byłby problem, dlatego że Lech Kaczyński jest symbolem naszego obozu, ma te wartości, o które PiS walczy i rzeczywiście gdyby się okazało, że naród odmawia poparcia i dla tej osoby, i dla tego programu, to oczywiście musiałoby to wywołać co najmniej taką dyskusję jak w Platformie w 2005 roku.

Konrad Piasecki: Czy jest tak, że młode wilki wtedy zabrałyby się do rozszarpywania go? Bo one już przebierają nogami - to pan przyzna.

Marek Migalski: Co pan ogląda wieczorami za bajki? Wilki, rozszarpywanie… Pana wizja… Ja nie wiem, jakie wy macie stosunki w RMF, ale u nas jest zupełnie inaczej.

Konrad Piasecki: Patrzę na PiS jak na watahę wilków. Na czele samiec alfa, a z tyłu młode wilki, które szykują się, by go zastąpić.

Marek Migalski: No i to pana dyskredytuje jako komentatora politycznego, jeśli pan postrzega tę sympatyczną partię jako watahę wilków.

Konrad Piasecki: A pana dyskredytuje jako politologa wiara w to, że Lech Kaczyński musi te wybory wygrać.

Marek Migalski: No to zobaczymy. Niech mnie pan zaprosi w październiku i zobaczymy, kto jest bardziej zdyskredytowany.

Konrad Piasecki: A jako chłodny politolog pan uważa, że kto wystartuje z Platformy?

Marek Migalski: Po pierwsze jestem gorącym politologiem, na co mam wiele dowodów. Natomiast nie chcę się bawić w zgadywanki. Niech wystawiają kogokolwiek. Nie ma sensu, żeby tego kogoś, tego kandydata kryli, masowali, breafowali, przygotowywali, golili mu wąsy albo dodawali lat. Niech wystawiają kogoś - i to nie dlatego, że to jest komfort psychiczny "pisowców", tylko że to ma być komfort psychiczny wyborców i dziennikarzy, którzy mają już prawo wiedzieć, kto będzie reprezentował tę śliczną partię, czyli Platformę.

Konrad Piasecki: Pan nie wie?

Marek Migalski: Ja nie wiem.

Konrad Piasecki: Ale wie pan, że PiS będzie reprezentował Lech Kaczyński.

Marek Migalski: Mamy taką tendencję do mówienia, że nie wiem itd., a ja mogę zaryzykować. Tak, jestem na 100 procent przekonany, że to będzie Lech Kaczyński i strasznie bym się zdziwił… Wtedy nazwałby mnie pan zdyskredytowanym politologiem, gdyby to nie był Lech Kaczyński.

Konrad Piasecki: A jeśli to będzie Lech Kaczyński, to kogo z pary Komorowski-Sikorski łatwiej mu będzie pokonać?

Marek Migalski: Nawet gdyby wystąpili jako para, to byśmy ich pokonali. A jak wystąpi jeden z nich, to w ogóle nie ma już problemów.

Konrad Piasecki: To prawda, że na Komorowskiego są świetne haki w PiS?

Marek Migalski: No chyba Donald Tusk ma na niego trzymanie, bo jeśli go wystawi, to znaczy, że ma na niego większe trzymanie niż na Sikorskiego. Więc to nie u nas są te haki, ale w rodzinie, bo jak pan przyrównuje PiS do watahy, to niech pan sobie wyobrazi na chwilę i znajdzie odpowiednie poetyckie porównanie do Platformy. No słucham, proszę uruchomić swoją wyobraźnię. PiS do watahy wilków, a Platforma…

Konrad Piasecki: To będę uruchamiał poza anteną, bo już czas nam się kończy...