"Jestem zachwycony widokiem Tuska. On sam założył sobie koronę, zupełnie jak ja kiedyś. Strasznie mi się to podoba" - mówi Leszek Miller gość Kontrwywiadu RMF FM. "Skoro premier przesuwa Schetynę, to znaczy, że musi być naprawdę silny. Tusk przygotowuje się do trudnych czasów, usuwa potencjalnych Brutusów. Brutusom radzę, by nastawili się na trwanie. Na miejscu Schetyny usiadłbym w ostatnim rzędzie i cicho czekał" - radzi.

Konrad Piasecki: Bez sensu okazało się to pańskie kandydowanie. Mówił pan, że idzie do Sejmu po władzę, a okazało się, że znowu cztery lata w opozycji.

Leszek Miller: No wie pan co, nie spodziewałem się, że pan będzie taki szyderczo-okrutny.

Jestem realistą. Widzę, że od zapowiedzi do rzeczywistości jest bardzo daleko.

Niech pan nie triumfuje, dlatego, że dla mojej wizji zabrakło 4-5 punktów. Gdyby dzisiaj koalicja PO-PSL miała trochę mniej mandatów, a jak pan wie, ma kruchą większość, to byłby potrzebny trzeci partner.

Ale wie pan, że w tym Sejmie przypadnie wam najwyżej rola straszaka Platformy przeciwko PSL-owi.

My nie będziemy nikogo straszyć. Będziemy realizować nasz program i to, co postanowi klub, który powinien się jak najszybciej zebrać. I zobaczy pan, że przez te cztery lata wyjdziemy na zupełnie przyzwoita pozycję.

A ma pan choć cień nadziei, że historia wskaże na was swym ciężkim palcem i będzie jakaś szansa na dokooptowanie się do koalicji?

Tak może się zdarzyć, gdyby okazało się, że w czasie kadencji kryzys finansowy zapuka, a właściwie - jak powiedział premier Tusk - załomocze do drzwi.

Ale przewiduje pan scenariusz, że PSL wyjdzie wtedy z koalicji, czy że rząd będzie potrzebował bardziej solidnej większości?

Raczej to drugie, że rządowi będzie potrzebna nie krucha, tylko solidna większość.

A pan w tym Sejmie kim będzie? Wicemarszałkiem?

Ja będę posłem.

"Poseł" to brzmi dumnie. "Poseł-elekt" jeszcze bardziej dumnie.

"Poseł" to brzmi dumnie, chociaż "premier" brzmi jeszcze bardziej dumnie.

PO wysuwa kobietę, Palikot też. Nie wypada wam być mniej poprawnymi.

Ja nie uważam, żeby kryterium wyboru wicemarszałka Sejmu zależało od płci. Trzeba po prostu wybrać człowieka, który się do tego nadaje.

Jakbyście tam dali kobietę, to można by stworzyć konwent seniorek i karać kobiety na grzechy.

Niech pan nie żartuje, bo zostanie pan oskarżony o seksizm.

A jako promotor kobiet zagłosuje pan na Ewę Kopacz jako marszałka?

Oczywiście, że tak, dlatego, że jest - jak pamiętam - niepisana umowa, że szuka się konsensusu dotyczącego wyboru marszałka i wicemarszałków.

Jak pan patrzy dziś na Donalda Tuska, takiego wszechmocnego, wszechmogącego, rozdającego role, widzi pan w nim siebie sprzed kilkunastu lat?

Tak, i jestem tym widokiem zachwycony.

Podoba się panu ta rola hegemona?

Bardzo mi się podoba, bo premier Tusk założył sobie sam koronę, czyli zrobił to samo, co ja w 2001 roku, więc rozumie pan, jak muszę być zachwycony.

Premier szykuje sobie pełen komfort rządzenia nominując na przykład Ewę Kopacz na marszałka?

Tak. I okazuje się, że jest bardzo silny, bo skoro potrafi przesunąć pana Schetynę, to znaczy, że naprawdę jest silny.

Jak pan czyta te ruchy - Kopacz w górę, Schetyna w dół. Tusk mości sobie wygodne gniazdo do rządzenia czy raczej ustawia już partię na czasy po swoim odejściu w Europę, w świat czy gdziekolwiek indziej?

Nie, nie. On się raczej przygotowuje do trudnych czasów i usuwa potencjalnych "Brutusów".

I boi się powtórki z pańskiego losu - tego, że partia w którymś momencie przyjdzie i powie: "panu już dziękujemy".

Myślę, że pan premier Tusk dokładnie przestudiował moje doświadczenia.

I doświadczenia innych polityków europejskich. A jakieś przestrogi dla niego?

Żeby jednak nie nastawiał się na trwanie, tylko żeby spróbował od samego początku podjąć ambitne plany, reformy.

Bo nie jest tak, że reformy tylko wykańczają polityków, a nie ich budują?

Kiedy się je w odpowiednim momencie otworzy i zrobi się z odpowiednimi ludźmi, to można na tym zyskać. A kula śniegowa, która pędzi po zboczu, czyli stan finansów publicznych i stan gospodarki, prędzej czy później doścignie pana premiera.

A co ci "Brutusi" powinni zrobić, jeśli mają ochotę jeszcze odegrać rolę "Brutusów"?

Czekać.

Grzegorz Schetyna powinien czekać, nie wchodzić do rządu?

Na jego miejscu usiadłbym w ostatnim rzędzie i czekał.

Na lepsze czasy dla opozycji wewnątrz Platformy?

Tak. Na lepsze czasy.

Wystartuje pan do walki o fotel szefa SLD?

To jest bardzo odległa przyszłość. Kongres ma się odbyć w styczniu, więc wolałbym rozmawiać o jakichś bliższych perspektywach.

Ta nie jest tak bardzo odległa, chociaż pytanie, czy do stycznia SLD jeszcze w ogóle będzie istniało. Zgodzę się z panem, że warto się nad tym zastanowić.

Oczywiście, że będzie. Proszę nie krakać.

A widzi pan w Kaliszu kandydata do tego fotela?

Z tego, co wiem, to jeden z kandydatów.

Ale poważny, najpoważniejszy? Namaszczony przez Kwaśniewskiego?

Jeden z kandydatów, ale czy jest zwycięzcą, to się dopiero okaże. Generalnie rzecz biorąc, SLD jest w takiej sytuacji, że musi udowodnić, iż swoje władze, przede wszystkim w klubie, a później w partii, wybierze samo. To znaczy, nie podda się żadnym sugestiom płynącym z zewnątrz, czy to z mediów, czy to z rozmaitych kręgów politycznych.

Czyli ten Aleksander Kwaśniewski namaszczający dzisiaj w "Gazecie" Kalisza, to jest zły ruch dla Kalisza?

Problemem SLD jest konieczność udowodnienia, że to jest partia suwerenna, samodzielna i niekoncesjonowana. To nawet dla samopoczucia szeregu ludzi SLD jest bardzo potrzebne. Po prostu trzeba pozwolić, żeby odpowiednie statutowe gremia wybrały tak, jak uważają.

A Napieralski pójdzie dzisiaj do prezydenta? Czy już się całkiem rozsypał?

Oczywiście, że pójdzie. Przecież on jest nadal szefem Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Ale jakimś takim szefem w ukryciu?

Szefem, który ma problemy i który jest poorany bliznami. Tak na marginesie, zdaje się, że to jest pierwsza męska przygoda Napieralskiego. Te blizny oczywiście. I albo się roztkliwi nad sobą, albo stanie się mężczyzną.

A pan widzi w nimi rolę roztkliwiającego się czy przyszłego mężczyzny?

Ja mu życzę, żeby stał się mężczyzną i aby to trudne doświadczenie podziałało na niego krzepiąco. To jest stosunkowo młody człowiek, jeszcze wiele wyborów przed nim.

A nie myśli pan sobie czasem, że może już czas złożyć formację do grobu i się rozpełznąć do Palikota, do Platformy?

Nie, nie myślę. Jeżeli ktoś myśli o kapitulacji i o tym, żeby zwijać sztandar, to ja myślę o tym, żeby trwać przy sztandarze.

A będziecie popierać Palikota w takich krucjatach jak ta antykrzyżowa?

Będziemy reagować zgodnie z naszym programem. Natomiast ta krucjata to jest typowa zagrywka Palikota na zasadzie "rzucam myśl, a wy ją łapcie".

Ale jak przyjdzie co do czego, poprze pan uchwałę dotyczącą zdjęcia krzyża zaproponowaną przez Palikota?

Ta uchwała nigdy nie przejdzie, bo nie ma arytmetycznej większości.

Pytanie, czy SLD ją poprze?

My nie jesteśmy przeciwni takim inicjatywom, bo w 2001 roku ten krzyż został zawieszony cichcem i my już wtedy protestowaliśmy. My nie jesteśmy nawróceni. Nikt z posłów SLD nigdy nie powiedział: tak mi dopomóż Bóg.

A Palikot...

A Palikot powiedział. Wezwał Pana Boga na pomoc. I widzi pan, Pan Bóg mu pomógł. I teraz czarna niewdzięczność ze strony Palikota.