"Nie wykluczałbym takiego scenariusza, że w momencie, kiedy służby specjalne będą miały pewne istotne szczegóły, to wtedy się ktoś zgłosi i powie: "To było tak i tak zrobione. Jeżeli nie chcecie, żebyśmy to powtórzyli, to albo nam dajcie pieniądze, albo wypuśćcie jakichś więźniów, albo spełnijcie nasze żądania" - twierdzi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Mariuszem Piekarskim ekspert ds. bezpieczeństwa Piotr Niemczyk. "To jest albo wybrany celowo moment, żeby nie spowodować zbyt dużej paniki i zbyt wielu ofiar, albo brak pewnego profesjonalizmu" - mówi pytany o to, z jakich powodów ładunki odpalono, gdy do mety dobiegła już większa część zawodników.

Mariusz Piekarski: Zamach terrorystyczny czy atak pojedynczego szaleńca? Jak pan interpretuje wydarzenia w Bostonie?

Piotr Niemczyk, ekspert ds. bezpieczeństwa: Myślę, że można mieć trzy hipotezy. Pierwsza to oczywiście zamach terrorystyczny, bez względu na to, czy to był zamach terrorystyczny przeprowadzony przez zorganizowaną grupę przestępczą, na przykład terrorystów o profilu islamskim. Również możliwe jest i logistyka tego nie wyklucza, że to może być zamach tak zwanego samotnego wilka, a ja bym jeszcze nie wykluczył terroru kryminalnego. Przebieg ataku świadczy o tym, że tu nie chodzi o maksymalizację ofiar. Podejrzewam, że gdyby chodziło o maksymalizację ofiar, to byłoby to tak zorganizowane, że tych ofiar rzeczywiście byłoby dużo więcej. Natomiast ktoś chce pokazać, że może przeprowadzić tego rodzaju zdarzenie na przyzwoicie, bo nie dobrze, niestety nie dobrze strzeżonym terenie i chce eskalować jakieś żądanie o charakterze finansowym, o charakterze zwolnienia kogoś z więzienia, o jakimś charakterze politycznym. Wszystko to, moim zdaniem, jest jeszcze możliwe.

Co nam mówi przebieg tego zdarzenia? Dwa wybuchy niemal w tym samym miejscu, na otwartym terenie i mimo obecności bardzo wielu ludzi, niewiele ofiar.

Po pierwsze powiedziałbym tak, może zacznę od drugiej strony - moim zdaniem były luki w systemie ochrony. Jeżeli te ładunki były podłożone faktycznie w śmietnikach, to trzeba pamiętać, że śmietniki są zawsze w pierwszym obszarze zainteresowania służb bezpieczeństwa. One mają być bardzo starannie prześwietlone przed imprezą, a poza tym monitoruje się je w trakcie, na przykład stosując takie rozwiązanie, że śmietniki powinny być przezroczyste. Tu jest lekkie zaniedbanie, ale też trzeba mieć świadomość, że to było w dużym tłumie, gdzie skuteczność sił bezpieczeństwa jest bardzo ograniczona.

Ale istotne jest to, pana zdaniem, że do tych wybuchów doszło nie w samym momencie, kiedy duża grupa biegaczy wbiegała na metę, tylko raczej już dwie, trzy godziny po wbiegnięciu pierwszych, kiedy na metę wbiegali maruderzy i było już w tłumie mniej osób?

Moim zdaniem był to specjalnie wybrany moment, właśnie po to, żeby tych ofiar było stosunkowo mniej, żeby nie było dużego ścisku, bo wtedy ci ludzie na skutek samej paniki mogliby sobie dużo więcej krzywdy zrobić. To jest albo wybrany celowo moment, żeby nie spowodować zbyt dużej paniki i zbyt wielu ofiar, albo brak pewnego profesjonalizmu. Oni próbowali wnieść te ładunki być może już w trakcie imprezy, po jej punkcie kulminacyjnym, czyli finale tych, którzy wygrywali i kiedy jest największa koncentracja mediów, kiedy jest największa koncentracja gapiów. Nie znamy dokładnie logistyki tych zdarzeń, więc pytanie: czy to było celowo tak zorganizowane, żeby wywołać jak najwięcej strachu, a stosunkowo mało ofiar, czy tu jednak brakowało czegoś w dopięciu tego scenariusza zamachu terrorystycznego.

A milczenie po ataku w Bostonie? Fakt, że do tej pory nikt się nie przyznał do tego zamachu?

Ja bym nie wykluczał takiego scenariusza, że w momencie, kiedy służby specjalne zbiorą parę dowodów takich, o których nie będzie wiedziała opinia publiczna, kiedy będą miały pewne istotne szczegóły, to wtedy się ktoś zgłosi i powie: "To było tak i tak zrobione. Jeżeli nie chcecie, żebyśmy to powtórzyli, to albo nam dajcie pieniądze, albo wypuśćcie jakichś więźniów, albo spełnijcie nasze jakieś żądania." Ja bym nie wykluczył takiego scenariusza.