"Uwielbiam Polskę, ale nie wrócę tu na stałe" - mówi Joanna Krupa w rozmowie z Martą Grzywacz.

Marta Grzywacz, RMF FM: Wyglądasz na zestresowaną?

Joanna Krupa: Właśnie wracam ze schroniska. Ostatni pies, którego miałam do adopcji, dzisiaj poszedł. Jestem szczęśliwa.

A skąd to zainteresowanie losem zwierząt?

Od małego dziecka się tym interesuję. Babcia miała psa, potem ja z mamą zaadoptowałyśmy pieska, Sarę. Mama od małego uczyła nas kochać zwierzęta, umieć otwierać serce. No i nie raz myślę, że mam teraz tak ogromne serce, że za bardzo się tym przejmuję. Czasem ludzie mówią: pomagasz zwierzętom w schronisku, a co z biednymi ludźmi? Ja chciałabym pomóc wszystkim, ale przecież nie jestem jakiś magician! Kiedy walczę o futra, to ktoś mówi - a co z psami, na których testuje się kosmetyki? Nie mogę wszystkiego zrobić od razu. Wszystko pomalutku. A ludzie zamiast spojrzeć w lustro tylko krytykują.

Czy zajmujesz się tylko działaniem na rzecz bezdomnych psów, czy walczysz także o prawa innych zwierząt?

Tak, w czasie prezydentury Obamy przeforsowaliśmy nowe prawo, które każe lepiej traktować zwierzęta przeznaczone na ubój. Właśnie mówiłam mojemu styliście Jankowi, że niedługo będę wyglądać na 60 lat, tak się tym wszystkim stresuję. Wcześniej angażowałam się tylko w Ameryce. Teraz także w Polsce. Ale to jest coś, co sprawia, że jestem uśmiechnięta, cieszę się kiedy coś dobrego uda mi się zrobić.

Czy to znaczy, że nie nosisz skórzanych butów, torebek itd.?

Mam jeszcze kilka par butów ze skóry, torebki nie wiem. Ale teraz nie kupuję niczego ze skóry. Z tym, że ludzie powinni pamiętać, że futra to coś innego niż skóra zwierząt, która jest - powiem to po angielsku, bo nie wiem jak przetłumaczyć - leather is a product by meet consumption (tłum.: skóra jest produktem ubocznym pochodzącym z uboju zwierząt na mięso - red.) Na futra natomiast zwierzęta są specjalnie hodowane. Na fashion. Te futra są zrywane na żywo, zwierzęta płaczą z bólu, niektóre wstają kiedy już skóra jest zerwana i jeszcze oczka otwierają. Niektóre są electrocuted (tłum.: zabijane za pomocą prądu - red.) , albo drowned (tłum.: topione - red.). Różne okropne rzeczy się z tymi zwierzakami dzieją. Nie wiem, dlaczego projektanci dalej muszą mieć futra w swoich kolekcjach.

A mięso jesz? Czy jesteś wegetarianką?

Jem rybę i dużo sushi. Mam krew grupy O i problemy z tarczycą, dlatego mój lekarz opieprzył mnie ostatnio, że powinnam chociaż dwa razy w tygodniu jeść mięso. Ale ja nie mogę. Jeśli już jem mięso, to tylko wtedy kiedy naprawdę potrzebuję i tylko mięso z Kobe z Japonii.

W Japonii zwierzęta są inaczej traktowane?

W Kobe tak. Krowom robi się masaż. To niby niewielka różnica, ale jeśli już muszę jeść mięso to tylko wołowinę z Kobe.

Bardzo ostro i otwarcie krytykujesz te kobiety, które noszą futra. Mam na myśli m.in. Anię Rubik. Nie boisz się, że te ostre słowa odbiją się też na tobie?

Nie będę mówić o tej osobie, ale jeśli ktoś mówi, że zwierzęta na futra nie umierają w okrutnych warunkach, to niech się nauczy jakie są fakty.

Rozpoczęła się druga edycja programu Top Model. Skąd te młode dziewczyny biorą odwagę, żeby przed wami stanąć?

Tak, one maja dużo odwagi. Te biedule przychodzą na panel i na początku bardzo się boją. Ale uczą się z odcinka na odcinek. My im podpowiadamy, żeby były bardziej odważne, żeby się nie wstydziły, lepiej ubierały. Myślę, że ten program strasznie im dużo pomaga. Widzę jak niektóre dziewczyny z tego sezonu przyszły do nas bardzo skromne a teraz widać dużą różnicę w zachowaniu, są pewne siebie, bardziej uśmiechnięte, wiedzą czego chcą i widzą w sobie potencjał, żeby być modelkami. Może nie top modelką na wybiegu ale fotomodelką, która też może ogromne pieniądze zarobić. Ten program może też pomóc zrobić karierę w telewizji. To jest dla dziewczyn w Polsce ogromna szansa na zrobienie też zagranicznej kariery. Chcielibyśmy, żeby miały okazję pojechać, do Paryża, Mediolanu, Nowego Jorku. Znaleźć tam agencję. Bo rynek w Polsce jest jeszcze mały.

Jakim trzeba być człowiekiem, żeby odnieść sukces w tym zawodzie?

Trzeba mieć dużo patience (tłum.: cierpliwości - red.) i grubą skórę. Trzeba też wiedzieć, że może to być bardzo ciężka i długa droga, która się nie uda. I że na początku pieniądze wcale nie są duże.

Jakie były najlepsze słowa, które usłyszałaś w tym zawodzie?

Najważniejsze dla mnie jest to jak ludzie mnie poznają na żywo i mówią, że jestem bardzo fajną osobą. Normalną dziewczyną, nie żadną zarozumiałą divą. Wielokrotnie słyszałam jak ktoś się dziwi: o jejku, jesteś cool. Nie rozumiem jak można się wywyższać, tylko dlatego, że odniosło się sukces.

A pierwsze dobre słowa dla ciebie jako modelki?

Na początku było bardzo ciężko dostać się do jakiejś agencji. Słyszałam ciągle: jesteś za sexy, za niska, za ładna. Dopiero kiedy zrobiłam zdjęcia do pierwszej okładki w życiu, coś się ruszyło. Zobaczyła je moja dzisiejsza managerka i wymusiła na fotografie mój telefon. Fotograf się dziwił co ona we mnie widzi, ale się uparła. To ona wzbudziła we mnie śmiałość, pewność siebie. Nikt wcześniej, w żadnej agencji nie widział we mnie niczego special . Ona była pierwsza, która powiedziała: Wow, jesteś super! Dzięki niej zrobiłam karierę cover girl - dziewczyny z okładek. Jeden z magazynów nazwał mnie najbardziej sexy kobietą na świecie. Ale nie zrobiłam kariery hight fashion model, bo nie jestem chudzielcem.

Modeling to praca czy styl życia?

Praca. Przecież kiedy jestem w domu z psami to nie siedzę na kanapie w 15-centymetrowych szpilkach i makijażu.

A zdarza ci się wyjść z domu bez makijażu?

Tak, jak chodzę do sklepów to bez makijażu. Zakładam tylko ciemne okulary, dresy, włosy spinam do góry… W LA większość ludzi tak chodzi.

W LA nie ma gdzie chodzić. Przecież tam się wyłącznie jeździ.

Dojeżdża się i idzie. Przecież chodzimy po Rodeo Drive, Melrose Place, czy Hollywood Boulevard. Albo idę z moimi psami w góry na hiking

Antonio Banderas, z którym miałam okazję rozmawiać twierdzi, że to najgorsze miasto świata.

Tak? Ja myślę, że najwspanialsze. Świat jest przepiękny, ale kiedy wracam do LA czuję się niesamowicie, bo wiem, że jadę do domu. Uwielbiam LA.

Za co?

Bo jest przepiękne, dało mi karierę, dało mi szczęście, dało mi szansę robić to co kocham. Nie mogłabym mieszkać nigdzie indziej na świecie. Mieszkam w LA 12 lat i jestem zakochana w tym miejscu.

Słyszałam, że kupiłaś w Polsce dom. Czy to znaczy, kiedyś może się tu przeprowadzisz?

Moje życie jest w Stanach. Mój narzeczony, moja mama, moje psy. Uwielbiam Polskę, ale nie wrócę tu na stałe.

Ty mieszkasz w Los Angeles a twój narzeczony Romain, w Miami, czyli na drugim końcu Stanów.

Latamy tam i z powrotem. Lot trwa 4-5 godzin. Ale on się kiedyś przeprowadzi do LA.

Już o tym wie?

Romain uwielbia LA, gdyby mógł przeprowadziłby się od razu, ale ma w Miami biznes, więc byłoby mu ciężko. W przyszłości, kiedy będziemy planować dzieci, podejmiemy tę decyzje na poważnie. Na razie dobrze jest jak jest. The heart grows fonder when you are away (tłum: nieobecność powoduje, że miłość jest większa - red.). Nie powiem, że to jest łatwe, są nieraz ciężkie dni. Byłoby fajnie gdybyśmy w każdej chwili mogli razem wyskoczyć do kina czy do sklepu, ale przez 4 lata jakoś udaje nam się być nadal razem.

Co więc robisz, kiedy jesteś w LA a Romain w Miami?

Wstaje rano, idę na sesję, wracam wieczorem i siedzę w domu z psami, oglądam telewizję, albo idę ze znajomymi na kolację, czy do kina. Większość czasu po pracy spędzam w domu.

Twój narzeczony nie jest o ciebie zazdrosny?

Nie, nasze relacje są bardzo zrelaksowane. Ciężko mi to wytłumaczyć. Z byłymi chłopakami zawsze była jakaś zazdrość. Musi być, żeby związek był spicy (tłum: pikantny - red.) , ale żeby się przejmować tym co druga osoba robi w danej sekundzie robi to nie. Ja w każdej sekundzie mogę do niego zadzwonić, a on do mnie. Między nami nie ma gier.

A przecież amerykańskie poradniki uczą nas, żeby grać i stosować strategie…

Tak, dokładnie. Jak on nie zadzwoni, to czekaj 3 dni, a jak zadzwoni to też czekaj może tydzień i dopiero zadzwoń, żeby nie myślał, że jesteś taka łatwa. To jest tragedia. Jeżeli jest się młodszym to się w to gra, ale jak się jest starszym, mądrzejszym, to naprawdę takie gry nie są śmieszne.

Czy jesteś dumna z tego, ze wiele twoich powiedzonek zadomowiło się w języku polskim?

To jest bardzo przyjemne. Kiedy mówią Dżoana - z wyraźnym "dż", to mnie to śmieszy. Nawet Dawid Woliński się śmieje i mówi: Hi, girls tak, jak ja bym to powiedziała. Wyjechałam z Polski kiedy miałam 5 lat. Staram się, jak mogę mówić po polsku. Zawsze byłam dumna z tego, że jestem Polką. Ale jak byłam mała nie chciało mi się uczyć polskiego. Mama na siłę wysyłała mnie do polskiej szkoły, ale na siłę nic nie można zrobić. Teraz żałuję. Jak będę miała dzieci, to postaram się, żeby uczyły się języków. To jest jednak bardzo ważne w życiu. Mój narzeczony zna pięć języków i jestem bardzo o to zazdrosna.

Ale polskiego jeszcze nie zna?

No nie, ale mówi, że nauczy się polskiego, jak ja się nauczę francuskiego.

On jest Francuzem z pochodzenia?

Tak, jest Francuzem. Kiedy miał 12 lat wyjechał do Brasil . I uwielbia Brasil . Kiedy go poznałam mówił, że jest w powie z Francji, w połowie z Brasil. Później zaczęłam dopytywać, które z rodziców jest Francuzem i po jakichś trzech miesiącach przyznał się, że w 100 proc. pochodzi z Francji, choć za Francuzami nie przepada.

Próbuję sobie przypomnieć kiedy dowiedzieliśmy się w Polsce, że na świecie istnieje Joanna Krupa…

Chyba jeszcze przed moim udziałem w amerykańskim Tańcu z Gwiazdami. Kiedyś w CNN powstała lista 10 influential Poles (tłum.: najbardziej wpływowych Polaków - red.). Był tam Lech Wałęsa, Jan Paweł II i Joanna Krupa. To był szok znaleźć się obok takich ludzi.