​Minął piłkarski weekend. Na stadionach pojawili się kibice, nie było kiboli. Zafalowała meksykańska fala, nie było meksykańskich marynarzy. Nie było też rasistowskich haseł na trybunach, ani bójek wokół stadionów. Jednym słowem jak śpiewał K. Daukszewicz "leniwa niedziela".

Nie przebrzmiały jednak słowa ministra SW o zaostrzeniu walki z pseudokibicami. Mocne słowa o "zsocjalizowaniu" ich siłą, za pomocą nowych narzędzi prawnych. Słowa, które padły w ubiegłym tygodniu na konferencji prasowej, będącej następstwem reakcji na bójkę kibiców Ruchu Chorzów z marynarzami meksykańskiego żaglowca. W sprawie zabrał głos  premier. Wszystkie media cytowały zdanie "Będziemy starali się wpłynąć zarówno na Policję, jak i prokuraturę i w ramach naszych możliwości, na sądy, aby przede wszystkim surowo i możliwie natychmiast karać tych, którzy używają przemocy".

Nie trzeba było czekać na reakcję środowiska sędziowskiego. Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" wydało oświadczenie, w którym z niepokojem przyjęło słowa premiera. Nie obyło się bez krytyki samego środowiska sędziowskiego, któremu liczni komentatorzy zarzucili liberalne podejście do problemu kibiców i orzekanie w stosunku do nich zbyt łagodnych kar.

W jednym szeregu z rządem stanął prokurator generalny, który zapowiedział wytyczne dla podległych mu prokuratorów, by wnioskowali o surowe kary i zaskarżali wyroki, gdy te są zbyt łagodne.

Reakcja na przemoc, agresję, przejawy chuliganerii na pewno powinna mieć miejsce. Spieszę jednak z wyjaśnieniem; Rząd nie posiada uprawnień do wpływania na niezależną prokuraturę i niezawisły sąd. Rząd posiada inicjatywę ustawodawczą. Czy warto jednak tworzyć nowe narzędzia prawne do walki z pseudokibicami? Tych jest wszak pod dostatkiem. Wystarczy z nich korzystać.

Jest określony tryb postępowania w Kodeksie postępowania karnego, są środki w Ustawie  o bezpieczeństwie imprez masowych. W PZPN jest opracowany, przez piszącego te słowa, program współpracy pomiędzy Policją, prokuraturą i sądem podczas piłkarskich meczy. Pozostaje zatem czynnik ludzki.

Wszyscy pamiętamy, jak jeszcze niedawno media informowały o warszawskim sędzi, który został ukarany naganą przez sąd dyscyplinarny, za używanie wulgarnych słów, agresywne zachowanie się na śląskim stadionie oraz odmowę poddania się badaniu na alkomacie. W trakcie procesu sędzia odnosząc się do zdarzeń na stadionie, miał powiedzieć "Zapomniałem, że jestem sędzią". Nasz bohater nadal sądzi, może nawet pseudokibiców.

Istota zatem problemu sprowadza się do tego, by nie zapominać, o tym, że jest się sędzią, prokuratorem, policjantem. Nie zapominać o tym jakie posiada się uprawnienia, prawne możliwości. A w końcu też o tym, po co się przyszło na mecz.

Janusz Kaczmarek, prawnik, adwokat, polityk. Przez dwa lata (2005- 2007) był ministrem spraw wewnętrznych i administracji.