Prokuratura zajmie się sprawą wypadku w kwidzyńskiej fabryce papieru. Wczoraj poparzonych zostało tam siedmiu pracowników. Śledczy sprawdzą m.in. czy poszkodowani mieli niezbędne badania, szkolenia i czy mogli być zatrudnieni do pracy jaką wykonywali. Ich stan zdrowia poprawia się.

Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że pracownicy zostali poparzeni pyłem o bardzo wysokiej temperaturze. Najprawdopodobniej był to pył drzewny. Materiały zabezpieczone przez policję zostały przekazane śledczym. Do prokuratury wpłynęło także zawiadomienie z fabryki papieru, o zbiorowym wypadku przy pracy. Prokuratura zapowiedziała, że jeszcze dziś oficjalnie zostanie wszczęte śledztwo w tej sprawie.

Wystąpimy oczywiście o zabezpieczenie dokumentacji medycznej poszkodowanych. Równolegle będzie prowadzone postępowanie wnętrze w zakładzie, w którym doszło do wypadku, w zakresie przestrzegania zasad BHP, więc ten materiał także zabezpieczymy. Zostanie powołany biegły z zakresu BHP. Po skojarzeniu tych wszystkich ustaleń, zarówno w obrębie bezpieczeństwa i higieny pracy jak i obrażeń pokrzywdzonych pracowników, będzie formułować wnioski co do ewentualnych zarzutów czy dalszego przebiegu postępowania - mówi Maciej Więckowski, zastępca prokuratora rejonowego w Kwidzynie. Śledczy będą także zabezpieczać dokumentację pracowniczą poparzonych osób. Chcą sprawdzić, mogły być one zatrudnione do takiej pracy jaką wykonywały.

Z oficjalnego komunikatu kwidzyńskiej fabryki wynika, że prowadzone były prace przygotowawcze do remontu elektrofiltru jednego z kotłów energetycznych. W trakcie tych prac nastąpiło niekontrolowane osunięcie pozostałości popiołu znajdującego się w elektrofiltrze. "Urządzenie przy którym wykonywano prace było przygotowywane do postoju remontowego od około 24 godzin" - pisze Seweryn Duda Pełnomocnik Zarządu International Paper - Kwidzyn do spraw public relations. Z oświadczenia wynika także, że nie wszyscy poparzeni byli zatrudnieni w zakładzie - dwóch z nich było pracownikami zewnętrznej firmy.

Jeszcze wczoraj stan trzech z siedmiu poszkodowanych był poważny. Z poparzeniami rąk i nóg zostali przetransportowani do Szpitala Specjalistycznego w Gryficach w województwie zachodnio-pomorskim. Ich stan ogólny jest dobry, nie ma zagrożenia życia. Mają oparzenia niedużych powierzchni ciała - powiedział dr Andrzej Krajewski, ordynator Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach. Pacjenci będą musieli pozostać w szpitalu przez najbliższe trzy, cztery tygodnie.