Znając zamiary, terminy i przewidując opór, jaki działaniom koalicji będzie stawiała opozycja, trzeba zakwestionować bardzo optymistyczny harmonogram przeprowadzania pierwszych zmian dotyczących przywracania praworządności. Nierealne jest już samo założenie, że w marcu wejdzie w życie ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa, która nawet nie trafiła jeszcze do Sejmu.

Po pierwsze, przyjęcie projektu przez rząd (planowane na jutro) nie oznacza jeszcze skierowania do Sejmu, który zbiera się pojutrze.

Po drugie, przesłanie projektu do Sejmu może, ale nie musi oznaczać natychmiastowego nadania mu tam numeru druku i rozpoczęcia nad nim pracy. Jeśli posłowie mają mieć czas na rozważenie nowych przepisów, czy choćby uważne zapoznanie się z nimi - nawet nie powinno, zatem trudno będzie rozpocząć proces legislacyjny w tym tygodniu.

Po trzecie, kolejne posiedzenie Sejmu, na którym ustawa mogłaby być uchwalona zaplanowano na 6-8 marca, a dokument powinien następnie trafić do Senatu. 

Po czwarte, Senat zbiera się 6-7 marca, a oczekiwanie, że jego komisje i cała izba zajmą wobec ustawy stanowisko natychmiast po jej otrzymaniu z Sejmu byłoby bardzo dalekie od przypisywanej senatorom skłonności do refleksji. Fakt, że przedstawiający ją minister sprawiedliwości sam jest senatorem, niewiele tu zmienia.

Po piąte, kolejne posiedzenie Senatu zaplanowane jest dopiero na 20-21 marca, i ustawa będzie ostatecznie uchwalona tylko wtedy, jeśli zostanie przez Senat przyjęta bez poprawek.

Jeśli tak się jednak stanie - trafi do prezydenta, który będzie miał na jej podpisanie 21 dni. Jeśli zechce ten czas wykorzystać, a ustawę podpisać (co jest bardzo wątpliwe) - będzie już kwiecień.

Po szóste wreszcie, nawet podpisana przez prezydenta ustawa nie wejdzie w życie natychmiast, ale ze zwyczajowym vacatio legis, wynoszącym 14 dni, i to nie od dnia podpisania ale publikacji.

A to wskazuje już bardziej na maj niż na marzec, jak założył w swoim planie rząd.

Najbardziej optymistyczna wersja

Uważny czytelnik zauważył pewnie brak w powyższym tekście jakichkolwiek przeszkód, którymi przeciwdziałać uchwaleniu zmian będzie pewnie próbowała opozycja. W harmonogramie nie ma też miejsca na ew. wysłuchania publiczne, czasu na sporządzenie opinii zewnętrznych ekspertów, odraczanie posiedzeń komisji, żmudne czasem prace redakcyjne itp. 

To jedynie opis procesu legislacyjnego w sprawie dowolnej ustawy, która pojawiłaby się w Sejmie jutro lub pojutrze, niezależnie od stopnia jej skomplikowania czy związanych z nią kontrowersji. Te zaś w sprawie nowego sposobu wybierania sędziowskiego składu KRS są przecież potężne.