…zostały przekroczone! - oświadczyła znana europoseł, dotknięta słowami innego, także znanego europosła. Natychmiast też dodała, że jej zdaniem zbliżamy się do bicia kobiet i wyraziła przekonanie, że ów poseł byłby w stanie to zrobić. Próby naprawy opłakanego poziomu debaty publicznej doskonale dopasowują się więc do tegoż poziomu.

Kto zaczął?

Z kronikarskiego obowiązku wspomnę, że do toczonego później także w innych mediach spięcia między panią Kempą a panem Sikorskim doszło na Twitterze, a wywołał je bodaj wyrazisty i przystępny dla wszystkich wpis byłego szefa MSZ "Walnij się w zatłuszczony łeb". Ten zaś miał być z kolei reakcją na uporczywe zwracanie się do niego niemieckim tytułem "Herr", co było zapewne reakcją na jakieś inne kontrowersyjne zachowanie.

A kogo to obchodzi?

Pal diabli o co poszło i kto zaczął. Podtrzymywanie tradycji nieustępliwości i stopniowego schodzenia coraz niżej z poziomem wymienianych uwag spełnia pewnie oczekiwania coraz szerszej dzięki temu publiczności, która z przyjemnością zauważa, że bez trudu osiąga poziom najwyższych reprezentantów Polski za granicą. Nie spełnia tylko oczekiwań bardzo niewielkiego grona osób, które od swoich przedstawicieli wymagają przestrzegania dość elementarnych zasad kultury i zachowywania zimnej krwi w stresie.

Emocje kontra rozum

Rozumiem, że emocje działają na każdego. Wiem, że jedną z podstawowych taktyk w sporze jest wyprowadzanie przeciwnika z równowagi, by następnie trzymając emocje na wodzy wykorzystać te przewagę. Spokojne wytknięcie adwersarzowi nietrzymania ciśnienia, wpadania w histerię, tracenia zimnej krwi, jest jednym z najskuteczniejszych sposobów pokazania, kto działa rozważnie, a kto powoduje się złymi emocjami.

Nie pouczając więc żadnej z zaangażowanych w podobne spory, a zapewne świadomych tego wszystkiego stron, jako zaledwie skromny i daleki od uprawiania parlamentaryzmu obserwator, chcę tylko dobitnie potwierdzić to, co z powyższych uwag wynika: jeśli po oparte na złych, niekontrolowanych emocjach argumenty sięgają wszyscy, także wszyscy prowadzony w ten spór przegrywają.

Chodźmy razem na manowce!

Nawet jeśli się taki prymitywny łomot na użytek gawiedzi komuś podoba, jego kontynuowanie rzeczywiście jest najwyżej drogą do rękoczynów. A toczony w ten sposób spór pozwala nam, Polakom, na doskonalenie umiejętności kompletnie nieprzydatnych wobec np. przeciwnika, który zachowa zimną krew i po prostu pokaże wszystkim dookoła, że jesteśmy niepanującymi nad emocjami, nieprzebierającymi w słowach histerykami.

W reakcji na to będziemy się zaś mogli tylko albo z nim pobić, albo popłakać.