„Moje życie się zmieniło, szczególnie pod względem rodzinnym. Rodzina się powiększyła, ale dalej spełniam się jako sportowiec” – mówi RMF FM brązowa medalistka z igrzysk w Londynie, windsurferka Zofia Noceti-Klepacka.

Maciej Jermakow: Windsurfing zagości na Stadionie Narodowym, to chyba świetna promocja waszej dyscypliny?

Zofia Noceti-Klepacka: Bardzo fajna inicjatywa, szansa dla ludzi, którzy nie mieszkają nad wodą, by zobaczyć różne ewolucje, świetna sprawa. Ja jeszcze nie wiem, czy tam wystartuję. Intensywnie przygotowuję się do mistrzostw świata, które odbędą się również we wrześniu. Ale jeśli nie będzie to kolidowało z treningami, to postaram się pojawić na Narodowym i zaprezentować w slalomie.

Miniony sezon był dla pani nieco spokojniejszy pod względem sportowym, ale prywatnie dużo się działo, po raz drugi została pani mamą. Życie diametralnie się zmieniło?

Pod względem rodzinnym tak. Mam teraz syna i córeczkę, rodzina się powiększyła. Ale spełniam się oczywiście dalej jako sportowiec, nie spoczęłam na laurach.

Jest trudno pogodzić wszystkie obowiązki?

Nie jest łatwo pogodzić te dwie role, mam pracę jaką mam, więc trzeba wszystko rozsądnie logistycznie poukładać. Na pewno więcej trenuję w domu, w okolicznych siłowniach, w lesie. Chodzę biegać, pływam, gram w squasha, ale oczywiście całe dwa miesiące spełnię też na Bałtyku.

Trening zimą chyba mocno się różni od letnich zajęć?

Tak, wtedy głównie jeździmy na iceboardach, na przykład na zamarzniętym Zalewie Zegrzyńskim. Do drewnianej konstrukcji z płozami doczepiamy żagiel i jest to bardzo podobny trening do tego na wodzie. Oczywiście jest też trochę wyjazdów, choć ja staram się jednak jak najwięcej czasu spędzać w domu.

W tym roku główny cel to mistrzostwa świata w Hiszpanii. Będzie drugie złoto?

Dobrze byłoby przywieźć krążek. Ja zawsze jak jadę na imprezę, to chcę coś zdobyć. Obojętnie jakie to są zawody. Teraz odpuszczamy jedynie Puchar Świata, nie chcę, by forma przyszła za wcześnie. Priorytetem są mistrzostwa Europy, które w lipcu odbędą się w Turcji i wrześniowe mistrzostwa świata.

Po igrzyskach dużo mówiło się o Pani sympatii do warszawskiej Legii. Udaje się czasami pojechać na Łazienkowską, tym bardziej, że Stołecznym idzie bardzo dobrze?

Rzeczywiście idzie im świetnie, ja trzymam kciuki, ale niestety nie mam czasu, by chodzić na mecze, dużo wyjeżdżam, a jak jestem na miejscu, to trenuję. Ale muszę się pochwalić - ruszyło piłkarskie przedszkole Legii, złożyliśmy deklarację i mam nadzieję, że mojego syna przyjmą i będzie grał w Legii.

A co słychać u Zuzi, pani sąsiadki?

Zuzia ma się dobrze, chodzi do zerówki, choć choruje cały czas, ma przeziębienia, zapalenia płuc. Leczenie trwa i będzie trwało, no ale w każdym razie nie ma tragedii. Zuzia funkcjonuje jak zdrowe dziecko i mamy nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej.