Prezydent, który nie podlega kontroli przez parlament, nie może stawać przed komisją śledczą – mówi gość RMF Ryszard Kalisz, wieceprzewodniczący klubu parlamentarnego SLD. To były precedens konstytucyjny - dodaje.

Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, nawet kiedy Sojusz utracił dziś prowadzenie w partyjnym rankingu, pan powie: nie trzeba nic robić, sondaże same się poprawią?

Ryszard Kalisz: Ależ, broń panie Boże, trzeba bardzo dużo zrobić.

Konrad Piasecki: Na przykład co?

Ryszard Kalisz: Przede wszystkim trzeba zmienić w Sojuszu zachowawczość, czyli tę cechę, która powoduje, że te zmiany, które chcemy wprowadzić, one napotykają na olbrzymi opór. A tak być nie powinno.

Konrad Piasecki: Zachowawczość też trzeba zmienić jeśli chodzi o rozwiązania personalne?

Ryszard Kalisz: Ja myślę, że tak naprawdę najważniejszą rzeczą jest to, aby SLD w Polsce nie kojarzył się z aferami, a kojarzył się z dynamizmem, optymizmem, kojarzył się z tym, że to są ludzie, którzy potrafią rozwiązać problemy kraju.

Konrad Piasecki: A nie ma pan wrażenia, że ci, którzy dzisiaj stoją na czele Sojuszu, z optymizmem to już się kojarzyć nigdy nie będą?

Ryszard Kalisz: No brakuje mi u nich optymizmu.

Konrad Piasecki: Czyli Leszek Miller to nie jest już dobry przywódca SLD?

Ryszard Kalisz: Nie, Leszek Miller jest dobrym przywódcą, SLD musi być kategoryczne w zmianach. Ale jak mówimy o rządzie, to rząd pod kierownictwem Leszka Millera musi się sprawdzić jeszcze w tych dwóch sprawach – wewnętrznej i zewnętrznej.

Konrad Piasecki: Ryszard Kalisz jak zwykle lojalny wobec premiera. Wobec prezydenta też?

Ryszard Kalisz: Wie pan, ja jestem politykiem samodzielnym. Odszedłem kiedyś z Kancelarii Prezydenta; po największym zwycięstwie mego życia, kiedy kierując sztabem wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego, wygrał on w pierwszej turze. Odszedłem po to, aby być politykiem, który wygłasza samodzielne zdania na temat sytuacji politycznej.

Konrad Piasecki: I co ten samodzielny polityk sądzi sobie, kiedy słyszy, że prezydent dla komisji śledczej to może sobie na dywanie zatańczyć i zaśpiewać?

Ryszard Kalisz: Myślę, że trzeba znać całą wypowiedź prezydenta. To była wypowiedź dopiero po kolejnym pytaniu dziennikarza, zadającego to pytanie.

Konrad Piasecki: Ale była.

Ryszard Kalisz: To prawda.

Konrad Piasecki: To była dobra wypowiedź?

Ryszard Kalisz: Myślę, że najszczęśliwsza to ona nie była. Natomiast ja pozostaję przy swoim stanowisku, iż ze względów konstytucyjnych - art. 10 Konstytucji RP współzależności między władzami nie można przesłuchiwać prezydenta, dlatego że on nie podlega kontroli parlamentu.

Konrad Piasecki: Pan mówi, że to była niezbyt szczęśliwa wypowiedź, a pana kolega partyjny i niedawny kolega z komisji śledczej Jerzy Szteliga mówił RMF tak: To jest lekkie nieporozumienie. Przecież nie chodzi o wodzenie pana prezydenta w charakterze niedźwiedzia po dywanie w pałacu, tylko chodzi o to, że trzeba dla ciała konstytucyjnego, jakim jest komisja śledcza, mieć odrobinę szacunku i nie ironizować jej pracy. Dlaczego prezydent nie ma szacunku, ma za to tyle ironii?

Ryszard Kalisz: Ja myślę, że prezydent ma szacunek do komisji śledczej, ma szacunek dla parlamentu. Ta jego odpowiedź – powtarzam – to była odpowiedź na kolejne pytanie tego samego dziennikarza, drążącego ten temat. Prezydent po prostu powiedział o jedno zdanie za dużo. Nie świadczy to jednak o braku szacunku dla parlamentu czy dla sejmowej komisji śledczej.

Konrad Piasecki: Ale panie przewodniczący, jest coś takiego w prezydencie, że kiedy on słyszy te słowa – przesłuchanie przed komisją śledczą – to zaczyna się denerwować, zaczyna być jakoś dziwnie niespokojny. Z czego to wynika?

Ryszard Kalisz: Nie, nie zauważam tego zdenerwowania. Ja myślę, że ważne jest to, co robi prezydent. I chcę powiedzieć wyraźnie – to, co robię ja. To jest przestrzeganie zasad konstytucyjnych. Prezydent, który nie podlega kontroli przez parlament, nie może stawać przed komisją śledczą.

Konrad Piasecki: A komisja powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, które głosi, że każdy świadek musi zgłosić się na wezwanie komisji.

Ryszard Kalisz: Jeszcze ran powtarzam. Akurat jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że ja wtedy broniłem racji prezydenta w 1999 roku przed TK i starałem się obalić tę ustawę o sejmowej komisji śledczej, dowodząc, że ona jest zła. Niestety, wówczas Trybunał stanął na innym stanowisku i słowo „każdy” w tym przypadku to oznacza, że „każdy, kto zostanie wezwany”. Ale to nie oznaczam, że komisja śledcza może każdego wezwać.

Konrad Piasecki: Ale skoro wtedy się pan mylił, to może i teraz się pan myli?

Ryszard Kalisz: Nie, ja się wtedy nie myliłem. Cały czas obstaję przy swoim. Uważam, że wtedy mylił się TK.

Konrad Piasecki: Panie przewodniczący, a kto jest w Polsce większym autorytetem prawnym: Ryszard Kalisz czy Trybunał Konstytucyjny?

Ryszard Kalisz: Ja myślę, że Trybunał Konstytucyjny jest najwyższym organem w sprawach zgodności z konstytucją, ale i Trybunał pozwala Ryszardowi Kaliszowi mieć swoje zdanie.

Konrad Piasecki: A co Ryszard Kalisz, gdyby był jeszcze prawnikiem prezydenta, doradziłby Aleksandrowi Kwaśniewskiemu w sytuacji, gdyby komisja jednak zdecydowała wezwać go przed swoje oblicze.

Ryszard Kalisz: W sprawach sporów kompetencyjnych pomiędzy organami władzy państwowej decyduje, rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny.

Konrad Piasecki: Czyli radziłby pan zwrócić się o wykładnię do TK?

Ryszard Kalisz: Przedstawiam przepis konstytucji.

Konrad Piasecki: A nie przyjść przed komisję?

Ryszard Kalisz: Jeszcze raz powtarzam: przyjście to tak się dzisiaj panu, panie redaktorze, wydaje i wielu osobom to zeznać i cóż - odejść. Ale to jest precedens konstytucyjny. My trzymajmy się zasad; państwo musi być dobrze zorganizowane. A żeby było dobrze zorganizowane musi być w każdym calu przestrzeganie konstytucji.

Konrad Piasecki: Dziękuję.