"Wszyscy mówią o spotkaniu, którego nie ma i które nigdy nie było planowane, nikt o takie spotkanie nie występował" - tak Adam Bielan skomentował w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem w RMF FM doniesienia o możliwym lipcowym spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Trumpem. "Myślę, że służby dyplomatyczne i amerykańscy politycy mają nieskrępowany dostęp do Jarosława Kaczyńskiego i rozmaite ustalenia mogą być toczone niezależnie od spotkań na szczycie Trójmorza, natomiast my nigdy nie zabiegaliśmy o krótkie spotkanie, powiedziałbym: kurtuazyjne - każdy, kto zna Jarosława Kaczyńskiego, wie, że to jest ostatnia rzecz, której on potrzebuje" - podkreślił Bielan. Pytany o możliwe zmiany w rządzie po Kongresie Zjednoczonej Prawicy, ujawnił: "Z tego, co wiem, żadne poważniejsze zmiany personalne nie są planowane w te wakacje".

Krzysztof Ziemiec: Wczorajszy szczyt w Brukseli odsunął na jesień decyzję w sprawie relokacji uchodźców, ale to nie powinno uspokajać polskiego rządu, bo jak donosi Katarzyna Szymańska-Borginon z Brukseli, nasza korespondentka, sprawa - i to na ostro - może wrócić na jesieni, bo szczyt sceduje decyzję na unijną Radę Ministrów, a to oznacza dla nas porażkę, bo zostaniemy przegłosowani.

Adam Bielan: Zobaczymy, czy zostaniemy przegłosowani. Mamy bardzo mocne argumenty po swojej stronie. Pamiętajmy, że ta decyzja została odłożona już na po wyborach niemieckich do Bundestagu. Mówię o tych wyborach, bo ewidentnie niektórzy politycy unijni starają się pomóc pani kanclerz Merkel, która startuje w tych wyborach i ma duże szanse na reelekcję, wyjść z twarzą z tego kryzysu, który niewątpliwie swoimi nieodpowiedzialnymi wypowiedziami w 2015 roku, zapraszającymi wszystkich chętnych do Europy, spowodowała. Pamiętajmy, że bardzo duża grupa z tych tzw. uchodźców, to są po prostu migranci z takich krajów, jak: Senegal, Ghana, w których nie ma ani działań wojennych ani problemów z demokracją.

Tylko ten scenariusz, o którym mówimy, oznacza gigantyczny kryzys nie tylko dla polskiego rządu, ale i dla Unii. Czy polski rząd jest gotowy iść na takie zwarcie z komisją?

O jakim kryzysie mówimy? Mamy kryzys niewątpliwie migracyjny...

Mówię teraz o takim kryzysie, że przegłosują Polskę i Węgry, zostaniemy naprawdę osamotnieni, nie dość, że będziemy musieli przyjąć uchodźców, to jeszcze być może ograniczą nam środki unijne i w efekcie być może doprowadzi to wszystko do jakiegoś rozpadu Unii.

Te porozumienia zawarte w wakacje latem 2015 roku, niewątpliwie błędna decyzja przy udziale premier Ewy Kopacz i wówczas ministra spraw zagranicznych Grzegorza Schetyny, nie zostały zrealizowane przez żaden kraj unijny. To pokazuje o skali porażki tej polityki. Żaden kraj, łącznie z Niemcami, nie zrealizował w pełni zobowiązań, do których się zobowiązał, między innymi dlatego że to jest polityka błędna. Przymusowe relokowanie ludzi wbrew ich woli często jest działaniem niehumanitarnym. Unia Europejska powinna zastanowić się, jak dużo skuteczniej, sprawniej pomagać uchodźcom w miejscach, w których oni dzisiaj przebywają: w Libanie, Turcji, jak zapewnić odbudowę miast Syrii, gdzie już nie toczą się działania wojenne często od roku, dwóch, a wciąż te domy są zburzone, i w jaki sposób zapewnić tym ludziom repatriację.

Panie Marszałku, Austria zaledwie zapowiedziała, że zmieni swoją taktykę - odpuszczono jej. Czechy przyciągnęły do siebie chyba kilkanaście rodzin - też w miarę im odpuszczono. My i Węgry stoimy bardzo ostro. Może trzeba zrobić to, co mówi Grzegorz Schetyna: przyjąć kilkanaście rodzin i zyskać chociażby na czasie.

Ta propozycja Grzegorza Schetyny to jest czysta hipokryzja. To jest bawienie się w jakiś tani PR w sprawach niezwykle ważnych. Pomoc osobom, które w wyniku działań wojennych dzisiaj nie mają dachu nad głową, czy nie mają dostępu do opieki medycznej, nie mówiąc już o edukacji, jest rzeczą bardzo ważną. My proponujemy rzeczy, dzięki którym można pomóc większej liczbie osób, bo pomoc na miejscu, pomoc w miejscach, w których dzisiaj uchodźcy przebywają w Turcji, Libanie, Jordanii, jest dużo tańsza, w związku z tym można pomóc większej liczbie osób, bo zawsze środki finansowe będą ograniczone, niezależnie od tego, ile ich przeznaczymy...

Czyli jednym słowem nie obawia się pan tego, co może być jesienią?

Nie, nie sądzę. Myślę, że tutaj bardzo ważnym czynnikiem są wybory do Bundestagu i chęć pomocy tak, jak cała Unia Europejska kibicowała prezydentowi Macronowi i starała mu się pomóc idąc mu na rękę w projektach bardzo groźnych dla całej UE, na przykład cofających budowę jednolitego rynku, ograniczających swobodę przepływu usług uderzających w przedsiębiorstwa transportowe ze wschodniej Europy tylko po to, żeby Macron mógł mówić, na użytek wewnętrzny, że będzie bronić francuskich miejsc pracy. Tak dzisiaj wielu urzędników unijnych stara się bronić kanclerz Merkel przed wyborami do Bundestagu, pudrując fiasko jej polityki migracyjnej.

Panie marszałku, pan dużo wie o wizycie Donalda Trumpa w Warszawie. Za 10 dni spotka się z Jarosławem Kaczyńskim czy nie? Bo wczoraj w przestrzeni medialnej były dwa sprzeczne komunikaty.

Jakaś absurdalna sytuacja rodem z Mrożka, bo wszyscy mówią o spotkaniu, którego nie ma, i które nigdy nie było planowanie. Nikt o takie spotkanie nie występował.

Strona polska nie zabiegała?

Absolutnie nie. Nie wiem w ogóle, skąd się biorą te informacje.

A amerykańska?

Absolutnie nie było o tym mowy. Gospodarzem spotkania jest prezydent Duda. Pan prezydent Trump mimo że będzie nocował w Polsce, to jednak następnego dnia - 6 lipca - będzie musiał spotkać się z wieloma przywódcami. Bo najpierw to będzie spotkanie w węższym gronie, bilateralne, z panem prezydentem Dudą, później spotkanie delegacji polskiej i amerykańskiej. Jest bardzo wiele spraw do omówienia. Później będzie wiele spotkań bilateralnych z przywódcami, którzy przyjadą na szczyt Trójmorza. Na końcu będzie spotkanie na szczycie Trójmorza i wreszcie, o godzinie 13, spotkanie z Polakami, otwarte dla wszystkich...

Na placu Krasińskich...

... na którym pan prezydent Trump, zdanie służb prasowych, ma wygłosić ważne przemówienie.

Wiemy obaj dobrze, i nasi słuchacze też, że Jarosław Kaczyński jest ważnym politykiem polskim. I może warto, żeby amerykański prezydent się z nim spotkał i porozmawiał?

Myślę, że służby dyplomatyczne i amerykańscy politycy mają dostęp, nieskrępowany dostęp, do Jarosława Kaczyńskiego i rozmaite ustalenia mogą być toczone niezależnie od spotkań na szczycie. Natomiast my nigdy nie zabiegaliśmy o krótkie spotkanie, bym powiedział, kurtuazyjne. Każdy, kto zna Jarosława Kaczyńskiego wie, że to jest ostatnia rzecz, której on potrzebuje. Zupełnie nie wiem, skąd te informacje, fake newsy się biorą, kto je rozprzestrzenia.

Donald Trump przebywa za 10 dni. Znacznie wcześniej kongres PiS, który - jak twierdzi Jarosław Gowin - ma być takim kongresem całej zjednoczonej prawicy. Jak zmieni się rząd? Jak zmieni się obóz rządzący po tym kongresie?

Nie sądzę, żeby zmieniał się rząd w sensie personalnym. Z tego, co wiem żadne zmiany personalne, poważniejsze zmiany personalne, bo jakieś drobne mogą się zawsze wydarzyć, nie są planowane w te wakacje.

To już jest pewnik?

Tak sądzę. Decyzję oczywiście podejmuje pani premier, natomiast z nasłuchu politycznego mogę powiedzieć, że tego rodzaju decyzje personalne w najbliższym czasie nie są planowane, w najbliższych tygodniach, miesiącach. Natomiast to jest kongres programowy. Głównym zadaniem tego kongresu będzie ocena tego, co udało się rządowi osiągnąć przez blisko 2 lata. Niedługo będziemy mieć półmetek rządów...

To są oficjalne rzeczy, a nieoficjalne... Jarosław Gowin właśnie ujawnił, że ten kongres sprawi, że rząd zacznie zmierzać w stronę, tak to ujmę, polityki umiaru, takiego umiarkowanego centrum. Rzeczywiście to jest taka zmiana kierunku polityki, wizerunku rządu?

Nie wiem, czy to będzie więcej umiaru, bo też to by oznaczało, że dotąd tego umiaru było mniej...

Może mniej radykalności...

Jest tak, że wiele z naszych zapowiedzi, naszych planów udało się zrealizować. Nie wszystko - przyznaję -  przez te blisko 2 lata. I teraz chcemy zaprogramować nasze działania na kolejne dwa lata. Myślę, że w Polsce generalnie jest zbyt mało w partiach politycznych dyskusji programowych. Oczywiście wszyscy dziennikarze tropią, czy na tym kongresie nie będzie jakichś spraw personalnych, bo te sprawy kadrowe są najciekawsze, najbardziej sensacyjne. Ale nie - dementuję - na kongresie skupiamy się tylko i wyłącznie na kwestiach programowych.

Ale potwierdza pan, że wystąpi "czterech tenorów"?

Potwierdzam, że wystąpią liderzy trzech partii tworzących obóz Zjednoczonej Prawicy, czyli Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro, i być może wystąpi też pan wicepremier Morawiecki, który odpowiada za kwestie gospodarcze.

Może dobrze byłoby na te dwa lata przed wyborami trochę zmienić politykę i wizerunek rządu, politykę medialną chociażby? Dokręciliście śrubę przez dwa lata, przez dwa kolejne można odpuścić.

Ja myślę, że polityka medialna rządu bardzo się poprawiła, zawsze oczywiście można coś poprawić, ale np. notowania w tej chwili zarówno partii, jak i poszczególnych ministrów, pani premier osobiste, są bardzo wysokie. Powtarzam: zawsze można coś poprawić i my będziemy dążyć do tego, żeby rozmaite aspekty naszej polityki poprawić, ale ja osobiście uważam, że to, co zaważy na naszym wyniku w 2019 roku, to będzie przede wszystkim jakość rządzenia, a w mniejszym stopniu kwestie wizerunkowe.

Ale jest jedna osoba, która może te dobre wyniki dla Prawa i Sprawiedliwości czy Zjednoczonej Prawicy, zepsuć - to, myślę, Donald Tusk. Tydzień temu o tej porze wszyscy komentowali jego wpis na Twitterze. Wczoraj Tomasz Siemoniak przyznał, że jest to jedyny sensowny kandydat opozycji na prezydenta. Myśli pan, że to jest realny scenariusz?

Myślę, że akurat tamten wpis był bardzo dużym błędem Donalda Tuska. Sądzę, że on jakby opuścił gardę i...

Ale pokazał, że ma posłuch w opozycji.

Jego nerwowa reakcja na słowa pani premier Szydło o tym, że to naród niemiecki jest winny zbrodni Holokaustu - biorąc pod uwagę również rozmaite uwarunkowania polityczne w Unii Europejskiej...

Ale jest to dowód na to, że może być właśnie szykowany na lidera opozycji.

...wiemy, że to Niemcy właśnie lansowały kandydaturę Donalda Tuska - myślę, że to był duży błąd i to zostało źle przyjęte w Polsce. Czy może być kandydatem w wyborach prezydenckich? Żyjemy w wolnym kraju, Donald Tusk ma prawa wyborcze, może wystartować, natomiast to będzie potwierdzało nasze zarzuty, że zamierza wykorzystywać stanowisko w Radzie Europejskiej wbrew standardom europejskim, mieszając się do polityki wewnętrznej jednego z krajów członkowskich. To by oczywiście źle wróżyło nie tylko sytuacji w Polsce, ale przede wszystkim instytucjom unijnym. Jeżeli Donald Tusk zamierza na stanowisku przewodniczącego Rady po prostu prowadzić kampanię prezydencką, to czeka nas bardzo wiele napięć na linii Bruksela - Warszawa. Mam nadzieję, że tak nie będzie.