Jako wzruszający moment zapamiętał Bronisław Komorowski przekazanie 12 marca 1999 roku w Independence w amerykańskim stanie Missouri przez ministra Bronisława Geremka aktu przystąpienia Polski do Traktatu Północnoatlantyckiego na ręce sekretarz stanu USA Madeleine Albright. „Cieszyłem się, że to jemu przypada złożenie podpisu pod dokumentami. Szef dyplomacji, ale też człowiek ściśle związany z podziemiem antykomunistycznym” – wspominał zmarłego w 2008 roku Geremka były prezydent. „Była to osoba, która wzięła udział w budowaniu fundamentów wolności Polski” – dodał gość Rozmowy o 7 w internetowym Radiu RMF24.

Bronisław Komorowski ze wzruszeniem mówił na antenie Radia RMF24 o podniesieniu polskiej flagi przed Kwaterą Główną NATO w Brukseli 16 marca 1999 roku. "To nie była duża feta, ale bardzo, bardzo wzruszająca" - powiedział nam, przypominając swój udział w zaangażowaniu Polski. "Mój udział to był pakiet ustaw o modernizacji Polskich Sił Zbrojnych i o zbudowaniu fundamentu finansowego" - stwierdził były szef MON. 

"Niewiele się zmieniło" - mówił Komorowski o położeniu geopolitycznym Polski po 25 latach członkostwa w NATO - "Byliśmy, jesteśmy i będziemy stosunkowo bliskim sąsiadem agresywnej Rosji, a kiedyś Związku Radzieckiego". 

"Warto być w NATO, żeby czuć się bezpieczniej" - podkreślał. "Jak przyjdzie bieda, możemy się oprzeć o innych. Możemy liczyć na szybką realizację zobowiązań sojuszniczych " - dodawał.

Wizyta polskiej delegacji w USA

Bogdan Zalewski pytał Komorowskiego, czy wizyta prezydenta i premiera w Stanach Zjednoczonych jest pewnego rodzaju testem jedności politycznej ponad podziałami. Zdaniem byłego prezydenta przy zaproszeniu do Waszyngtonu nastąpiła "dyplomatyczna niezręczność". 

"To jest wizyta prezydencka. Dodanie mu polskiego premiera z innego obozu politycznego możemy sobie tłumaczyć jako chęć podkreślenia jedności politycznej w kwestiach bezpieczeństwa i obrony, ale na świecie te sprawy załatwia się inaczej rozwiązuje. Do wizyty prezydenta dołączono premiera, więc nie wiadomo, kto jest w czyjej delegacji" - tłumaczył Komorowski. 

Jak jednak dodał, liczy się efekt i to czy podczas wizyty zapadną kluczowe decyzje. 

"Mogą też zapaść deklaracje jak niezmienna wola realizacji art. 5. Tylko deklaracje mają to do siebie, że najpierw zapadają, a potem pojawiają się inne fakty historyczne" - stwierdził.

Zwiększenie kontyngentu amerykańskich żołnierzy w Polsce

Prezydent Stanów Zjednoczonych zapowiedział, że USA nie ma w najbliższych planach zwiększenie kontyngentu amerykańskich żołnierzy w Polsce. Zdaniem Bronisława Komorowskiego najważniejsza nie jest liczebność armii amerykańskiej, a sprzęt jaki w Polsce rozmieściła. 

"NATO odchodzi od dużych baz. Ważne jest, by miało tu rozlokowany sprzęt, by w razie zagrożenia nie trzeba byłoby transportować go przez ocean, magazyny amunicji, systemy łączności. Wszystko co może zapewnić szybkość i automatyzm NATO w wypadku zagrożenia Polski lub państw flanki wschodniej" - mówił były prezydent.

Wydatki na obronność

Zdaniem prezydenta Bronisława Komorowskiego wojna w Ukrainie spowodowała, że Europa patrzy dziś inaczej na rozbudowywanie obronności. 

"W czasie, kiedy większość państw NATO zmniejszało wydatki na obronność, Polska się wyróżniła, pozwoliły one na zakup samolotów wielozadaniowych, transporterów kołowych, rakiet przeciwpancernych" - mówił były prezydent. 

Odnosząc się do słów Donalda Tuska, który na platformie X napisał, że żyjemy w "epoce przedwojennej", Komorowski stwierdził, że wchodzimy w nową epokę napięć. 

"To dosyć powszechne przekonanie, chociaż nie we wszystkich krajach Europy, że wchodzimy w czas niepewności ze względu na agresywną politykę Rosji. Polska zawsze miała w Stanach Zjednoczonych opinię kraju, który zna się na Wschodzie" - tłumaczył Komorowski. 

Jak dodał, polskie elity polityczne zawsze ostrzegały przed rosyjskim neoimperializmem.

Wojna w Ukrainie

Bogdan Zalewski pytał też swojego gościa o to, czy deklaracje o gotowości pomocy wojskowej, wysłaniu w razie potrzeby polskich żołnierzy na Ukrainę nie obrócą się przeciwko Polsce. Odpowiedział, że nie jesteśmy gotowi na niesienie tego typu pomocy. 

"Oczywiście należy Putina straszyć, a nie uspokajać. Taki sposób mówienia wprowadza w tej chwili do polityki Radosław Sikorski"- mówił Komorowski. 

Jak dodał, wielkim sukcesem jest wejście do NATO Szwecji i Finlandii. 

"To porażka Władimira Putina, że te państwa odeszły od neutralności, bo czują się zagrożone przez rosyjski imperializm. To sygnał, że nawet tak pokojowe kraje odbierają Rosję jako zagrożenie" - tłumaczył były prezydent. 

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: