"Nie namówi mnie pan na czarną listę wspomnień. Moja lista wspomnień jest pełna radości z tego, że dane mi było uczestniczyć w przedsięwzięciu, które zmieniło bieg historii Polski" – mówi o swojej roli na początku lat 90. Piotr Nowina-Konopka, działacz opozycji demokratycznej w PRL, doradca prezydenta Wałęsy, wieloletni poseł, minister i w końcu ambasador Polski w Watykanie. "Sam patrzę na swoje ostatnie dziesięciolecia ze zdumieniem, że mi się to przytrafiło" – twierdzi. Gość Post Scriptum zdradza w rozmowie z Marcinem Zaborskim tajemnice polityki i świata dyplomacji. Opowiada też o spotkaniach z ważnymi dla naszej historii postaciami: Tadeuszem Mazowieckim, Bronisławem Geremkiem, Lechem Wałęsą, papieżami Janem Pawłem II i Franciszkiem.

Z Piotrem Nowiną-Konopką spotykamy się w Parku im. Tadeusza Mazowieckiego, nieopodal Sejmu i Kancelarii Premiera. Wśród tych wszystkich wspaniałych osób, postaci, nazwisk, Mazowiecki ma dla mnie znaczenie szczególne - mówi. Dlaczego? Bez jego inteligencji, wyobraźni, uporu, słynnej powolności, my nie bylibyśmy zaszli tak daleko, jak zaszliśmy w ciągu tak krótkiego czasu - tłumaczy. Nowina-Konopka przyjechał właśnie do Polski na krótką majową wizytę. Większość czasu spędza we Włoszech.


Emeryt na antenie

Nie wiem, czym sobie zasłużyłem, że emeryta bierzecie na antenę - żartuje na sam początek rozmowy. Ale już po chwili dodaje: Sam patrzę na swoje ostatnie dziesięciolecia ze zdumieniem, że mi się to przytrafiło. Dane mi było spotkać wielkie postacie tego czasu od lat 80. Jeżeli wskutek pana zaangażowania trafia się taka okazja, żeby na przykład jeździć na wakacje z księdzem Józefem Tischnerem i z nim żeglować po Kaszubach, jeżeli się trafia taka okazja, że bywał u pana w domu Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Jerzy Turowicz... Nawiązuje się taka zupełnie nadzwyczajna relacja, to jest przywilej mało komu dany - wylicza. Jak mówi, zyskał wielu przyjaciół dzięki polityce.

Okrągłostołowe sukcesy i porażki

Gdy w grudniu 1988 zagraniczni dziennikarze pytali o oczekiwania względem możliwych demokratycznych reform PRL, Nowina-Konopka był pesymistą. Powiedziałem jak ostatni idiota: żeby się Polsce udało się wejść tak z grubsza na ścieżkę fińską, czyli zostaną u nas wojska sowieckie, polityka zagraniczna będzie dalej prowadzona przez komunistów, a przynajmniej dadzą trochę oddechu gospodarce, edukacji. To wydawało mi się szczytem marzeń - zdradza. Rzeczywistość okazała się inna. Należy mieć nadzieję i wierzyć w to, że niemożliwe staje się możliwe - mówi po latach.

Wspomina też wizytę u Jana Pawła II tuż po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu. Mam w oczach tę scenę, kiedy wchodzimy -  Wałęsa, Mazowiecki, Geremek, Trzeciakowski i ja - i papież nas wita tymi swoimi otwartymi rękoma i mówi: ‘Udało się’! Ta operacja, tak ryzykowna, doszła do dobrego celu.

Orły i nieloty

Rankiem 26 listopada 1990 roku wielu Polaków przecierało oczy ze zdziwienia patrząc na wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich. Zwycięzcą został zgodnie z oczekiwaniami Lech Wałęsa. Na drugim miejscu nie znalazł się jednak powszechnie znany i szanowany Tadeusz Mazowiecki, tylko Stanisław Tymiński, tajemniczy biznesmen, który na konferencjach prasowych przychodził z charakterystyczną czarną teczką mającą zawierać sensacyjne materiały dotyczące stanu zdrowia Wałęsy. Uzyskał 23 proc. głosów. Nikomu z nas nie przyszło do głowy, że on przejdzie do drugiej tury. To był szok, z którego dość długo trzeba było wychodzić, bo człowiek się zastanawiał, jak rozmawiać z rodakami, którzy kupują takie ‘coś’, takiego Tymińskiego - mówi ówczesny minister stanu.

Początek lat 90. to też czas, w którym swoje krótkie kariery polityczne kończyli ludzie, którzy dostali się do parlamentu na fali popularności "Solidarności". Byli wśród nich na przykład senatorowie Andrzej Wajda czy Gustaw Holoubek. Dla wielu z nich to było kompletnie absurdalne i po pierwszej kadencji, powiedzieli do Geremka: Bardzo przepraszam Bronku, ja wracam na uniwersytet, do filmu, na scenę. Nie było pretensji, bo my to wszystko traktowaliśmy jako dość zrozumiałe - twierdzi Nowina-Konopka. Dodaje jednak, że strona solidarnościowa zapłaciła za to wysoką cenę. Zabrakło wielkich postaci, więc na ich miejsce wchodziły ptaki niższych lotów. I z czasem było coraz gorzej - ocenia. Czy w obecnym Sejmie można spotkać dobrych polityków? Są takie ptaki, tylko że jeżeli przyjmują filozofię nielotów, same przestają wtedy latać i z orłów się robią takie mniejsze sztuki - to opinia gościa Post Scriptum.

Czy w dekadzie po transformacji były zdarzenia, które zapisały się czarno w pamięci Nowiny-Konopki? Nie namówi mnie pan na taką listę wspomnień. Moja jest pełna radości z tego, że dane mi było uczestniczyć w przedsięwzięciu, które zmieniło bieg historii Polski - odpowiada Marcinowi Zaborskiemu gość RMF FM. Każda cegiełeczka, którą byłem w stanie dołożyć, jest przedmiotem mojej dumy. Po prostu. Przepraszam za brak skromności, ale z każdej tej cegiełeczki jestem dumny, bo myślę że żyjemy w innym kraju i ślepy jest ktoś, kto twierdzi, że w Polsce się nie zmieniło - uznaje.

Ambasador w Watykanie? "Myślałem, że mi się przyśniło"

W 2013 roku polityka dopisała kolejny etap w życiu naszego rozmówcy. Dostał propozycję objęcia stanowiska ambasadora Polski przy Stolicy Apostolskiej. Ja wtedy pracowałem w Waszyngtonie na rzecz Parlamentu Europejskiego. Kiedy o tym pomyśle powiedział mi Tadeusz Mazowiecki, to ja po prostu miałem przekonanie, że coś mi się przyśniło! Nie przyszło mi do głowy, że mógłbym aspirować do funkcji ambasadora - wspomina ten moment Nowina-Konopka. Jednak misja w Watykanie nie trwałą długo. W 2016 roku, przed czasem, został odwołany ze swojej funkcji przez ówczesnego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego.

Ja się z tym liczyłem, a jeżeli mnie cokolwiek zabolało, to ogromna niezręczność, z jaką to się odbyło, bo to był wstyd i reakcja moich partnerów w Watykanie potwierdzała, że oni patrzą na to z szeroko otwartymi oczami i nie bardzo rozumieją, co się w ogóle dzieje - mówi. Był telefon z MSZ. Nie od ministra. Gdzieżby się minister Waszczykowski fatygował z telefonem do jakiegoś ambasadora, nie! - wspomina moment przekazania informacji o odwołaniu. Bardzo mi zależało na tym, żeby nie robić z tego jakiejś awantury. W Watykanie nie trzaska się drzwiami i trzeba grać z dobrą miną tak długo, jak długo się da - zdradza dyplomata.

W czasie swojej misji Nowina-Konopka miał okazję poznać papieża Franciszka, brał udział w przygotowywaniu Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Rok później byłem na audiencji generalnej jako jeden z tłumu, papież mnie wyłowił wzrokiem, doszedł, uściskał i mnie i moją żonę i zapytał: Jak się żyje? Jak jest’? Zdawkowa rozmowa, ale fakt, że on natychmiast mnie wyłowił, wiedział, że byłem ambasadorem. Zakończył: Do zobaczenia, może tym razem już w Warszawie’ Nawet nie miałem prawa powiedzieć, że zapraszam w imieniu rządu polskiego, bo i tak nie byłem już ambasadorem - opowiada.

(m)