"Od 3 lat Aleksiej Nawalny był metodycznie doprowadzany do stanu, który miał skutkować jego likwidacją. Nie tylko ze strony politycznej, ale i fizycznej. I to się stało niestety" – mówił w Porannej rozmowie w RMF FM dr Ernest Wyciszkiewicz, dyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.

Gość Roberta Mazurka podkreślił, że dużo poszlak wskazuje, iż Aleksiej Nawalny zginął z rąk reżimu. W jakiej formie, jakie były bezpośrednie przyczyny, tego pewnie się nie dowiemy - stwierdził.

Dr Ernest Wyciszkiewicz zwrócił uwagę, że chwilę po informacji o śmierci Nawalnego w rosyjskich mediach propagandowych pojawiła się informacja, że opozycjonista zmarł z powodu "oderwanego skrzepu".

I wtedy w zasadzie pojawiło mi się w głowie, że coś jest na rzeczy, że mamy do czynienia znów z jakimś projektem zarządzania informacją, do której nie mamy dojścia bezpośrednio - podkreślił, dodając, że mamy "mgłę roztoczoną przez służbę więzienną".

Ona rodzi spekulacje, co się naprawdę stało. Nawalny był mordowany od 3 lat. Przypomnę, że w ciągu tych 3 lat rok spędził w izolatorze - 6 metrów kwadratowych, brak kontaktu z prawnikiem, brak kontaktu z kimkolwiek - podkreślił.

"Putin pokazał Rosjanom: 'Irytuje mnie ten człowiek, pozbawiam go życia'"

Robert Mazurek dopytywał, po co Władimir Putin miałby mordować uwięzionego opozycjonistę na niespełna miesiąc przed wyborami.

Jeżeli założymy, że taka była intencja, bo tego nie wiemy (czy Nawalny został zamordowany - przyp. red.). Co pokazuje w ten sposób Putin? Że może wszystko. Pokazuje Rosjanom, że może. Rosyjskie społeczeństwo trochę dzisiaj funkcjonuje w kulcie przemocy i pewnego stylu gangsterskiego. Pokazał więc ludziom, że może - '"irytuje mnie ten człowiek, pozbawiam go życia". Przez dużą część społeczeństwa rosyjskiego może być to odebrane jako pewna naturalna konsekwencja systemu, w którym żyją. Do nas natomiast ten sygnał jest wysłany: "mogę to zrobić, bez względu na to, co zrobię i tak wasze możliwości reakcji są takie, jakie są" - mówił ekspert.

Wyrazy oburzenia po śmierci Nawalnego płyną z całego świata. Jak zauważa dyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego, tego rodzaju zuchwałe działania Rosji w ciągu ostatnich kilkunastu lat bardzo często prowadziły Rosję na manowce. W tym kontekście przypomniał 2014 rok, kiedy został zestrzelony samolot lecący z Holandii do Malezji.

Gdyby nie to, ówczesne sankcje pewnie byłyby opóźnione albo by ich nie było. Może to być więc wykorzystane jako impuls do działania (m.in. przez UE - przyp. red.), tylko pozostaje pytanie o wolę. Mamy teraz bardzo poważną dyskusję o konfiskacie mienia rosyjskiego banku centralnego. Pojawia się tu więc pewien impuls, tylko czy on zostanie wykorzystany, to jest pytanie do polityków - podkreślił dr Wyciszkiewicz.

"Nawalny miał z Krymem problem. Podobnie jak większość opozycji rosyjskiej"

Robert Mazurek dopytywał swojego gościa także o poglądy Nawalnego. Jeżeli spojrzymy nieco wstecz i zobaczymy, jak powstawał Nawalny jako postać polityczna, to rzeczywiście jego początki sięgają związków z różnymi dziwnymi ugrupowaniami. (...) Korzystał wówczas z wolnych momentów w Rosji, kiedy widział szansę na mobilizację ludzi wokół siebie poprzez odwoływanie się do argumentów rasistowskich albo szowinistycznych - mówił.

Poparł wojnę w Gruzji i w dosyć niestosownych terminach wyrażał się o Gruzinach, którzy go do dzisiaj - mówiąc delikatnie - nie cenią - dodał.

Prowadzący rozmowę zauważył, że w 2014 roku Nawalny poparł zajęcie Krymu. Później z tego się jednak wycofał.

Z Krymem problem miał on i większość opozycji rosyjskiej. Większość Rosjan uważa, że Krym jest rosyjski. Więc to wymaga od opozycji - jeżeli chciałaby dojść do władzy - kompletnego przeformatowania świadomości społecznej. Nawalny publicznie mówił, że w zasadzie trzeba by zrobić referendum, zapytać tych ludzi na miejscu. Na argumenty, że jednak prawo międzynarodowe jest dość jednoznaczne w tej kwestii, odpowiadał, że nie do końca, to jest trudny problem. Przerzucał więc tę piłkę. Ale zrozumiał chyba w ostatnim roku jedną rzecz - Kreml zastawił pułapkę na opozycję Krymem. Postawił ich w tej sytuacji, że Krym zalegitymizował Putina, dał mu poparcie, a jednocześnie wytrącił argument opozycji. I dopiero w minionym roku Nawalny uznał, że trzeba coś z tym zrobić - mówił gość RMF FM.

"Nawalny wrócił do Rosji, bo był politykiem, nie chciał być celebrytą"

W internetowej części rozmowy dr Ernest Wyciszkiewicz wyraził pogląd, że w Rosji nie ma obecnie opozycji. Nawalny był jedyną postacią w ciągu ostatnich 30 lat w Rosji, która była w stanie tak zorganizować ludzi. W każdym regionie miał swoje mniejsze lub większe biuro, to się nikomu wcześniej nie udało - zaznaczył ekspert. 

Jak dodał, w Rosji teoretycznie funkcjonowały wcześniej liberalne partie typu Jabłoko (ros. Jabłko), ale nie udało im się wyjść poza "salonowość". Jeżeli dzisiaj poczytamy Grigorija Jawlińskiego (jeden z założycieli i wieloletni szef Jabłoka - przyp. red.), który jest tą najbardziej znaną postacią, hołubioną w Polsce przez wiele lat jako też ta twarz liberalnej Rosji, poczytamy jego wypowiedzi na temat Ukrainy, to zaczynam się zastanawiać, gdzie jest ten liberalizm rosyjski, czy faktycznie nie kończy się właśnie tam, gdzie zaczyna się Ukraina - powiedział Wyciszkiewicz. 

Pytany o powrót Nawalnego do Rosji w styczniu 2021 roku (po próbie otrucia przez reżim na Kremlu), ekspert tłumaczył tę decyzję potrzebą prowadzenia dalszej działalności politycznej. Nawalny był politykiem, a nie celebrytą, który będzie obwożony po cyrkach całego świata, żeby pokazywać, że to jest ta inna potencjalna Rosja, która się nie ziściła, ale oto jest u nas, możecie ją obejrzeć. Wiedział, że musi nadawać z wewnątrz. Inaczej będzie potraktowany jako w zasadzie na wpół zdrajca. Szacował ryzyko, wiedział, że to się może skończyć źle - podkreślał dyrektor Centrum Mieroszewskiego. 

"Putin prowadzi do faszyzacji rosyjskiego społeczeństwa"

Robert Mazurek zapytał też, jaka idea właściwie przyświeca rządom Władimira Putina. W ocenie dr. Wyciszkiewicza jest to "imperializm etniczny". To jest paradoks. Wydawało się, że imperium i etnos się ze sobą nie łączą (...), natomiast Putin prowadzi rzeczywiście do faszyzacji społeczeństwa rosyjskiego - powiedział szef Centrum Mieroszewskiego. 

Jak dodał, przez wiele lat mieliśmy w Rosji do czynienia z pewnym teatrem - fikcyjnymi partiami, niby-parlamentem i niby-wyborami. 

Dzisiaj, gdy mamy wojnę, na dużą skalę postępującą indoktrynację społeczeństwa, gdy do szkół wchodzi zupełnie inny model mówienia o świecie, gdy mamy armię młodych - dziesiątki tysięcy dzieciaków, które są szkolone w kopaniu okopów i przygotowywaniu się do wojny, to nam się rodzi Rosja, której chyba sam Putin nie jest w stanie dzisiaj zaprojektować - ocenił dr Wyciszkiewicz. 

Wyraził też pogląd, że władza Putina może się wkrótce skończyć. Umówmy się, biologia sobie poradzi i z tym problemem - stwierdził ekspert. Jak dodał, następca Putina będzie słabszym przywódcą, więc z punktu widzenia Polski lepszy. Będzie musiał walczyć o wpływy, więc kupimy sobie trochę czasu - zaznaczył.

Opracowanie: