"Czy w tym roku wojna w Ukrainie się skończy" - zapytał Robert Mazurek Sławomira Dębskiego w Porannej rozmowie w RMF FM. "Obawiam się, że nie" - odparł szef Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. "Rosja nie zrewidowała swoich celów i będzie dążyć do zniszczenia państwa ukraińskiego" - stwierdził szef PISM.

To będzie bardzo trudny rok dla Ukrainy, dla świata i ostatecznie dla Rosji. Będziemy mieć do czynienia z próbą przełamania - mówił dr Sławomir Dębski, dyrektor PISM.

W jego ocenie "Rosja nie zrewidowała swoich celów" i "będzie dążyć do likwidacji państwa ukraińskiego", a wynika to z założeń polityki Putina, że nie ma narodu ukraińskiego.

Słyszałem niedawno wywiad z jakimś rosyjskim żołnierzem, który w dalszym ciągu twierdził, że toczy się wojna domowa - zwrócił uwagę szef PISM. Skoro nie ma Ukrainy, to jakiś szczep narodu rosyjskiego walczy z innym szczepem narodu rosyjskiego, a wszystko jest spowodowane interwencją Amerykanów, Polaków i innych - tak obrazowo opisał gość Porannej rozmowy w RMF FM sposób myślenia Rosjan.

Putin całą swoją spuściznę zawierzył agresji na Ukrainę

Rober Mazurek dopytywał szefa PISM, czy długotrwała wojna działa bardziej na korzyść Rosji, która nie liczy się z kosztami. Zdaniem Sławomira Dębskiego, Putin liczył na wygraną w wojnie błyskawicznej i przedłużanie się konfliktu to dla Rosji zła wiadomość.

Putin całą swoją tożsamość polityczną, całą swoją spuściznę zawierzył agresji na Ukrainę - zwrócił uwagę gość Roberta Mazurka.

Co takiego musiałoby się stać, żeby wojna się skończyła - dopytywał szefa PiSM gospodarz Porannej rozmowy w RMF FM.

Armia rosyjska musiałaby doznać załamania. Musiałaby przestać być zdolna do wykonywania jakichkolwiek operacji. Musiałby utracić zdolność obrony tych terytoriów, które zdobyła - łącznie z Krymem - stwierdził Sławomir Dębski.

W jego ocenie Ukraina może nadal liczyć na wsparcie Zachodu, a przede wszystkim Stanów Zjednoczonych.

Kto jest winien, że Polska nie ma pieniędzy z KPO

W dalszej części rozmowy Robert Mazurek dociekał, czy Polska może liczyć na pieniądze z KPO, jak tylko spełni warunki postawione przez Komisję Europejską. Czy sprawa toczy się na zupełnie innym poziomie i te  przepisy dotyczące sędziów, to jest tylko zasłona dymna. Czyja to wina, że nie ma tych pieniędzy: polskiego rządu czy Komisji Europejskiej  - kontynuował prowadzący Poranną rozmowę w RMF FM.

Nie ma jednego winnego - jest wielu interesariuszy tego procesu - odparł Sławomir Dębski. Każdy kryzys polityczny - a takim jest kryzys w relacjach instytucji europejskich z państwem członkowskim - jest okazją do poszerzenia kompetencji. Tu ewidentnie mamy do czynienia z taka intencją - powiedział szef PISM.

W opinii Sławomira Dębskiego Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy Parlament Europejski w "szarym polu integracji europejskiej" widzą szansę zwiększenia swojego wpływu na politykę europejską.

Czym to się skończy - zapytał Robert Mazurek.

Dobrych chęci nie brakuje po obu stronach. Myślę jednak, że ani Komisja Europejska, ani rząd nie w pełni kontroluje ten proces polityczny - odparł Sławomir Dębski.

Kalkulacje polityczne w sprawie KPO - w Brukseli i w Polsce

W internetowej części rozmowy Robert Mazurek pytał swojego gościa o spór z Brukselą wokół KPO. Szef PISM wyraził nadzieję, że Polska otrzyma w końcu środki z unijnego Funduszu Odbudowy. Uważam, że nie brakuje woli i determinacji do tego, aby doprowadzić do kompromisu, natomiast czy to wystarczy? Trzeba mieć nadzieję, że tak - zaznaczył ekspert.

Pytany o powody, dlaczego Polska wciąż nie może korzystać z tych funduszy - nieudolna polityka rządu czy postawa Komisji Europejskiej, która chciałaby zmiany władzy w Warszawie, dr Dębski tłumaczył, że w grę wchodzi wiele czynników. Oprócz tego, że mamy do czynienia z pewną rywalizacją kompetencji między Komisją i innymi instytucjami UE, a państwem członkowskim w obszarze, który początkowo nie był obszarem integracji europejskiej, natomiast w toku tego kryzysu powstało wiele stanowisk, które rozszerzają możliwości interwencji Parlamentu Europejskiego, Komisji, TSUE - wskazał dr Dębski. 

Dopytywany, nie wykluczył, że na cały ten skomplikowany proces instytucjonalny nakładają się także różne kalkulacje polityczne zarówno Brukseli, jak i w Polsce. Ocenił przy tym, że im bliżej jesiennych wyborów parlamentarnych, tym trudniej będzie zażegnać spór wokół praworządności w naszym kraju.

Chiny - wesprą Rosję, zaatakują Tajwan?

Tematem Porannej rozmowy w RMF FM była też polityka Chin. Dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych wyraził pogląd, że Pekin ma "ambiwalentny" stosunek do wojny w Ukrainie. (Chiny) po pierwsze wcale nie są rozczarowane tym, że Rosja coraz bardziej się od Chin uzależnia, po drugiej jednak niewątpliwie rosyjska agresja na Ukrainę doprowadziła do mobilizacji Stanów Zjednoczonych, mobilizacji Zachodu. Mamy też do czynienia z przyspieszeniem procesu modernizacji sił zbrojnych wszędzie na świecie - wskazał szef PISM.

Rosyjska agresja na Ukrainę pozwoliła ponadto - jak tłumaczył - konkurentom Chin na to, by przygotować się na scenariusz, gdyby Pekin chciał użyć siły wobec któregoś ze swoich sąsiadów, czy nawet USA. Dębski przyznał, że "potencjalnym zapalnikiem" większego konfliktu jest Tajwan. Zaznaczył jednak, iż nie przypuszcza, by w ciągu najbliższego roku doszło do starcia zbrojnego na wyspie. Ale ze względu na rolę, jaką w systemie międzynarodowym odgrywa Tajwan, niestety nie można wykluczyć, że w przyszłości dojdzie do starcia - dodał szef PISM. 

Dopóki Ukraina się broni, Rosja nie zaatakuje innych państw

Szef PISM potwierdził, że Rosja chciałaby i ma plany ataku zarówno na Mołdawię, jak i państwa bałtyckie czy nawet Polskę i Finlandię. Według niego jednak, atak na te państwa nie jest realny tak długo, jak długo Ukraina skutecznie broni się w wojnie z Rosją. Kiedy Ukraina padnie, zagrożona będzie Mołdawia, państwa bałtyckie i Polska, ze względu na to, że to spowoduje wzrost apetytu Putina - tłumaczył Dębski.

Pytany o rozszerzenie NATO o Szwecję i Finlandię, szef PISM ocenił, iż finalnie dojdzie do tego w lipcu na szczycie Sojuszu w Wilnie. 

Opracowanie: