"Szczerze? Nie dawałem Polakom szans na finał. Podobnie jak trener. Przed mistrzostwami była jedna wielka niewiadoma. Wartość tej reprezentacji zbudowała się podczas mistrzostw świata" - mówi gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM były trener polskich siatkarzy Waldemar Wspaniały. "To co wydarzyło się w Turynie nie było cudem. Byliśmy wśród faworytów. Fachowcy obstawiali USA. I to się tak toczyło" - dodaje. "Obawiałem się meczu półfinałowego ze Stanami Zjednoczonymi. Ale przed meczem z Brazylią miałem w sobie spokój" - opowiada Waldemar Wspaniały.

Zacząłem wierzyć w to, że możemy namieszać w tych mistrzostwach. To co Bartek Kurek wyprawiał... - tak grę naszego zawodnika - krótko- podsumowuje gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Pytany jak wygląda siatkarska codzienność mówi: dalej jest siatkówka. Za dwa tygodnie zaczynają się rozgrywki ligowe. To dodatkowe obciążenie. Kończą się na początku maja. Ciężka praca - tłumaczy Waldemar Wspaniały.

Nawet ci piłkarze, którzy grają w naszej lidze - jaki to jest poziom? Zarabiają kilka razy więcej niż siatkarze - mówi gość RMF FM pytany o to, ile zarabiają mistrzowie świata w siatkówce.

WF w szkołach nie stoi delikatnie mówiąc na wysokim poziomie - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy Waldemar Wspaniały. Były trener polskiej kadry siatkarzy podkreślał, że trzeba popularyzować sport jeszcze na wczesnym etapie rozwoju. Dobrze byłoby, gdyby dzieci zaczęły grać przez trzepak na przykład. Były czasy w latach 70., gdy po igrzyskach olimpijskich w siatkówkę przez trzepaki się grało. Może jakaś spółdzielnia mieszkaniowa dwie-trzy rurki postawi i trzepak będzie - tłumaczył.

Marcin Zaborski pytał swojego gościa też o o jego ocenę obecnego selekcjonera reprezentacji Vitala Heynena. Powtórzę: Byliśmy prowadzeni dziwnie. Ale również powiem, że pomyliłem się, bo byliśmy prowadzeni różnie - mówił Waldemar Wspaniały.

Zaskoczeniem dla niego była duża rotacja zawodników w składzie. W jakimś sensie to się sprawdziło, bo graliśmy praktycznie całą czternastką, ale generalnie wykrystalizowała się w ostatnim tygodniu tzw. podstawowa szósta czy siódemka - stwierdził.

Ale jeszcze przed miesiącem gość RMF FM był "zszokowany" metodami pracy trenera Heynena.   

Marcin Zaborski: Dzień dobry, dziś naszym gościem jest Waldemar Wspaniały, wieloletni trener kadry polskich siatkarzy.

Waldemar Wspaniały: Dzień dobry.

Mówią, że to był cud...

Nad Wisłą?

... w Turynie. Polscy siatkarze znów na najwyższym podium. Rzeczywiście cud?

Tak nie można chyba powiedzieć, że to był cud, my na pewno byliśmy w gronie, powiedzmy, sześciu reprezentacji, które były faworytami, bo po raz pierwszy się chyba na Mistrzostwach Świata zdarzyło, że nie było takiego głównego faworyta, jak wcześniej Brazylia, czy Włosi, czy Rosjanie jeszcze wcześniej. Wszyscy fachowcy obstawiali USA i tak to wszystko w tym kierunku się toczyło, oni praktycznie nie przegrywali żadnych spotkań i doszli do półfinału.

Na szczęście poszło w innym kierunku. I nasz rozgrywający Fabian Drzyzga mówi tak: To był jeden z najspokojniejszych meczów w mojej karierze. U pana w domu też był spokój, kawa i ciastko przez telewizorem, rozumiem?

Powiem dokładnie tak samo, jak Fabian - ja się bardzo obawiałem meczu półfinałowego z USA, i to się po prostu sprawdziło. Tutaj Ameryki nikt nie odkrył, wygraliśmy 3:2 przegrywając początkowo 2:1. Natomiast ja też miałem taki spokój wewnętrzny przed meczem finałowym z Brazylią, chociażby z tego względu, że to nie była ta Brazylia, do której my jesteśmy przyzwyczajeni.

Przed finałem już widzieliśmy dużo więcej, ale wcześniej - kiedy Polacy jechali na Mistrzostwa - to w PZPS-ie liczyli, że awansujemy do  pierwszej szóstki, i to był cel. Bukmacherzy też nie przesadzali w zachwytach. A pan, tak szczerze, między nami, dawał Polakom szanse na ten finał?

Szczerze? Tak jak w PZPS-ie - nie, po prostu nie. Zresztą, z wypowiedzi chociażby trenera, który przecież najlepiej zna reprezentację, tych chłopaków, bo jest - co prawda krótko, bo jest 3 miesiące - ale on byłby zadowolony jakby była właśnie ta szóstka.

No tak, pan przed mistrzostwami mówił, że z trenerskiego punktu widzenia nie bardzo jest wiadomo jaka jest wartość tej reprezentacji. Czyli była jedna wielka niewiadoma przed mistrzostwami?

Dokładnie, bo zmieniała się bardzo często szóstka w Lidze Narodów, on zmieniał bardzo często zawodników. Ale myślę, że potęga, czy wartość tej reprezentacji, potencjał zbudował się w trakcie tych Mistrzostw Świata, szczególnie w tym ostatnim, najważniejszym tygodniu.

To były mistrzostwa, w trakcie których odwiedziliśmy i piekło, i niebo. No bo kiedy Argentyńczycy czy Francuzi gromili nas na parkiecie, to ewidentnie zawodnikom skrzydeł brakowało. Ale potem przychodziły momenty, kiedy te skrzydła wyraźnie odzyskiwali. Czy był taki moment w czasie rozgrywek kiedy pan zobaczył: "Teraz już wiem, jestem spokojny, będzie dobrze"? 

Pierwszy mecz z Serbią. 

Pierwszy?

Pierwszy mecz z Serbią. Serbia rozbita. Mówiono, że Serbia się podłożyła. Absolutnie to jest niemożliwe, ale oczywiście w podświadomości, jeżeli się już ma awans, to troszeczkę inaczej się do tego podchodzi, ale my przede wszystkim zagraliśmy. Zagrał przede wszystkim Bartek Kurek. To co wyprawiał właściwie w tych ostatnich meczach, ja wtedy osobiście zacząłem wierzyć, że my faktycznie możemy tutaj trochę namieszać w tej końcówce tych Mistrzostw Świata.

Kiedy wygrywają siatkarze, przed telewizorami siadają miliony polskich kibiców, premier i prezydent przyjmują u siebie biało czerwonych. Kibice, jak widzimy choćby teraz, witają biało-czerwonych na lotnisku. A potem jak wygląda siatkarska codzienność?

Siatkarska codzienność wygląda tak, że dalej jest siatkówka. Dwa tygodnie chłopaki mają niby wolnego, ale podejrzewam, że tydzień może troszkę odpoczną. A za dwa tygodnie zaczynamy rozgrywki ligowe.

I te ligowe rozgrywki z czym się borykają?

Ligowe rozgrywki to jest dodatkowe obciążenie, to jest kilka miesięcy grania. Zaczynają się w październiku - za dwa tygodnie, tak jak powiedziałem, kończą się na początku maja. To jest około siedem miesięcy grania, trenowania i to jest ciężka po prostu praca. My jesteśmy jedyną dyscypliną tak naprawdę, gdzie reprezentanci kraju, to tak naprawdę nie mają czasu na odpoczynek.

Wygrana w Mistrzostwach Świata to są oczywiście premie... dla piłkarzy. Pan już się uśmiecha, jeszcze nie skończyłem. Ale - no o takich pieniądzach, jakie dostają piłkarze kopiący piłkę, to siatkarze pomarzyć nie mogą.

Nie, to w ogóle jest inna bajka, na innym poziomie, jeżeli za sam awans na mundial dostaje się 8 milionów dolarów, a tutaj chłopaki...

W futbolu.

Oczywiście. A tutaj chłopaki dostaną 200 tysięcy dolarów za zdobycie mistrzostwa świata. W ogóle nieporównywalne pieniądze. I nigdy się nie zbliżymy. Natomiast ja nie rozumiem jednego - że nawet ci piłkarze, którzy grają w naszej lidze, jaka wartość tej ligi jest, zarabiają kilka razy więcej od tych chłopaków, którzy są mistrzami świata.

No to tak szczerze - przekona mnie pan, że siatkarski świat nie zazdrości pieniędzy tym od piłki kopanej?

Ja myślę, że nie zazdrości. Oni doskonale zdają sobie sprawę, jaka jest rzeczywistość. I kolegują się... Na przykład Andrzej Wrona się koleguje czy Mariusz Wlazły z Robertem Lewandowskim.

No tak, ale tak po ludzku to się można wkurzyć, że my przywozimy złoto z mistrzostw świata i dostajemy te 200 tysięcy dolarów.

Wie pan, na przykład Robert Lewandowski to jest klasa światowa, to jest ta najwyższa półka. Pomimo tego, że nie ma medalu mistrzostw z świata, to jest zrozumiałe. Najgorsze jest to, że ci ludzie, którzy kopią piłkę w pierwszej czy drugiej lidze...

Pierwszy lepszy zawodnik dostaje więcej niż ten po mistrzostwach świata w siatkówce.

Oczywiście, jak ten, który zdobył mistrzostwo świata.

Kapitan polskich siatkarzy Michał Kubiak mówił niedawno "Super Expressowi", że do siatkówki potrzeba osób na wyższym poziomie niż do futbolu. Na wyższym poziomie inteligencji, rozwoju fizycznego, koordynacji ruchowej. Prawda to?

Troszeczkę przesadził (śmiech).

No to chyba się nie polubicie między siatkarzami a tymi kopiącymi.

Z tego, co wiem, to Michała za bardzo nie darzą sympatią piłkarze.

A on nie kryje, że piłkarzy też on niezbyt...

Też. On jest zresztą taki bezkompromisowy, to co myśli, to mówi. I może i dobrze. Jest kapitanem tej reprezentacji. Myślę tak: Róbmy swoje. Bądźmy cały czas na topie, zdobywajmy medale. Przed nami igrzyska olimpijskie za dwa lata. Dawno nie zdobyliśmy medalu na igrzyskach olimpijskich. Przypomnę, to był 1976 rok. To jest prawie 40 lat minie. I wygrajmy ten medal w końcu. A chłopaki w piłkę niech sobie kopią. Oczywiście, niech grają też na mundialach, na mistrzostwach Europy. My nie mamy żadnej szansy, żeby się porównywać z piłką nożną.

Rozgryzł pan już Vitala Heynena, trenera polskich siatkarzy?

(śmiech) Nie wiem, czy jest w Polsce taki człowiek, który jest go w stanie rozgryźć.

No kto jak nie pan?

Nie, to nie jest takie proste. Ja go znam jeszcze jak był zawodnikiem, jak prowadziłem Mostostal Kędzierzyn. Graliśmy w Lidze Mistrzów. On grał w Maseeiku, belgijskim zespole. Walczyliśmy ze sobą, wygrywaliśmy. Bo to nawet był dwumecz o awans do finału Ligi Mistrzów w Mediolanie. Zachowywał się podobnie jak zawodnik, tak że dla mnie nie było żadnej niespodzianki, bo trzeba też powiedzieć jedno: Że w końcówce, w tych najważniejszych meczach, troszeczkę się uspokoił. Z czego to wynikało? Ja do końca nie wiem.

(ph/mch)