Od takich emocji zdążyliśmy się odzwyczaić. Po kilku chudych latach kadra piłkarzy ręcznych znów daje nam emocje – chciałoby się powiedzieć – jak za dawnych lat. Polacy walczą w Egipcie na mistrzostwach świata. Na razie awansowali do drugiej fazy turnieju. Teraz przed nimi trzy mecze, które mogą otworzyć drogę do ćwierćfinału.

Wielka euforia związana z piłką ręczną wybuchła zimą 2007 roku. "Reprezentacja Wenty" dotarła do finału mistrzostw świata. Dopiero w meczu o złoto pokonali nas Niemcy - ówcześni gospodarze turnieju. Dwa lata później brąz kolejnych mistrzostw świata. Dziś to wszystko może się zlewać w jakąś jedną całość i nic dziwnego. Emocji na przestrzeni lat było aż nadto. Dogrywki, bramki zdobywane w ostatnich sekundach, rzut Artura Siódmiaka. Później było już słabiej, ale jeszcze w Katarze w 2015 znów zdobyliśmy brązowy medal, a pewną erę zakończyła czwarta lokata na Igrzyskach w Rio.

Na początku, kiedy zachłysnęliśmy się sukcesami kadry z 2007 roku, styczniowy termin dla wielu młodych fanów oznaczał wręcz problemy na zimowej sesji. Ilu studentów zamiast do książek siadało wtedy przed telewizorami? Ja do tego grona się zaliczałem.

Kilka lat temu było widać, że to wszystko musi się zawalić jak domek z kart. Liderzy kadry robili się coraz starsi, nowych gwiazd nie było widać. I rzeczywiście -  wpadliśmy w końcu w czarną dziurę, czego dowodem był brak naszej drużyny na mistrzostwach świata dwa lata temu. Teraz też pojechaliśmy na turniej tylko dzięki "dzikiej karcie". Jednak gołym okiem widać, że coś się zmienia i to na lepsze. A to niezwykle ważne. W lutym 2015 roku zapadła decyzja, że zimą 2023 r. wspólnie ze Szwecją zorganizujemy mistrzostwa globu. Patrząc na to co dzieje się w Egipcie, można mieć nadzieje, że jako gospodarze nie zawiedziemy.

Polacy przeszli na razie przez pierwszą rundę turnieju. Zadanie niby proste, bo z czterech drużyn w grupie awans wywalczyły trzy. Jednak grupę mieliśmy niewdzięczną. Tunezja to może nie tuzy szczypiorniaka, ale drużyna na pewno solidna, o czym przekonaliśmy się w pierwszym meczu. Hiszpanie to już elita. Walczyliśmy jak równy z równym. Brazylia także starała się ostatnio pukać do szeroko pojętej światowej czołówki. Trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że w niektórych grupach znalazły się drużyny słabiutkie. My musieliśmy walczyć w trzech trudnych meczach.

Teraz rusza druga runda. My na początek zagramy z Urugwajem. Ten zespół zapewne nie miałby awansu, gdyby nie koronawirus, który wyeliminował z turnieju Wyspy Zielonego Przylądka. Walkower po dwóch wysokich porażkach z Węgrami i Niemcami dał Urugwajowi awans.

Po trzech trudnych meczach dostajemy małą możliwość wytchnienia i zebrania sił na kluczowe pojedynki z Niemcami i Węgrami.


Niemcy to od lat czołowa drużyna globu - teraz jednak przetrzebiona, bo część zawodników odmówiła gry na turnieju. W efekcie w grupie Niemcy pokonali słaby Urugwaj, dostali walkower za mecz z Wyspami Zielonego Przylądka i w jedynym dotychczas trudnym meczu przegrali jedną bramką z Węgrami po golu w ostatnich sekundach.

Węgrzy to z kolei młody zespół, który próbuje przebić się do czołówki, a takie zwycięstwa dają niezwykle ważną pewność siebie. Czekają nas więc dwa bardzo interesujące spotkania.

Trener Patryk Rombel odważnie stawia na środku rozegrania na młodego Michała Olejniczaka. W zespole są jeszcze tacy zawodnicy jak Piotr Wyszomirski, Piotr Chrapkowski, Michał Daszek czy Przemysław Krajewski, którzy pamiętają nasze sukcesy. Jednak dziś coraz więcej zależy od braci Gębala, Szymona Sićki, Arkadiusza Moryty czy Macieja Majdzińskiego. Cokolwiek wydarzy się w najbliższych dniach, cieszmy się po prostu emocjami, o których na kilka lat zapomnieliśmy. Wymagać będziemy za dwa lata - na polsko-szwedzkim turnieju.