Biało-czerwoni siatkarze rozpoczną pojutrze Mistrzostwa Europy. Wyjątkowe, bo będziemy ich gospodarzami. Bycie współgospodarzem turnieju w 2013 nam nie posłużyło. Nie zdołaliśmy wejść do ćwierćfinału. Czy tym razem drużyna Ferdinando de Giogriego znajdzie się w strefie medalowej? Polacy na podium Mistrzostw Europy stali aż 8-krotnie, ale tylko raz zdobyli złoto.

Miałem wielką przyjemność oglądać mecz w hali w Izmirze. W finale pokonaliśmy Francję, w której występował choćby Stephane Antiga. W naszej drużynie brylował Piotr Gruszka. Dziś obaj są już trenerami. Antiga wywalczył z Polską Mistrzostwo Świata. Gruszka to obecnie asystent trenera Ferdinando de Giorgiego. Sporo się w naszej drużynie od 2009 roku zmieniło. Były wielkie sukcesy, jak wspomniane złoto drużyny Antigi w 2014 roku czy brąz Mistrzostw Europy wywalczony trzy lata wcześniej. Były też turnieje zupełnie nieudane: jak Mistrzostwa Świata 2010 czy Igrzyska Olimpijskie w 2012 roku.

Do której listy dopiszemy zbliżający się turniej? W 2013 roku organizowaliśmy Mistrzostwa Europy do spółki z Danią i skończyliśmy je poza ćwierćfinałem. PZPS zatrudnił pozbawionego reprezentacyjnego doświadczenia Stephane'a Antigę a ten w kolejnym sezonie poprowadził biało-czerwonych do złota. Mecz o złoto w katowickim Spodku pamiętają chyba wszyscy fani siatkówki. Teraz Polaków trenuje doświadczony Ferdinando de Giorgi. Szkoleniowiec stawia jednak pierwsze kroki w roli trenera reprezentacji. Wcześniej pracował tylko w klubach. Na poligonie doświadczalnym - jakim była Liga Światowa - graliśmy w kratkę. Teraz ma być lepiej. Choć warto pamiętać, że liczyć mamy głównie na wynik, a nie na fajerwerki w grze. Dwa lata temu na Mistrzostwach Europy w Bułgarii fazę grupową przeszliśmy tracąc tylko jednego seta. Nadzieje zostały rozbudzone, ale zgasły po porażce 2:3 ze Słowenią w ćwierćfinale. Słowenią, którą kilka dni wcześniej ograliśmy w grupie.

Teraz zaczynamy identycznie jak na Mistrzostwach Świata 2014. Od meczu z Serbią na Stadionie Narodowym. Było to wydarzenie - nie bójmy się słów - niesamowite. W swojej siatkarskiej karierze dużo widziałem, ale czegoś takiego wcześniej nie przeżyłem - pisał w swojej autobiografii rozgrywający Paweł Zagumny. Wspominał też o przeciągach na stadionie, które zmuszały zawodników do innych zachowań na boisku. Piłka nie zachowywała się jak na zwykłej hali. Teraz czeka nas powtórka, choć z innymi aktorami. W naszej reprezentacji przez trzy lata bardzo dużo się zmieniło. Ostało się tylko kilku zawodników. Wielką zmianę widać choćby na pozycji środkowych: Bartłomiej Lemański czy Jakub Kochanowski to nowi młodzi-zdolni, którym zaufał de Giorgi. Jak poradzą sobie z presją i atmosferą, którą stworzy ponad 60 tysięcy fanów? Oby koncertowo...

Po Serbii przenosimy się do Gdańska na teoretycznie prostsze mecze z Finlandią i Estonią. Zwycięstwo w grupie będzie oznaczało więcej odpoczynku przed ćwierćfinałami. Drugie lub trzecie miejsce to konieczność gry w barażach. Wspomnienia z obu scenariuszy mamy w ostatnich latach negatywne. W 2013 roku w grupie zajęliśmy drugą pozycję i w barażach przegraliśmy 2:3 z Bułgarią. W 2015 jak już wspominałem przeszliśmy grupowe rozgrywki w cuglach, by zatrzymać się na ćwierćfinałowej potyczce ze Słowenią, która potem zdobyła srebro. Poprzednie Mistrzostwa Europy pokazują, że baraż nie jest taki straszny. Włosi w 2015 roku grający w nim zdobyli brąz. W 2013 roku w ćwierćfinałach polegli wszyscy zwycięzcy grup, a medale rozdały pomiędzy sobą drużyny, które rozegrały o jeden mecz więcej. Reguły więc nie ma. 

Mądrzejsi będziemy w czwartek późnym wieczorem. Jeśli pokonamy Serbię, będziemy na drodze do najlepszej "ósemki". Porażka będzie oznaczała nerwy. Jednak oprócz wyniku, liczyć będzie się gra Polaków. Nie fajerwerki, ale odporność psychiczna, dobre przyjęcie, skuteczność w ataku czy mała liczba własnych błędów. Nie wiemy bowiem na razie prawie nic o drużynie de Giorgiego. Widzieliśmy zespół w czerwcu i całkiem niedawno podczas Memoriału im. Huberta Wagnera. W decydującym meczu z Rosją zanotowaliśmy piękny come back, ale tak naprawdę po odległej już Lidze Światowej i trzech meczach towarzyskich w ramach Memoriału, trudno o wnioski. Teraz zaczyna się prawdziwa walka o wszystko i to od czwartku będziemy rozliczać drużynę de Giorgiego. Od czwartku też będziemy z całych sił trzymać kciuki, bo wierzymy, że drużynę stać na sukces. Dla jednych to jednoznaczne ze złotem, ale ja z radością przyjmę każde miejsce na podium.  

(mal)