Komisja Europejska przedstawiła prowokacyjny projekt Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej. Eurokraci chcą zawłaszczyć kompetencje państw narodowych. I pozbawić kraje członkowskie ważnej części ich suwerenności. Wbrew woli zainteresowanego kraju chcą wysyłać zagraniczne służby, by pomogły mu w kontrolowaniu granic.

Komisja Europejska przedstawiła prowokacyjny projekt Europejskiej Straży Granicznej i Przybrzeżnej. Eurokraci chcą zawłaszczyć kompetencje państw narodowych. I pozbawić kraje członkowskie ważnej części ich suwerenności. Wbrew woli zainteresowanego kraju chcą wysyłać zagraniczne służby, by pomogły mu w kontrolowaniu granic.
Zdj. ilustracyjne / Darek Delmanowicz /PAP

Przymus akceptowania unijnej pomocy bardzo źle się kojarzy Polakom. Przypomina znaną z historii sowiecką bratnią pomoc. Uzbrojeni i umundurowani funkcjonariusze zagranicznych służb (np. niemieckich czy francuskich) mogliby na naszej wschodniej granicy kontrolować a nawet zatrzymywać ludzi. „Hande hoch” usłyszelibyśmy na Bugu.

Oczywiście chodzi o takie sytuacje, gdy kraj nie radzi sobie z kontrolą granicy, co zagraża funkcjonowaniu strefy Schengen. Wszystko odbywałoby się etapami. Brukselscy urzędnicy najpierw wysyłaliby ostrzeżenia i wezwania do naprawienia uchybień na granicy – w końcu zaleciliby Radzie UE wysłanie takiej pomocy, nawet przy sprzeciwie zainteresowanego państwa. Decyzję eurokratów byłoby jednak bardzo trudno zablokować.

Propozycja Brukseli jest arogancka, bo nie bierze pod uwagę wrażliwości naszego regionu albo jest wynikiem kompletnej ignorancji historycznej. Jest także - jak określił to nasz minister ds. europejskich Konrad Szymański – toksyczna. Bo dodatkowo dzieli Unię w sytuacji, gdy i tak nie ma jedności w sprawie uchodźców. Znowu z jednej strony staną Francja, Niemcy, Austria, Holandia, Belgia a z drugiej państwa byłego wschodniego bloku, wspierane prawdopodobnie przez Hiszpanię, Portugalię i państwa skandynawskie. Natomiast takie kraje jak Grecja, Malta, Cypr a nawet Włochy podpiszą się po pewnym czasie pod koncepcją Komisji, bo dzięki unijnej straży zostanie zdjęta z nich odpowiedzialność za kontrolowanie własnych granic, z czym obecnie kompletnie sobie nie radzą.

Jak zwracają uwagę eksperci, Europejska Strać Graniczna nie będzie operacyjna. Trudno sobie wyobrazić, żeby niemiecki pogranicznik „wszedł w greckie buty” i zaczął działać w ramach greckiego prawa, by np. zatrzymać nielegalnego imigranta – mówi mi jeden z nich. W takim wydaniu Europejska Straż Graniczna jest także niezgodna z polską konstytucją.

Nawet francuscy dyplomaci, gdy prezentowali swoją koncepcję (Francja jest autorem całego pomysłu) przyznawali, że trudno będzie o taką pełną europeizację służb granicznych, bo wymagałoby to zmiany konstytucji w co najmniej kilku krajach UE. Jak twierdzą eksperci w Brukseli, propozycja KE może być nawet niezgodna z Traktatem Unii Europejskiej, na przykład z zasadą pomocniczości, która zapewnia, że nie wszystkie decyzje są podejmowane odgórnie.

Trudno stwierdzić, co przyświeca Komisji Europejskiej w lansowaniu tak kontrowersyjnej idei. Nie jest wykluczone, że chodzi o kartę przetargową, czy raczej formę nacisku na zasadzie: jeżeli chcecie nadal korzystać z dobrodziejstw Schengen, to musicie zaakceptować Europejską Straż i podział uchodźców. A to byłby po prostu szantaż.