Prezydent Andrzej Duda i jego ministrowie wciąż podkreślają, iż Polska ma być dumnym i silnym krajem, cieszącym się szacunkiem innych. Jednak o ten szacunek trzeba też zadbać samemu, nie tak jak to było w Jersey City.

16 maja br. na stronach internetowych publicznego radia można było przeczytać: "Prezydent Andrzej Duda i burmistrz Steven Fulop razem złożą dziś wieńce pod Pomnikiem Katyńskim. Wizyta w Jersey City będzie jednym z punktów wizyty prezydenta Dudy w Stanach Zjednoczonych." Notatka ta, zaczerpnięta z serwisu Informacyjnej Agencji Radiowej, a następnie powtórzona przez wiele polskich i zagranicznych mediów, wywołała ogromną konsternację, zwłaszcza wśród organizacji polonijnych.

Po pierwsze dlatego, że burmistrz Fulop kilka dni wcześniej znieważył marszałka Senatu RP Stanisława Karczewskiego, którego w nadzwyczaj arogancki sposób zwyzywał od "antysemitów" na jednym z portali społecznościowych. Ten wpis, był wielkim afrontem dla Polski i jej obywateli, bo marszałek Senatu jest w polskich strukturach państwowych trzecią osobą, po prezydencie RP i marszałku Sejmu. Był też to afront dla wielu Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy dbają jak mogą o dobre imię kraju, z którego wywodzą się oni sami lub ich przodkowie.  

Po drugie, zapowiedziany wieniec okazał się nadzwyczaj skromną wiązanka kwiatów, którą pan prezydent złożył tylko wraz z małżonką, bez żadnej asysty wojskowej i pocztów sztandarowych. Z kolei wokół pomnika nie zostały umieszczone maszty z polskimi flagami, co wywołało dodatkowe poruszenie. Steven Fulop, choć wbrew zapowiedzi IAR nie składał kwiatów razem z polskim prezydentem, to jednak pojawił się w tym czasie pod pomnikiem, umieszczając obok prezydenckiej wiązanki swój własny wieniec. Nawiasem mówiąc, wieniec ów był kilkakrotnie większy. Co więcej, został umieszczony ponad tą wiązanką, co było daleko idącym nietaktem dyplomatycznym. Po tej ceremonii prezydent Duda wymienił z burmistrzem prezenty, czego zdaniem wielu komentatorów nie powinien robić, biorąc pod uwagę wspomniane zniesławiające słowa. Czy prezydent Donald Trump wymieniałby uściski i prezenty z burmistrzem jakiegoś małego polskiego miasta, który znieważaliby publicznie przewodniczącego Kongresu USA? Z pewnością nie.

Ceremonia składania wieńców po Pomnikiem Katyńskim w Chicago przebiegała już inaczej. Widocznie powszechna krytyka dotarła w końcu do kancelarii prezydenckiej. Zatroszczono się o normalny wieniec, który złożony został w asyście polskich wojskowych i polonijnych pocztów sztandarowych. Przy pomniku wzniesiono też maszty, na których zawieszono flagi obu państw. Inna sprawa, że przy jednej i drugiej ceremonii nie było członków amerykańskiej administracji federalnej czy kompanii honorowej. Tak jak i w czasie całej tej wizyty, ale to osobna sprawa.

Przypomnę na koniec, że prezydent Andrzej Duda i jego ministrowie wciąż podkreślają, iż Polska ma być dumnym i silnym krajem, cieszącym się szacunkiem innych. Jednak o ten szacunek trzeba też zadbać samemu, nie tak jak to było w Jersey City.