"Żyjemy w czasach współczesnych, ale nasza fizjologia dopasowana jest wciąż do środowiska i warunków życia sprzed tysięcy lat" - pisze w wydanej właśnie książce "The Fragile Wisdom" dr hab. Grażyna Jasieńska z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Opowiada w niej o skomplikowanej naturze kobiecej fizjologii, która musi pogodzić konkurencyjne często wyzwania jakimi są macierzyństwo i troska o zdrowie. Jasieńska nie pisze, jak żyć, pokazuje, że nasze indywidualne życiowe wybory muszą być owocem pewnego kompromisu.

Dobór naturalny nie stworzył nas po to, żebyśmy żyli długo w idealnym zdrowiu - mówi autorka w rozmowie z Grzegorzem Jasińskim. Jak dowodzi, głównym celem zmian ewolucyjnych było przekazywanie genów następnym pokoleniom. Najlepszym przykładem są wysokie stężenia estrogenu u kobiet, niezbędne by zajść w ciążę, ale zwiększające ryzyko raka piersi... Gdyby dawno temu w trakcie doboru naturalnego obniżyć stężenia hormonów, ludzi już by nie było, nie mieliby dzieci. Zawsze są jakieś kompromisy, starość jest właściwie ceną jaką płacimy za młodość - podkreśla Jasieńska.

Grzegorz Jasiński: Rozmawiamy kilka dni po premierze pani amerykańskiej książki "The Fragile Wisdom" i na początek tej rozmowy chciałbym, żeby pani pomogła rozszyfrować ten tytuł. Co to jest ta "wrażliwa mądrość"?

Grażyna Jasieńska: Ja bym to bardziej tłumaczyła jako "kruchą mądrość", chociaż wrażliwa też może być. My od dawna w biologii, w fizjologii mamy takie rozumienie funkcjonowania organizmu, nie tylko ludzkiego, ale ogólnie organizmów żywych, że tam wszystko się dzieje w taki perfekcyjny sposób. I jak długo się nie zdarzy jakieś nieszczęście, jak długo nie pojawi się jakaś choroba z różnej przyczyny, to wszystko funkcjonuje bardzo dobrze. Natomiast biologia ewolucyjna patrzy na to zupełnie inaczej. Ta mądrość powinna skutkować jakimś idealnym zdrowiem. Tak nie jest, dlatego że dobór naturalny nigdy nie stworzył nas po to, żebyśmy żyli w idealnym zdrowiu. To nie jest główny cel doboru naturalnego. Główny cel tych zmian ewolucyjnych to było to, żeby z jak największym sukcesem przekazywać geny do następnych pokoleń. Takim przykładem mogą być stężenia estrogenu u kobiet. To jest hormon, produkowany przede wszystkim w cyklach menstruacyjnych, który jest absolutnie niezbędny do tego, aby kobieta mogła zajść w ciążę. Natomiast za te wysokie stężenia hormonów płaci się cenę w późniejszym wieku, dlatego że wysokie "całożyciowe" stężenie tego hormonu jest cechą, która zwiększa ryzyko raka piersi. Gdyby obniżyć stężenia hormonów dawno, dawno temu, prawda, w trakcie doboru naturalnego, no, to ludzi by już dawno nie było, bo nie mieliby dzieci. Zawsze są jakieś kompromisy. Starość jest właściwie ceną, jaką płacimy za młodość.

We wstępie do swojej książki pisze pani jednak rzecz bardzo optymistyczną. Mianowicie to, że właściwie nie powinniśmy siebie samych obciążać za nasze problemy ze zdrowiem, poza takimi, jak np. skutki palenia papierosów, za które całkowicie odpowiadamy, ale tak naprawdę jesteśmy owocem  pewnego dziejowego kompromisu, ewolucyjnym wynalazkiem, który został w jakiś sposób zaprogramowany i musimy się z tym po prostu pogodzić, nie złościć się na to, próbować to wykorzystać. Jak to wykorzystać?

My jesteśmy pewnym ewolucyjnym wynalazkiem, ale to jest wynalazek dostosowany nie do dzisiejszych czasów. My jesteśmy wynalazkiem dostosowanym do życia parędziesiąt tysięcy lat temu. My właściwie mamy organizm, mamy fizjologię, mamy metabolizm, dokładnie taki, jak nasi przodkowie, którzy żyli 30 tysięcy lat temu. A oni żyli zupełnie innym trybem życia, prawda? Mieli zupełnie inną dietę, zupełnie inną aktywność fizyczną, zupełnie inną strukturę społeczną itd.

Fizjologicznie pozostaliśmy myśliwymi, zbieraczami, a żyjemy w świecie, który oczekuje od nas zupełnie czego innego, niż myślistwo i zbieractwo.

No właśnie. To jakby kolejne wyjaśnienie, dlaczego bardzo jest trudno mieć to perfekcyjne zdrowie, mieć to idealne zdrowie, prawda? Jeżeli ktoś naprawdę starałby się być zdrowy i próbował dostosować ten nasz tryb życia do trybu życia tych łowiecko-zbierackich przodków, czyli próbowałby żyć w zgodzie ze swoją fizjologią, to w większości przypadków byłoby to niemożliwe. Po pierwsze my do końca nie wiemy, jak to wyglądało, to jest mniejszy problem, a po drugie jednak nasze współczesne życie na to absolutnie nie pozwala.

Rozmawiamy o biologii ewolucyjnej człowieka, przede wszystkim kobiety, bo kobieta jest tu przypadkiem bardziej interesującym. I jeżeli rozmawiamy o tym co zrobić, by nasze życie było zdrowsze zawsze pojawiają się dwa podstawowe tematy: dieta i aktywność fizyczna.

Nasze różnego rodzaju dietetyczne ciągoty, coś, co było korzystne dla naszych przodków, teraz już nie są korzystne dla nas. Dlaczego ludziom najbardziej smakuje cukier i tłuszcz? Dlatego, że to były produkty dla naszych ewolucyjnych przodków bardzo rzadkie. Nas dzisiaj te rzeczy gubią. Nas dzisiaj gubią te nasze ewolucyjnie, narzucone nam preferencje żywieniowe. Można postawić pytanie, dlaczego w dalszym ciągu mamy zakodowane tego typu preferencje. To nie jest tak, że uczymy się tego w dzieciństwie, że wtedy przekonujemy się, że to jest smaczne. My rodzimy się już z poczuciem, że to jest najbardziej smaczne. Gdyby nasz organizm był mądry i funkcjonował tak, jak powinien, żeby nasze zdrowie chronić, to przyzwyczajenie powinno być dawno usunięte z naszego życia. No ale niestety tak szybko te zmiany nie działają.

Wiemy, że jeśli jemy za dużo i nie to, co powinniśmy jeść, no to przynajmniej powinniśmy się więcej ruszać.

Powinniśmy bardzo dużo chodzić. Na przykład u Buszmenów Kung, którzy żyją na pustyni Kalahari, to jest średnio nawet ok.12 km marszu dziennie. Przy czym kobieta najczęściej niesie swoje najmłodsze dziecko, no, bo nie ma go z kim zostawić, a wracając niesie te uzbierane orzechy, czy korzenie, czy owoce. To w sumie daje obciążenie do kilkudziesięciu kilogramów. Nawet jeśli liczyć, że co drugi dzień przechodzi te 12 km z kilkudziesięciokilogramowym obciążeniem, to jest to model, do którego współcześnie praktycznie nie sposób się zbliżyć. Trudno jest dzisiaj poświęcić 6 godzin dziennie na aktywność fizyczną. Próbujemy to jakoś kumulować i przez 30 minut ćwiczyć intensywnie. Czy to jest takie zdrowe? My do końca nie wiemy.

Jednym z elementów niezwykle ważnym w całej tej ewolucyjnej układance jest, oczywiście, reprodukcja, rodzenie dzieci. Kobiety dawniej częściej rodziły, dziś rodzą znacznie rzadziej. Czy dla swojego zdrowa powinny rodzić częściej?


I tak, i nie. To znaczy w biologii zawsze my mamy rodzaj  jakiegoś kompromisu. I tak samo rodzenie dzieci. Z jednej strony my wiemy, że posiadanie większej liczby dzieci, zwłaszcza wcześnie, a także karmienie ich piersią, to jest znakomity sposób na obniżanie ryzyka raka piersi. Z drugiej strony rodzenie dużej liczby dzieci, wielokrotnie ciąże i karmienie piersią zwiększa ryzyko innych chorób. My wiemy z bardzo wielu różnych badań, że kobiety, które mają wysoką płodność częściej chorują na choroby układu krążenia, częściej są otyłe, częściej zapadają na cukrzycę, częściej mają osteoporozę. Oczywiście to dotyczy na ogół bardzo wysokiej płodności. Natomiast zwiększenie tej naszej płodności, jaką mamy obecnie z jednego, czy dwójki dzieci do trójki i czwórki na pewno zdrowotnie nie niesie żadnych zagrożeń, a może być czynnikiem, który choćby z punktu widzenia obniżania ryzyka raka piersi jest korzystny.

Dr hab. Grażyna Jasieńska studiowała biologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i antropologię biologiczną na Uniwersytecie Harvarda w USA, gdzie uzyskała tytuł doktora. Obecnie pracuje w Instytucie Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie prowadzi jedyne w Polsce zajęcia z dziedziny ewolucyjnego zdrowia publicznego i medycyny ewolucyjnej. Dr Jasieńska prowadzi badania związane z ekologią reprodukcyjną człowieka, a jej najnowsze projekty starają się odpowiedzieć na pytanie czy tempo starzenia się kobiet zależy od cech historii reprodukcyjnej. Jest założycielką i prezesem Fundacji Salus Publica, która finansuje badania zdrowia publicznego, a zwłaszcza badania zmierzające do poprawy stanu zdrowia kobiet i dzieci w Beskidzie Wyspowym.