Ta „gazowa zgorzel” to oczywiście przenośnia. To swobodne tłumaczenie złośliwego łacińskiego określenia „Gazpromphilia vulgaris”, wymyślonego przez Witolda Michałowskiego. Ten budowniczy rurociągów, redaktor naczelny branżowego magazynu „Rurociągi”, korespondent wojenny i pisarz od lat oskarża wielu politycznych i gospodarczych przywódców w Polsce o to, że zarazili się rosyjską „chorobą” śmiertelnie groźną dla Polski i Polaków.

"Gazpromphilia vulgaris" - pospolite uzależnienie od Gazpromu- zaraźliwy korupcyjny wirus, łapówkarski bakcyl szaleje, zdaniem autora "Rur pod specjalnym nadzorem", wśród elit III RP. Dlatego Witold Szirin Michałowski nazywa je ironicznie "elytami", postrzegając w nich nowobogackich, nuworyszy goniących za osobistym zyskiem. W rozmowie z Bogdanem Zalewskim oskarża decydentów o tranzytowy przekręt stulecia, "moskiewską" aferę.


W najnowszej książce "W pętli Gazpromu" zadaje pan takie proste i zasadnicze pytanie: dlaczego nasi obywatele płacą za gaz ceny najwyższe w skali nie tylko krajów Unii Europejskiej? No właśnie: dlaczego?

Starałem się wyjaśnić ten temat w siedmiu kolejnych książkach. Pierwszy miała tytuł "Tranzytowy przekręt stulecia". Wielekroć byłem pozywany do sądu w sprawach o ochronę dóbr osobistych rozmaitych typów, których określałem imiennie jako "agenci wpływów Gazpromu". Proszę sobie wyobrazić, że nasze sądy, jeżeli bym kogoś nazwał "agentem wpływu Coca-Coli", by mnie wyśmiały i nie byłoby tematu. Natomiast jeżeli ja nazwałem świętej pamięci pana Aleksandra Gudzowatego "agentem wpływów Gazpromu", wezwał on autorytety moralne polskiej palestry, zapłacił im znakomite honoraria i te autorytety szargały mnie po sądach, żebym przeprosił pana Gudzowatego. W życiu go nie przeprosiłem, nie przeproszę. Pod koniec jego życia żeśmy się spotkali, ucałowali i sobie wyjaśnili bardzo wiele rzeczy.

Ale to jest taka jednostkowa sprawa. Ja może przywołam takie pańskie określenie: elyty w Polsce cierpią na chorobę, którą pan nazwał po łacinie "Gazpromphilia vulgaris". Proszę to przetłumaczyć i wytłumaczyć?

Tragedią Pierwszej Rzeczypospolitej były elity, które były niewystarczająco zainteresowane utrzymaniem tego państwa. Druga Rzeczpospolita straciła elity w czasie II wojny światowej, wymordowane przez Rosjan, przez Niemców. Elity Trzeciej Rzeczypospolitej, mówiąc szczerze, jeszcze się nie ukształtowały do końca. To przecież jest żenujące, że osobnik, który w randze ministra prowadził negocjacje z Gazpromem o podpisanie pakietu porozumień gazowych, zostaje - co jest rzeczą zupełnie niewiarygodną- po zakończeniu negocjacji prezesem spółki Gazpromu. EuRoPol GAZ się nazywała. Osobnik nazywał się Kazimierz Adamczyk. To jest chyba coś chorego.

Jednak to samo było z Gerhardem Schröderem - kanclerzem Niemiec. (Po ustąpieniu ze stanowiska kanclerza otrzymał od Gazpromu stanowisko przewodniczącego Rady Dyrektorów rosyjsko-niemieckiego konsorcjum North European Gas Pipeline Company [NEGPC], budującego Gazociąg Północny. -przyp. B.Z.)

Ten sam mechanizm. Gazprom ma bardzo inteligentnych ludzi współpracujących z nim, znakomicie przygotowanych do - przepraszam - korumpowania elit krajów, w których oni działają. I tak powstaje sytuacja, w której Gazprom nie płaci za tranzyt gazu przez nasz kraj, mimo że przestrzeń tranzytowa i rynek zbytu to są dobra narodowe. To jest powszechnie znane na całym świecie, że za tranzyt się płaci. Pozwoliłem sobie zacytować dane z opracowania eksperta American Gas Association profesora Johna Cieślewicza, Polaka z pochodzenia, z którym miałem kontakt osobisty. Otóż profesor Cieślewicz obliczył, że w centralnej Europie stawka za tranzyt musi wynosić około 2,70 dolara za przepchnięcie 1000 m3 gazu na odległość 100 km. Jeżeli weźmiemy pod uwagę "feasibility study", czyli wstępny projekt tak zwanego gazociągu jamalskiego, to się okaże, że na odcinku pomiędzy Górzynem a granicą Białorusi, to jest jakieś 682 km, miało przepływać 65 mld m3 gazu. To jest zadanie dla przeciętnego absolwenta szkoły podstawowej, żeby wyliczył jaka to stawka. Ja to podaję z uproszczeniem - to jest przeszło 1,5 mld dolarów rocznie. Tyle powinna wynosić stawka za tranzyt zakontraktowanej ilości gazu płynącego przez terytorium Polski.

A ile wynosi?

Zero. Nasz podatnik otrzymuje zero. To jest miara przekrętu stulecia.

Czytaj dalszą część wywiadu na kolejnych stronach.