Sędzia piłkarski oskarżony o ustawienie meczu norweskiej ligi zagroził rzuceniem lapońskiej klątwy na klub, który zarzuca mu stronniczość. "Jeżeli nie odwoła publicznie oskarżeń, nie wygra już żadnego meczu" - ostrzegł arbiter.

Mikkel Sara jest Lapończykiem i od ponad 20 lat pracuje jako piłkarski arbiter. Przed spotkaniem czwartej ligi pomiędzy Hammerfest i Lyngen/Karnes, wygranym przez gospodarzy 2:1, widziano go na stacji benzynowej. Arbiter obstawiał wynik meczu, który później sam poprowadził. Widzieliśmy jak wypełniał zakłady, po czym ukradkiem podał je obsłudze - powiedział Bernt Olav Johansen, trener klubu, który przegrał spotkanie. Mężczyzna zarzucił sędziemu nieuczciwość i ustawienie meczu dla własnej korzyści. Stwierdził też, że czerwona kartka, którą już 18. minucie zobaczył kluczowy zawodnik jego zespołu, była zaplanowanym wpłynięciem na wynik meczu.

Oburzony arbiter zażądał przeprosin. Oświadczył, że jeżeli ich nie otrzyma, rzuci na klub starą klątwę lapońskich czarowników. Klątwa rzucana przez naszych czarowników działa od kilkuset lat. Jeżeli klub nie odwoła publicznie oskarżeń, nie wygra już żadnego meczu - zagroził.

Magne Gamleshaug, doradca norweskiego kościoła pracujący przy misji lapońskiej ostrzegł, że zapewnień arbitra nie można traktować jako żart. Lapońska klątwa znana jest w północnej Norwegii od średniowiecza i wbrew pozorom nie jest śmieszna. Już wielokrotnie się o tym przekonaliśmy - podkreślił.