"Mam nadzieję przyczynić się do tego, że Bayern Monachium odniesie jeszcze więcej sukcesów" - mówił w Nowym Jorku Robert Lewandowski, który wraz z zespołem przyleciał do Stanów Zjednoczonych przede wszystkim na mecz z gwiazdami amerykańskiej ligi MLS, zaplanowany na najbliższą środę. Podczas piątkowego spotkania na nowojorskim Manhattanie polski piłkarz był oblegany przez kibiców.

W czwartek mistrz Niemiec, w odmłodzonym składzie, rozegrał spotkanie z meksykańskim klubem Chivas Guadalajara w Harrison, w stanie New Jersey. Wygrał 1:0 po golu Peruwiańczyka Claudio Pizarro. Polski piłkarz tłumaczył mediom niskie zwycięstwo zmęczeniem po podróży przez ocean.

Pytany, jak jest przyjmowany w Monachium przez piłkarzy i zarząd Bayernu, Lewandowski podkreślił w krótkiej rozmowie z Polską Agencją Prasową, że bardzo dobrze. Wszystko w klubie jest dopięte na ostatni guzik. Wszyscy pytają, jak się czuję, czy mam wszystko pozałatwiane. Organizacyjnie nie mam na co narzekać - zapewniał.

Mam nadzieję, że moją grą przyczynię się do tego, że Bayern odniesie jeszcze więcej sukcesów - dodał.

Nie chciał jednak specjalnie rozwodzić się nad tym, jakie wyzwania stoją przed nim w nowym klubie. Najważniejsze - jak podkreślał - jest dla niego, by grać, zdobywać bramki i wygrywać.

Nawiązują do sytuacji w polskim futbolu ocenił, że aby dorównać czołówce europejskiej, a tym samym światowej, konieczne są zmiany. Począwszy od warunków do treningu, po szkolenie i oczywiście trzeba też mentalność w jakimś stopniu zmienić - stwierdził piłkarz.

Lewandowskiego komplementował Claudio Pizarro. Jest wspaniałym piłkarzem i dowiódł już, co potrafi. Sądzę, że jest teraz świetnym nabytkiem dla naszego zespołu. Moim zdaniem, upłynie troszkę czasu, zanim zgra się z kolegami z drużyny, ale w towarzyskich meczach, w których wystąpił zdobył cztery bramki. Wydaje się, że jest na dobrej drodze. Musi to jeszcze potwierdzić w sezonie - powiedział Peruwiańczyk.

Obu piłkarzy witał na nowojorskim Manhattanie tłum kibiców. Fani czekali w kolejce wiele godzin, aby zdobyć autograf, sfotografować się i uścisnąć dłoń Lewandowskiemu i Pizarro. Było wśród nich sporo Niemców, a także Polacy. Przychodzili całymi rodzinami.

Piłkarze składali podpisy na koszulkach, piłkach, flagach, torebkach, szalikach, a nawet na plecach i dłoniach swych sympatyków. Rozdawali też przez kilka godzin swoje zdjęcia z autografami.

Mimo wszystko wielu ludzi musiało odejść z kwitkiem. Co się dzieje, czekałem przeszło sześć godzin i nie dostałem się do środka. Tak się nie robi - komentował Dustin z Nowego Jorku.

W meczu z gwiazdami amerykańskiej ligi MLS niemiecka drużyna wystąpi już w pełnym składzie - z piłkarzami, którzy dotąd odpoczywali po mistrzostwach świata w Brazylii.

(edbie)