​Eryk Goczał pozostaje niepokonany w Rajdzie Dakar w klasie challenger. 19-letni kierowca wygrał drugi etap, a wcześniej był najlepszy na pierwszym i w prologu. Po raz trzeci drugie miejsce zajął jego wujek Michał. Problemy ma jadący samochodem Mini Krzysztof Hołowczyc, który utknął na trasie po uderzeniu w głaz.

W sobotę rodzina Goczałów zajęła wszystkie miejsca na podium. Tym razem na trasie z Al Hinakiyah do Al Dawadimi Marek był czwarty, nieznacznie przegrywając walkę o trzecią pozycję z Amerykaninem Mitchellem Guthrie. Jak dotychczas, w ciągu trzech dni rywalizacji, Energylandia Rally Team oddał rywalom tylko dwa trzecie miejsca na podium.

W klasyfikacji generalnej jadący z hiszpańskim pilotem Oriolem Meną Eryk Goczał zaledwie o 1,19 wyprzedza Michała z Szymonem Gospodarczykiem i o 11,24 Marka z Maciejem Martonem.

To była prawdziwa kwintesencja rajdów. Dzisiaj mieliśmy ponad 460 kilometrów rywalizacji - to był jeden z najdłuższych etapów w moim życiu. Dałem z siebie wszystko, a samochód to wszystko wytrzymał, z czego bardzo się cieszę. Chyba najbardziej podobała mi się sama końcówka, bo mam wrażenie, że wszyscy jechaliśmy na limicie. Jestem zachwycony - znów wygrywamy, prowadzimy w rajdzie. Zajmujemy całe podium. Nie mogę się doczekać jutra! - podkreślił Eryk Goczał, lider rajdu w klasie challenger. 

To był długi odcinek, ale jednocześnie był bardzo szybki. To sprawiało, że trudno było zrobić tutaj duże różnice czasowe i odskoczyć od rywali. Na pewno był to trudny etap pod względem nawigacji, ale Szymon wykonał świetną pracę. Samochód doskonale się spisywał, więc nie ma na co narzekać. Oby tak dalej, jutro walczymy dalej! - powiedział na mecie zadowolony Michał Goczał.

Bardzo podobał mi się ten etap. Praktycznie przez cały czas jechaliśmy razem we trzech - ja, Michał i Eryk. Co chwilę wymienialiśmy się na prowadzeniu, każdy prowadził po trochu, to było świetne doświadczenie. Pod sam koniec mieliśmy małe problemy, nie do końca wiedzieliśmy gdzie pojechać, bo nawigacja była bardzo trudna. Ale koniec końców sobie z tym poradziliśmy i jesteśmy zadowoleni na mecie - podsumował Marek Goczał.

Problemy Krzysztofa Hołowczyca

Krzysztofa Hołowczyca zabrakło w gronie 64 kierowców, którzy zostali sklasyfikowani na mecie drugiego etapu Rajdu Dakar. Na trasie odcinka z Al Hinakiyah do Al Dawadimi jego auto uderzyło o przydrożny głaz, a związane z tym uszkodzenia spowodowały, że polska załoga musiała czekać na serwisową ciężarówkę.

Po wielogodzinnym oczekiwaniu awarię (urwane koło) udało się usunąć, ale Hołowczyc i jego pilot Łukasz Kurzeja zdecydowali, że do biwaku pojadą nie trasą OS-u, lecz drogą serwisową, z której korzystają pojazdy organizatorów.

Regulamin przewiduje taką możliwość i po doliczeniu kary załoga będzie mogła kontynuować jazdę w rajdzie, choć już oczywiście bez szans na wysoką lokatę.

Etap wygrał 14-krotny triumfator Rajdu Dakar i legenda tego wyścigu, Francuz Stephane Peterhansel w audi. To było jego 50. etapowe zwycięstwo, czym wyrównał rekord Fina Ari Vatanena. W klasyfikacji generalnej prowadzi ósmy w niedzielę jego kolega z zespołu Hiszpan Carlos Sainz.

Niezła jazda motocyklistów

Ponownie na miarę swoich możliwości pojechali motocykliści. Mający w sobotę problemy zdrowotne Maciej Giemza (GasGas) zajął 27. miejsce, a Konrad Dąbrowski był 32.

Najszybszy okazał się Chilijczyk Jose Cornejo Florimo (Honda). Maciej Giemza stracił do niego 30,06, a Konrad Dąbrowski - 32,16.

W klasyfikacji generalnej prowadzi Ross Branch z Botswany. Konrad Dąbrowski jest 28., Maciej Giemza - 36.

W poniedziałek serwis tylko przez dwie godziny

W poniedziałek uczestników Rajdu Dakar czeka trzeci etap z Al Dawadimi do Al Salamiya (733 km, w tym 440 km odcinka specjalnego). To będzie kolejny długi odcinek, po którym uczestnicy będą mieli tylko dwie godziny na serwis swoich pojazdów, po czym park maszyn zostanie zamknięty.