Uczestnicy polskiej wyprawy na Lhotse - czwartą górę Ziemi (8516 m) - postanowili zakończyć ekspedycję. Jak przekazał kierownik polskiej ekipy Artur Hajzer, decydujący wpływ na taką decyzję miała najnowsza, bardzo niekorzystna prognoza pogody oraz śmierć jednego z Szerpów podczas drugiego ataku szczytowego.

Z najnowszej prognozy pogody, którą dostali Polacy, wynika, że do końca października utrzyma się na wysokości 8000 metrów wiatr o sile nie mniejszej niż 80 km/h. Poza tym na decyzję o zakończeniu wyprawy miał też tragiczny wypadek. Podczas odwrotu z drugiego ataku szczytowego zginął Szerpa Temba, a drugi z tragarzy wysokościowych towarzyszących wyprawie - Tenzing poważnie odmroził dłonie.

Choć szczytu nie udało się zdobyć, cele ekspedycji zostały zrealizowane. O Doświadczenie na dużych wysokościach (8250 m) wzbogaciła się grupa młodych utalentowanych alpinistów. Mimo trudnych warunków pogodowych cały siedmioosobowy zespół spisał się doskonale i jest w dobrej formie fizycznej - napisał z bazy Artur Hajzer.

Poinformował również, że w dniach 19-21 zespół wyjdzie jeszcze w górę, by zlikwidować obozy i znieść do bazy sprzęt.

Decyzja o zakończeniu wyprawy oznacza również, że jeden z jej członków - 24-letni Andrzej Bargiel - nie pobije szybkościowego rekordu wejścia na Lhotse. Zakopiańczyk znany z ekstremalnych wyczynów chciał poprawić czas Meksykanina Carlosa Carsolio, który wszedł na szczyt z bazy w 23 godziny i 50 minut.

Tegoroczna wyprawa na Lhotse odbyła się w ramach Polskiego Himalaizmu Zimowego. Zaproponowany przez Artura Hajzera program wejścia na niezdobyte jeszcze zimą ośmiotysięczniki przyniósł już pierwsze efekty. 9 marca na szczycie Gasherbruma I jako pierwsi ludzie w historii stanęli Janusz Gołąb i Adam Bielecki. Największym wyzwaniem dla himalaistów będzie jednak zimowe wejście na K2 - górę uważaną za najtrudniejszą na świecie. Adam Bielecki zdobył już jednak cenne doświadczenie - 31 lipca osiągnął wierzchołek po samotnym ataku podczas wyprawy rekonesansowej.