W ponurych nastrojach wrócili do kraju piłkarze reprezentacji Polski, którzy w Charkowie przegrali wczoraj z Ukrainą 0:1 i stracili szansę na awans do MŚ 2014. Atmosfera na pokładzie czarterowego samolotu, którym kadrowicze przylecieli do Warszawy, była przygnębiająca, zawodnicy nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. "Nie tak to sobie wyobrażaliśmy" – przyznał już na lotnisku Waldemar Sobota.

Jeszcze w Charkowie, przed wejściem na pokład samolotu trener Waldemar Fornalik uciął sobie krótką pogawędkę z prezesem PZPN Zbigniewem Bońkiem. W rozmowie z dziennikarzami podkreślał zaś, że podobnie jak i w innych meczach przegranych eliminacji problemem był przede wszystkim brak skuteczności jego zawodników.

Piłkarze porozmawiali z dziennikarzami krótko już na lotnisku w Warszawie. Gra na pewno wyglądała lepiej. Zasłużyliśmy przynajmniej na jedną czy dwie bramki. Niestety piłka nie chciała wpaść - mówił Waldemar Sobota. Będziemy chcieli zakończyć te eliminacje w dobrym stylu - dodawał, mając na myśli zbliżające się spotkanie z Anglią na Wembley.

Mecz był ciężki. Skończyło się, jak się skończyło - nie zakwalifikowaliśmy się - skomentował zaś krótko bramkarz Artur Boruc.

Na dzisiaj kadrowicze mieli w planach trening na stadionie Drukarza. Ćwiczyć mieli jednak głównie ci, którzy w Charkowie nie zagrali.