"Samochód pancerny" - wydawałoby się, że to mało pochlebny pseudonim dla kolarza. Jednak w przypadku Tony’ego Martina wszystko pasuje. Silny, szybki, wydaje się, że niezniszczalny. Dziś Niemiec po raz czwarty z rzędu może zostać mistrzem świata w jeździe indywidualnej na czas.

To specyficzna kolarska konkurencja. Inne rowery, inne kaski, inny zestaw umiejętności, który decyduje o sukcesie. Niełatwo samemu narzucić sobie odpowiednie tempo, później dobrze rozkładać siły, by grzać na sto procent aż do mety. W światowym peletonie najlepszym specjalistą w tej dziedzinie od lat jest właśnie Martin.

Właściwie w ostatnich latach Niemiec wygrywa niemal wszystko, co jest do wygrania. Mistrzem świata jest nieprzerwanie od 2011 roku. Żałuje zapewne występu na igrzyskach w Londynie, z których przywiózł "zaledwie" srebro. Przegrał tam dość wyraźnie z Bradley’em Wigginsem. Przed rokiem na mistrzostwach świata we Florencji zrewanżował się Brytyjczykowi, wyprzedzając go o blisko 50 sekund. W tym sezonie Niemiec wygrał dwie "czasówki" na Tour de Swiss i po jednej na  Tour de France i Vuelta Espana. Na Giro nie wygrał, bo w wyścigu dookoła Włoch po prostu nie wystartował.

Jednak najbardziej spektakularny był sukces Martina na 9. etapie Wielkiej Pętli. Najpierw zabrał się do ucieczki, a 50 kilometrów przed metą zostawił swoich towarzyszy i pomknął do mety. Wygrał zdecydowanie, choć trasa była górzysta i na pierwszy rzut oka nie nadawała się dla Niemca. Ten jednak wykorzystał bierność peletonu i innych uciekinierów. Bez wątpienia to była jedna z najbardziej spektakularnych akcji tegorocznego Touru.

Dziś będzie można ściskać też kciuki za naszego specjalistę od jazdy na czas Macieja Bodnara. Tu sukcesem będzie pierwsza dziesiątka. Na starcie zabraknie szybkiego Michała Kwiatkowskiego. Lider kadry szykuje się na występ podczas wyścigu ze startu wspólnego. Polacy chcą sprawić niespodziankę i zdobyć medal. Na taki sukces czekamy ładnych kilka lat. Dokładnie 14. W 2000 roku wicemistrzem globu został Zbigniew Spruch. Ten rok dla naszego kolarstwa jest wyjątkowo piękny. Pora więc na kolejny sukces wieńczący niesamowity kolarski sezon. Za "Flowermana" warto trzymać kciuki.