Tomasz Majewski poza podium na Mistrzostwach Świata w lekkoatletyce. Z wynikiem 21,04 zajął czwarte miejsce w konkursie pchnięcia kulą halowych mistrzostw świata w lekkoatletyce w Sopocie.

Dziesięć lat temu w Budapeszcie Majewski, wówczas jeszcze początkujący na arenie międzynarodowej, zajął również czwarte miejsce. Oceniono to wówczas jako wielki sukces. Teraz po znalezieniu się tuż za podium pozostał niedosyt.

Ostatnio nawet oglądałem ten konkurs z Budapesztu i mam wrażenie, że lepiej pchałem niż teraz. Byłem też młodszy, piękniejszy... Ale co zrobić? Starałem się jak mogłem, nie byłem jednak w stanie nawiązać walki o brąz. Widziałem już na rozgrzewce, że Walsh może być bardzo silny - ocenił Majewski.

Największą niespodzianką jest trzecia lokata Tomasa Walsha. Nowozelandczyk w ostatniej szóstej próbie ustanowił rekord kraju, osiągając odległość 21,26. Wcześniej dwie miał nieudane, w trzeciej uzyskał 20,12, w czwartej 20,46, a w piątej 20,88.

W pewnym momencie pomyślałem, że mój wynik z czwartej próby na 21,04 może wystarczyć, ale zabrakło trochę szczęścia. Konkurs jednak mógł się podobać. Świetne wyniki, były też emocje i wszystko rozstrzygnęło się w ostatnim podejściu. Szkoda tylko, że skończyło się bez medalu - powiedział Majewski.

On sam jednak czuje, że nadal jest w ekstraklasie i potrafi walczyć na najwyższym poziomie. Nie wypadłem z niej. Na pewno dwukrotnie złotego medalu olimpijskiego przez przypadek nie zdobyłem. Cieszę się, że nareszcie w miarę normalnie to wszystko wygląda i mogę coś z siebie dać. Oczywiście technicznie są spore niedoróbki, ale jest już nieźle - ocenił.

Jak zaznaczył, gdyby przegrał z Nowozelandczykiem o centymetr, pewnie czwarta lokata bolałoby go bardziej. Walsh był wyraźnie lepszy, świetnie się zaprezentował i pięknie zakręcił. Gratuluję mu tego krążka - powiedział.

Dwukrotny mistrz olimpijski nie obawia się tego, że jak on zakończy karierę, nie będzie w Polsce jego następców.

W zeszłym roku mieliśmy w kraju najwyższy poziom pchnięcia kulą od 1985 roku - trzech zawodników powyżej 20 metrów, więc nie jest tak źle. Może w hali się nie udało, ale latem jestem pełen nadziei, że będzie lepiej - podkreślił.

(mpw)