Zawodziły zagrywki, brakowało skuteczności w ataku, nie pomogli kibice, ale przede wszystkim zabrakło chyba wiary w zwycięstwo – polscy siatkarze przegrali w Łodzi z Serbią i Czarnogórą 1:3. To już trzeci mecz eliminacji tegorocznej Ligi Światowej z drużyną z Bałkanów - i trzeci przegrany przez biało-czerwonych.

To, że wygrać będzie ciężko, widać było już w pierwszym secie, przegranym przez Polaków do 17. Zbyt dużo punktów Polacy tracili po błędach serwisowych – powtórzył się więc zarzut dotyczący przegranych spotkań w Serbii. Niemoc biało-czerwonych widać było wiele razy podczas długich wymian, kiedy kolejne ataki z różnych miejsc boiska konsekwentnie trafiały w serbski blok.

Nadzieję przyniósł drugi set, kiedy mimo 5-punktowej przewagi Serbów Polacy podnieśli się, wypracowali dwupunktową przewagę, którą utrzymali do końca partii. Walnie przyczynili się do tego Daniel Pliński i Michał Winiarski. Trener Raul Lozano postawił na lepsze przyjęcie i zrezygnował z Sebastiana Świderskiego i Piotra Gruszki. Widoczny był także Mariusz Wlazły, jednak wciąż za dużo błędów popełnia w zagrywce.

Ta biało-czerwona machina kręciła się także w trzecim secie, kiedy to Polakom udało się odrobić kilka punktów straty w sytuacji, gdy Serbowie mieli już na swoim koncie 24 oczka. Drużyna z Bałkanów zachowała jednak zimną krew i zwyciężyła w trzeciej partii.

By marzyć o tie-breaku, Polacy musieli wygrać czwartego seta. Niestety, w przegranej do 21 partii zabrakło skuteczności. Punkty dla biało-czerwonych najczęściej padały po błędach Serbów.

Serbowie pod wodzą Milijkowicia przewyższali Polaków w każdym elemencie. Przede wszystkim nie poddali się obezwładniającej sile polskiego dopingu, który słynny jest także za granicą. Polacy mają jednak szansę na rewanż – jutro w Łodzi drugi mecz z Serbami. Jeśli jednak to gospodarze tryumfują, będą mieli zapewniony wyjazd na finał Ligi Światowej w Moskwie.

Przypomnijmy, w Serbii Polacy przegrali 1:3 i 2:3.