Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław) i Robert Urbanek (MKS Aleksandrów Łódzki) wystąpią w środowym finale rzutu dyskiem 22. lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Zurychu.

Wicemistrz olimpijski z Pekinu Małachowski na stadionie Letzigrund powoli się rozkręcał. By zapewnić sobie udział w rozgrywce o medale musiał rzucić 64 metry, ale udało się dopiero w ostatniej, trzeciej próbie. Zaczął konkurs od 61,39, później miał 63,17 i ostatecznie 64,98. To był trzeci wynik kwalifikacji.

Lepsi byli mistrz olimpijski z Londynu, świata i Europy Niemiec Robert Harting - 67,01 oraz mistrz olimpijski z Pekinu Estończyk Gerd Kanter - 65,79.

W finale (środa, 20.35) znalazł się także 27-letni Urbanek, który w trzecim podejściu osiągnął 63,91. 

Jestem zły, bardzo zły na siebie. Tak się nie powinno rzucać. Przepraszam, poprawka, ja pchałem dysk, a nie rzucałem. Najgorsze, że wiem, co robię źle. Powtarzam ten błąd. Przyjechałem tu po medal. I nic mnie innego nie interesuje, nawet koło, czy jest śliskie, czy tępe, czy będzie padał deszcz Jestem typem człowieka, który całe życie musiał o coś walczyć, nic za darmo nie dostawałem, chyba, że w łeb. Mogę przegrać, z Hartingiem także, ale z godnością, a nie różnicą czterech metrów. Koniec tych wywodów, idę kibicować Majewskiemu - stwierdził Małachowski.

Niezadowolony był również Robert Urbanek. Jestem zły na siebie, bo nie było tak, jak chciałem. Za szybko chcę zrobić to, co powinienem. Na wynik składa się technika, siła i szybkość. Brakuje mi techniki, zrywam rzut, mam szarpnięcia lewym barkiem, nie ma płynności, jaką ma Małachowski. To są stałe błędy i ciężko mi je wyplenić. Im większy błąd tym bliżej leci dysk. Chciałbym wreszcie poskładać to wszystko w jedną całość - zadeklarował.

(mpw)