Legia Warszawa będzie rywalem Arki Gdynia w finale piłkarskiego Pucharu Polski! W rewanżowym meczu półfinału stołeczna ekipa pokonała Górnika Zabrze 2:1 (rozegrane na Śląsku spotkanie numer 1 zakończyło się remisem 1:1). Długo jednak wydawało się, że do rozstrzygnięcia losów półfinału potrzebna będzie dogrywka: gola na wagę awansu legioniści zdobyli dopiero w doliczonym czasie gry. Tym samym udanie wypadł debiut w roli trenera stołecznego zespołu Deana Klafurica, który w ostatnich dniach, po ligowej porażce z Zagłębiem Lubin, zastąpił Romeo Jozaka.

Zabrzanie powinni objąć prowadzenie krótko po rozpoczęciu gry. W pierwszej akcji meczu Hiszpan Igor Angulo wykorzystał błąd defensywy stołecznego zespołu i bramkarza Radosława Cierzniaka, ale zamiast strzelać niepotrzebnie podał do Szymona Żurkowskiego - ten zaś nie opanował piłki.

Stołeczni najwięcej akcji konstruowali lewą stroną boiska, a to za sprawą Czecha Adama Hlouska i przede wszystkim Czarnogórca Marko Vesovica. Tego drugiego nowy szkoleniowiec Legii wyjątkowo ustawił na lewym skrzydle. Była to - poza zmianą w bramce, której w Pucharze Polski zamiast Arkadiusza Malarza strzeże Radosław Cierzniak - w zasadzie jedyna poważna roszada w porównaniu do składu preferowanego przez Romeo Jozaka.

W zespole Górnika największe zagrożenie stwarzali natomiast wspomniani Angulo i Żurkowski.

Gorąco pod bramką Legii było również po stałych fragmenty gry. W pierwszej połowie po silnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Rafała Kurzawy Szymon Matuszek minimalnie spudłował, uderzając głową.

Tuż po przerwie z kolei prowadzenie powinni objąć legioniści - ale doskonałą okazję zmarnował Michał Kucharczyk. W odpowiedzi groźny rajd lewą stroną boiska przeprowadził Żurkowski, który wykorzystał nieporozumienie Jędrzejczyka i Williama Remy'ego. Strzał Żurkowskiego Cierzniak obronił z trudem, a w 56. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zamieszaniu w polu bramkowym był już bezradny, kiedy piłkę do własnej bramki, z bliskiej odległości, wpakował Hlousek.

Od 68. minuty zabrzanie grali w dziesiątkę. Jarosław Niezgoda wykorzystał zbyt lekkie podanie do bramkarza Górnika Tomasza Loski, który przy próbie interwencji dotknął piłki ręką poza polem karnym. Zanim arbiter przerwał grę, piłka trafiła jeszcze do Kucharczyka, który z 16 metrów nie trafił do pustej bramki. Sędzia Bartosz Frankowski wrócił do sytuacji z Loską i ukarał go czerwoną kartką. W 74. minucie natomiast zrehabilitował się Kucharczyk, który wykonując rzut wolny pokonał nowego w bramce gości Wojciecha Pawłowskiego płaskim strzałem niemal z linii pola karnego. W tej sytuacji nie popisali się stojący w murze zawodnicy Górnika.

Kiedy już wydawało się, że do wyłonienia finalisty potrzebna będzie dogrywka, gospodarze zadali decydujący cios. W doliczonym czasie gry Kasper Hamalainen dokładnie dośrodkował w pole karne, a strzałem głową do siatki posłał piłkę Jarosław Niezgoda.

W finale, który rozegrany zostanie 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie, legioniści zmierzą się z broniącą trofeum Arką Gdynia, która w pierwszym meczu półfinału, w Kielcach, uległa Koronie 1:2, ale we wtorek wygrała u siebie 1:0 po efektownym golu Marcusa Viniciusa w 85. minucie.


(e)