Gorycz i zażenowanie kibiców po decyzji sędziego meczu żużlowego w Gorzowie. Po tragicznym wypadku na torze we Wrocławiu, w którym zginął 33-letni zawodnik Marmy Rzeszów, Lee Richardson, sędzia początkowo nie przerwał meczu, a kilku zawodników kontynuowało wyścig. Przepychanki na stadionie i dyskusje, czy przerwać spotkanie, trwały blisko godzinę.

Kibice mają żal przede wszystkim do sędziego spotkania, który nie przerwał meczu, ale wręcz zezwolił na kolejne biegi, mimo protestów zawodników Falubazu. Część kibiców tej drużyny demonstracyjnie opuściła zresztą stadion. Ostatecznie sędzia przerwał mecz, jednak niesmak pozostał. Powinien od razu podjąć konkretną decyzję. Było widać, że po prostu nie wie, co robić - komentuje jeden z kibiców i dodaje: widać było po twarzach części zawodników, że nie mają ochoty jechać. Osobny problem to ci, dla których liczyły się tylko punkty i pieniądze. To już nie sport, to rzeźnia - podsumowuje.

Wiedzieli czy nie

Inni kibice próbują tonować nastroje, bo - jak mówią - nie wiadomo, czy zawodnicy rzeczywiście wiedzieli o śmierci Richardsona. Pytanie, czy działacze im powiedzieli. Sam nie wiem, jak bym się zachował: jeśli mecz trwa, czy podszedłbym do wyjeżdżającego na bieg zawodnika i powiedział: słuchaj, twój kolega się zabił - pyta retorycznie miłośnik GTŻ Grudziądz, który o śmierci zawodnika Marmy dowiedział się podczas meczu w Grudziądzu.

Inny dodaje: Mimo wszystko powinni przerwać mecz. Choćby z solidarności. To jednak śmierć i myślę, że pozostali kibice myślą tak samo.

Co zrobić ze śmiercią

Socjolog specjalizujący się w sporcie nie ma jednak wątpliwości:To efekt komercjalizacji sportu. Liczą się pieniądze i było widać, że część zawodników próbuje coś ugrać na tej tragedii - mówi Dominik Antonowicz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Jego zdaniem problem nie dotyczy tylko żużlowców, ale przede wszystkim Polaków, którzy nie potrafią zająć stanowiska wobec śmierci. Wczoraj część zawodników była gotowa kontynuować spotkanie. Przypomina mi się ostatnia żałoba narodowa, kiedy środowiska artystyczne protestowały przeciwko odwoływaniu imprez, argumentując, że chcą zarabiać - porównuje Antonowicz.

Zdaniem socjologa sytuacja z Gorzowa pozostanie w kibicach, zawodnikach i działaczach jak zadra. Być może stanie się też przyczynkiem do dyskusji o postawie Polaków wobec śmierci.Na pewno jest to temat, z którym prędzej czy później musimy się zmierzyć - podsumowuje.