Lekarze dają Karolowi Bieleckiemu minimalną szansę na powrót na parkiet po urazie i dwóch operacjach oka. Rozgrywający polskiej reprezentacji piłkarzy ręcznych zapowiedział walkę i rozpoczął rehabilitację.

Bielecki doznał urazu w starciu z Josipem Valciciem poczas spotkania z Chorwacją w Kielcach. Przeszedł w ciągu tygodnia dwie operacje - jedną w Lublinie, drugą w Tybindze. Pierwsze diagnozy były bezlitosne, teraz pojawiła się minimalna szansa. Wiem, że jest szansa i chcę ją wykorzystać. Nie mogę dopuścić do nawet małego zaniedbania, bo potem sobie tego nie wybaczę. Zrobię wszystko, by jeszcze wrócić do sportu - powiedział wicemistrz świata z 2007 r.

W poniedziałek rozpoczęła się rehabilitacja. Jak długo ona potrwa nie wiadomo, ale Karol został dokładnie poinformowany o jej kolejnych etapach. Wie, co go czeka - poinformował menedżer klubu Thorsten Storm. W Rhein-Neckar Loewen, z którym polski szczypiornista ma podpisany kontrakt do 30 czerwca 2015 r., wierzą, że to tylko kwestia czasu, kiedy Bielecki wróci na parkiet. Z jednym okiem można żyć i można też grać w piłkę ręczną, a ta świadomość dodaje mu odwagi - dodał Storm.

Tuż po doznaniu kontuzji Bielecki trafił do kieleckiego Szpitala Wojewódzkiego, a następnie przetransportowano do Kliniki Okulistyki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, gdzie przeszedł operację poszycia oka. Następnego dnia prywatnym samolotem właściciela i prezesa niemieckiego klubu Rhein-Neckar Loewen Achima Niederbergera został przewieziony do Stuttgartu, a stamtąd karetką do Kliniki Uniwersyteckiej w Tybindze, gdzie poddano go drugiemu zabiegowi. Jestem przekonany o tym, że wszystko zostało do tej pory zrobione tak, jak powinno. Operacja w Lublinie była konieczna i nie można było z nią czekać. Nic by nie dało wcześniejsze przewiezienie do Niemiec - stwierdził Storm.

Podobne urazy w piłce ręcznej zdarzają się rzadko. W półfinałowym meczu mistrzostw Europy w 2004 roku podobnego urazu nabawił się Chorwat Petar Metlicic. Po wielu miesiącach rehabilitacji i kilku zabiegach wrócił na parkiet. Nie udało się to natomiast Islandczykowi Jasonowi Olafssonowi. W 1998 roku dostał łokciem w oko i mimo dwóch operacji nie odzyskał wzroku i musiał zrezygnować z wyczynowego uprawiania sportu.