"Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy. Nie spodziewałem się, że bieg będzie do 600 m tak wolny. Próbowałem sam przechodzić po wewnętrznej, ale nie udało się. Głównie dlatego, że stanąłem na metalowy próg dzielący pole od pierwszego toru. Szkoda, że nie mogłem zaatakować na 130 m do mety, tak jak najbardziej lubię. Musiałem czekać, jak Rudisha sam ruszy, a to było już za późno" - mówił Adam Kszczot. Polak został wicemistrzem świata w biegu na 800 metrów. W Pekinie przegrał tylko z Kenijczykiem.

Nie przyjechałem tutaj po promocję, czy robienie show. Chciałem pokazać, że te lata, jakie zainwestowałem w lekką atletykę, nie poszły na marne. Czuję się spełniony, a w tym sezonie zamierzam jeszcze... poprawić rekord Polski - powiedział po biegu. Rekord kraju należy od 2001 roku do Pawła Czapiewskiego i wynosi 1.43,22.

Jak ocenił Kszczot, wicemistrzostwo świata to największy sukces w karierze. Ja naprawdę z tą formą nie kłamałem - skomentował. Polak po każdym biegu uspokajał, że ma jeszcze rezerwy i czuje się w doskonałe dyspozycji.

Przed nim jednak najważniejszy rok. W 2016 w Rio de Janeiro odbędą się bowiem igrzyska olimpijskie. Trzymajcie kciuki, żeby kolejne przygotowania udało się przynajmniej tak samo dobrze przeprowadzić jak tegoroczne, by zdrowie dopisało i starczyło sił, we wszystkich treningach i wyjazdach. Proszę was także o przekazanie najszczerszych podziękowań dla wszystkich bliskich - podkreślił.

Z Pekinu będzie wyjeżdżał z łezką w oku i ze wspaniałymi wspomnieniami. To były wielkie mistrzostwa na bardzo fajnym obiekcie. Tutaj kibice wiedzą jak uhonorować najlepszych lekkoatletów i to nie tylko swoich. Świetna atmosfera i dobrze przygotowana impreza. Będę ją wspominać z łzą w oku - powiedział zawodnik RKS Łódź.

Kszczot na arenie europejskiej osiągał już sukcesy. Był mistrzem kontynentu (2014) i brązowym medalistą tej imprezy (2010). W halowych mistrzostwach świata sięgał także po srebro (2014) i brąz (2010). A tym razem po minięciu mety była pustka. Dopiero po chwili spłynęły emocje i pojawił się wielki uśmiech na twarzy - przyznał.

Przed finałem miał zwyczajowe spotkanie ze swoim trenerem Zbigniewem Królem. Układamy zawsze wszystko taktycznie, omawiamy zawodników, analizujemy, jak może wyglądać finał i co należy zrobić. Najważniejsze jest zawsze, by unikać błędów, bo bieg na 800 m to przede wszystkim uciekanie od karygodnych uchybień. Jak to się uda, wtedy musi być dobrze - dodał Kszczot.

(es)