Thierry Henry postanowił ostatecznie zakończyć piłkarską karierę. 37-letni Francuz będzie od stycznia ekspertem w jednej z angielskich telewizji. Z futbolem kończy jedna z najciekawszych postaci francuskiej piłki ostatnich lat.

Henry to wychowanek znanej szkółki piłkarskiej w Clairefontaine. Na szerokie wody wypłynął w barwach AS Monaco. A w Pucharze UEFA zagrał nawet przeciwko polskiej drużynie. AS Monaco rywalizowało z Hutnikiem Kraków. Henry na boisku zameldował się w końcówce rewanżowego pojedynku. To był rok 1996. Już dwa lata później Henry strzelał bramki na mundialu w Francji, gdzie Trójkolorowi zdobyli tytuł mistrzów świata. Licznik Henry’ego na tym turnieju zatrzymał się na trójce. Dwa lata później na Euro 2000 też zdobył trzy gole, a Francuzi znów cieszyli się ze zdobycia tytułu, tym razem na Starym Kontynencie.

W tym czasie Henry grał już w Arsenalu Londyn (po krótkim epizodzie w Juventusie) i do dziś to właśnie z Londynem i Kanonierami kojarzy się głównie francuskiego napastnika. Jego charakterystyczna akcja  - uderzenie wewnętrzną częścią prawej nogi po długim rogu przez lata była znakiem charakterystycznym Arsenalu. We wszystkich rozgrywkach zdobył dla Kanonierów ponad 200 bramek. Jego rekordowy sezon (2003/2004) to aż 39 trafień. Henry cztery razy był królem strzelców Premiership. Przez trzy lata grał też w Barcelonie, by przed sportową emeryturą sprawdzić się za Oceanem w New York Red Bulls. A mimo upływu lat, nadal potrafił zdobywać niesamowite bramki.

Kiedy w 2012 roku wrócił na chwilę do Arsenalu (na zasadzie wypożyczenia) w Londynie witano go jak króla, a on oczywiście zdobył bramkę. I to właśnie w swoim stylu. Nienaganne technicznie uderzenie, świetnie poprowadzona noga, piłka wpada do siatki tuż przy słupku. Jego gra miewała w sobie elementy artyzmu. Ciekawe, jak Henry sprawdzi się z drugiej strony kamery. Nie jako oceniany, tylko oceniający wydarzenia na boisku.

(abs)