Sąd Apelacyjny w Katowicach wymierzył dożywocie Piotrowi S., oskarżonemu o zabicie żony w 2019 roku. Kobieta była w szóstym miesiącu ciąży. Wyrok jest prawomocny.

Sąd Apelacyjny zmienił wyrok bielskiego sądu okręgowego, który w październiku skazał mężczyznę na 25 lat więzienia. Ten wyrok zaskarżyły wszystkie strony procesu. Prokuratura żądała dla oskarżonego dożywocia, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych chciał uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do I instancji. Obrona nieprawomocny wyrok uważała za zbyt surowy.

Na ogłoszeniu wyroku nie było oskarżonego ani jego obrońcy, byli natomiast bliscy zamordowanej Izabeli - oskarżyciele posiłkowi w procesie. Gdy przewodniczący składu orzekającego sędzia Wojciech Paluch odczytał sentencję orzeczenia, zaczęli płakać.

"Ofiara nagrała własną śmierć"

Do zabójstwa doszło jesienią 2019 r. Piotr S., wówczas funkcjonariusz bielskiej straży miejskiej, od pewnego czasu nie żył z żoną w zgodzie. Gdy kobieta była już w ciąży, zaczął romansować z koleżanką z pracy. Małżeństwo zaczęło się rozpadać. 17 października doszło do kolejnej awantury. Podczas niej udusił kobietę. Moment zabójstwa został zarejestrowany na nagraniu audio. Jak mówili oskarżyciele, ofiara "nagrała własną śmierć".

To duszenie - co możemy ustalić w sposób pewny dzięki nagraniu, które zostało zabezpieczone - trwało 21 minut. W międzyczasie oskarżony (...) będąc przekonany, że pokrzywdzona już utraciła funkcje życiowe, zaprzestaje tej akcji. Mamy sytuację, w której oskarżony już wtedy zaczyna wyrażać skruchę, mówi: "Przepraszam, przepraszam", ale gdy słyszy, że żona dalej żyje, ponawia akcję związaną z duszeniem - opisywał sędzia referent Piotr Mika.

Przez pierwsze dwie minuty duszenia pokrzywdzona potrafiła jeszcze mówić. To było wielokrotne powtarzanie słów:  "Błagam, dziecko, błagam!" -  dodał. Przywołując opinie biegłych sąd opisywał Sz. jako osobę zaburzoną asocjalnie, dominującą, niedojrzałą, z tendencjami obsesyjno-kompulsywnymi, rozumie uczucia innych, ale sam tych uczuć nie przeżywa, ma ponadprzeciętną inteligencję.

Po zabójstwie sprawca owinął zwłoki w folię, wywiózł w okolice Siewierza i porzucił w lesie. Po wszystkim poszedł zagrać w piłkę, a następnego dnia do pracy. Dzwonił też do teściowej, pytając o żonę. Udawał zaniepokojonego. Zgłosił zaginięcie kobiety. Ruszyły poszukiwania. Policja od początku podejrzewała, że Sz. mógł popełnić zbrodnię. Został zatrzymany. Krótko potem przypadkowa osoba znalazła ciało kobiety.

Śledczy oskarżyli Piotra S. o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem żony będącej w szóstym miesiącu ciąży - dziecko również zmarło - a także wcześniejsze fizyczne i psychiczne znęcanie się nad żoną. Mężczyzna przyznał się do morderstwa. Nie godził się jednak z tym, że znęcał się nad kobietą.

Dlaczego zmieniono wyrok?

Orzekający w I instancji bielski sąd okręgowy, uznał mężczyznę winnym zabójstwa, ale nie "ze szczególnym okrucieństwem". Skazał go na 25 lat więzienia, zastrzegając, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po 20 latach. Zobowiązał go też do wpłaty zadośćuczynień bliskim ofiary. W ocenie sądu I instancji oskarżony nie planował zbrodni, choć to on doprowadził do konfliktu w małżeństwie. Kumulowały się w nim gniew i złość. Sąd nie przyjął też, że mężczyzna wcześniej znęcał się nad kobietą.

Zmieniając wyrok SA uznał, że trudno w tej sprawie doszukiwać się okoliczności łagodzących, które przemawiałyby za niższym wymiarem kary niż dożywocie. Wskazał, że przebywając na wolności Sz. w dalszym ciągu stwarzałby zagrożenie. "Przy ustalonych cechach osobowości Sz. i biorąc pod uwagę jego zachowanie podczas zabójstwa, trudno przyjąć, była jego skrucha była szczera" - dodał SA.

SA zgodził się ze stanowiskiem sądu I instancji, który uniewinnił oskarżonego od zarzutu znęcenia się nad żoną w okresie poprzedzającym zbrodnię - uznał, że nie ma na to wystarczających dowodów. Podobnie jak sąd okręgowy uznał go natomiast za winnego podszywania się pod żonę w internecie. Wbrew stanowisku oskarżenia, SA potwierdził też w wyroku, że nie było to zabójstwo dokonane ze szczególnym okrucieństwem - uznał, mimo długiego czasu stosowania przemocy działanie sprawcy nie było nastawione na spowodowanie dodatkowych cierpień ofiary, poza pozbawieniem jej życia.

Poniedziałkowy wyrok jest prawomocny, można od niego jedynie złożyć kasację do Sądu Najwyższego.

Prokurator Małgorzata Moś-Brachowska, która wnosiła, by sąd II instancji wymierzył oskarżonemu dożywocie z zastrzeżeniem, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie mógłby się on ubiegać dopiero po 40 latach, w rozmowie z dziennikarzami po wyroku wyraziła satysfakcję, że SA uwzględnił jej apelację w zasadniczej części - potwierdzając, że kara sądu okręgowego była rażąco niewspółmierna do czynu.

Odnosząc się do braku przyjęcia, że sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, zapowiedziała, że w tym zakresie zostanie rozważony wniosek o pisemne uzasadnienie, a po jego analizie zapadnie decyzja, czy są podstawy do wywiedzenia kasacji. To samo dotyczy uznania przez SA, że Sz. przed zbrodnią nie znęcał się nad swoją żoną. Mimo że sąd nie zaostrzył warunków przedterminowego zwolnienia, to jednak będzie to w przyszłości zależało od oceny biegłych - wskazała prokurator i dodała, że Sz. "wymaga izolacji od społeczeństwa".

Z pisemnym uzasadnieniem będą chcieli zapoznać się także oskarżyciele posiłkowi. Żadna kara, nawet ta najsurowsza, w żaden sposób nie zrekompensuje rodzinie tej ogromnej straty, nie zmniejszy cierpienia wywołanego tą zbrodnią - podkreśliła pełnomocniczka rodziny zamordowanej, mec. Magdalena Zatoń.