Justyna Kowalczyk po upadku w sprincie techniką dowolną i zajęciu piątego miejsca w biegu łączonym na 15 km zrezygnowała ze startu na 10 km. Polka chciała lepiej przygotować się do rywalizacji na 30 km stylem klasycznym. Psycholog sportowy Milena Lachowicz uważa, że kilkudniowa przerwa w startach może się okazać strzałem w dziesiątkę. "Justyna mogła na chwilę odciąć się od presji, jaką my wszyscy na nią nakładamy" - podkreśliła.

Paradoksalnie ta bardzo trudna dla niej sytuacja może pomóc. Jeśli stanie z boku, zdystansuje się od tego ciężaru, jakim ją obarczamy i upuści trochę nagromadzonych emocji, to szybciej wróci na tor prowadzący do zwycięstwa - powiedziała psycholog kliniczny i sportowy, absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego oraz AWFiS.

Jak dodała Lachowicz, pracująca od 2010 roku z piłkarzami Lechii Gdańsk, a od jesieni z bojerowym mistrzem świata Tomaszem Zakrzewskim, na trudne sytuacje ciężko wybrać odpowiedni moment, ale ten, na który zdecydował się trener Aleksander Wierietielny, zdaje się być idealnym. To była mądra decyzja trenera, ukazująca również jak świetny i partnerski kontakt ma z zawodniczką. Choć Kowalczyk fizycznie nie zdąży odpocząć, to dla jej dobra psychicznego przerwa może być strzałem w dziesiątkę - oceniła.

"Patrzymy na Justynę, jak na Cyborga"

Zobacz również:

Według gdańszczanki, Polacy jednoczą się w kibicowaniu, a Kowalczyk przyzwyczaiła fanów, że zawsze jest najlepsza. Jeśli nie sięga po złoto - to staje na podium. Do niedawna była małyszomania, a teraz na Justynę patrzymy, jak na cyborga, który musi zwyciężać, bo czwarte czy piąte miejsce odbieramy jako porażkę. A przecież takie wyniki również wpisane są w sport. Obserwujemy nie robota tylko kobietę, która ma prawo przeżywać chwile słabości i załamania - podkreśliła Lachowicz.

Psycholog, która w swojej karierze pracowała również z szermierzami, tenisistami i pingpongistami gdańskich oraz sopockich klubów zwróciła uwagę, że narciarstwo biegowe jest niezwykle wyczerpującą konkurencją, a Kowalczyk dodatkowo codziennie znajduje się pod presją mediów i rywalek.

Zawody najwyższej rangi, całodzienne treningi, dieta, życie pod medialnym nadzorem, brak czasu na realizację czegokolwiek innego poza sportem, jest ogromnym obciążeniem organizmu. Justyna pokazuje, że potrafi podejmować tak trudne wyzwania, ma silną osobowość, ale istnieje granica wytrzymałości. Szczególnie, gdy dochodzą emocje związane z upadkiem - wspomniała wykładowczyni psychologii na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu.

"Człowiek to nie maszyna"

Jej zdaniem mistrzyni olimpijska z Vancouver w biegu na 30 km stylem klasycznym powinna być przygotowana na najgorsze scenariusze. Porażki i upadki zdarzały się najwybitniejszym sportowcom, po których podnosili się i stawali na podium. Podkreślam, że człowiek to nie maszyna, która także się psuje. Trzeba mieć na uwadze, że każdy sportowiec może mieć gorsze momenty, chwile słabości. Dla kibiców najbardziej jest przykre to, kiedy zdarzą się one nie podczas treningu, a w trakcie najważniejszych zawodów. Uważam, że uprawianie narciarstwa biegowego na poziomie Justyny przysporzyłoby chwil zwątpienia niejednemu twardemu mężczyźnie - powiedziała Lachowicz.

Kowalczyk po szóstym miejscu w sprincie i piątym w biegu łączonym zrezygnowała z rywalizacji na 10 km techniką dowolną. Ogromny potencjał zademonstrowała natomiast we wczorajszej sztafecie, zdecydowanie wygrywając swoją zmianę. Koleżanki nie dostosowały się jednak do tego poziomu i Polki zakończyły rywalizację na 9. miejscu. Sobotni start na 30 km klasykiem będzie więc dla najlepszej polskiej biegaczki ostatnią okazją, by wrócić z tych mistrzostw z medalem.

(MRod)